POLSKI

 

Bent Christensen

 

 

 

Pastor, dr. theol. Bent Christensen, Fuglsevej 5, DK-4960 Holeby

 

 

Założyłem tę stronę 22.03.05.

 

Ostatnia aktualizacja 30.04.18: O POLSKIEJ TETRALOGII SZPIEGOWSKIEJ. - KAMIEŃ RUNICZNY W WOLINIE. - Artykuły w kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r.

 

Uwaga! - Na duńskiej stronie Internationalt od 28. sierpnia 2010 można czytać duńskie tłumaczenia tekstu Cmentarz w SLAGLILLE z książki Edwarda Zarudzkiego “Polegli za Polskę. Polscy i Brytyjscy lotnicy na cmentarzach duńskich”.

 

-  -  -

 

 

Czy znają Państwo niemiecki lub angielski? – Versuchen Sie dann, auch die Seite DEUTSCH zu öffnen! - Or the page ENGLISH, where you can read the »English Summary« of my theological dissertation »About Grundtvig’s Vidskab. An Inquiry into N.F.S. Grundtvig’s View of the Knowledge Aspect of the Commitment to Life that Is a Necessary Part of Christianity«.

 

Uwaga! Prawie wszystko sam napisałem i przetłumaczyłem, więc przepraszam za błędy. Jeśli chodzi o język polski to jestem samoukiem! - Kilka tekstów jest naprawione przez Polaków.

 

 

 

*  *  *

 

 

 

SPIS TREŚCI

 

 

KIM JESTEM?

 

O POLSKIEJ TETRALOGII SZPIEGOWSKIEJ. - Artykuł w kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r.

 

KAMIEŃ RUNICZNY W WOLINIE. - Artykuł w kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r.

 

WILKI, OWCE I STRAŻNICY. - Recenzja książki profesora Benta Jensena: Ulve, får og vogtere. Den Kolde Krig i Danmark 1945-1991. - Informator Polski nr. 2-3/2014.

 

OD REDAKCJI (Informatora Polskiego) o Sonetach Krymskich, Adama Mickiewicza, t.j. o duńskiej stronie "Tre af Adam Mickiewicz's Krimsonetter". Z duńskim tłumaczeniem trzech sonetów Benta Christensena. - 15.09.14.

 

DUŃSKA WIZYTA W ARCHIDIECEZJI SZCZECIŃSKO-KAMIEŃSKIEJ. - Z okazji 1025/26 rocznicy śmierci, w Wolinie, duńskiego króla Haralda Sinozębego. - LINKI do zdjęć. - 09.10.12

 

Polowizja: UROCZYSTOŚĆ W SLAGLILLE 12 LISTOPADA 2011 r. - LINK.

 

1025 ROCZNICA ŚMIERCI HARALDA SINOZĘBEGO. - Moje słowa o Haraldzie Sinozębym na początku nabożeństwa w Katedrze w Roskilde 4 września 2011 roku. - "Przebieg nabożeństwa". - LINK do zdjęć.

 

BORNHOLM - WYSPA I SYMBOL. Przedstawienie powieści Huberta Klimko-Dobrzanieckiego „Bornholm, Bornholm” przez byłego mieszkańca wyspy. - INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Federacji „Polonia”. Nr. 2-3 (76-77) 2011.

 

BLISKIE SPOTKANIE Z TELENOWELĄ „PLEBANIA". Anna i Bent Christensen odwiedzili Besta Film w Warszawie 18 listopada 2010 r. - Informator Polski. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Federacji „Polonia”. Nr. 1 (75) 2011.

 

WIĘCEJ NIŻ OPERA MYDLANA. Telenowela ”Plebania” z luterańskiego punktu widzenia. - INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Federacji „Polonia”. Nr. 2-3 (64-65) 2008.

 

MIKOŁAJ FRYDERYK SEWERYN GRUNDTVIG - wielki Duńczyk o ekumenicznym i uniwersalnym potencjale. - Informator Polski. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny. Nr. 1 (63) 2008 (marzec). - Wydawca: Federacja „Polonia” (w Danii).

 

GOŚĆ STRONY. - O czasie pasyjnym i świętach wielkanocnych w Danii. - Strona internetowa Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Czerwionce. - Marzec 2008.

 

GOŚĆ STRONY. - Słów kilka o Duńskim Kościele Ludowym, ze szczególnym uwzględnieniem obchodów Adwentu i Bożego Narodzenia. - Strona internetowa Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Czerwionce. - Grudzień 2007.

 

ODPOWIEDŹ NA ARTYKUŁ W POLSKIEJ GAZECIE SUPER EXPRESS (o Duńskiej Partii Ludowej)

 

MY NIE JESTEŚMY ŹLI – PRZECIWNIE! O Danii w sytuacji przed i po kryzysie rysunkowym

 

O GRUNDTVIGU

 

O DUŃSKIM KOŚCIELE LUDOWYM

 

DANIA, POLSKA I ROSJA. Po sąsiedzku i po bratersku. - O podróżach do Polski i Rosji w 1994 r.

 

NABOŻEŃSTWA I KAZANIA

 

«Pozdrowienie» w kaplicy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Żaganiu 24.09.06

 

Trzy teksty w związku z podróżą do Polski 25.08-14.09.2005

 

Trzy kazania podczas pobytu w Polsce 13.07.94-02.08.1994

 

Nabożeństwo w Kościele Parafii Døllefjelde, Lolland. Goście z Polski (Wisły).

5 LIPCA 1992 - 3. niedziela po Trójcy Świętej.

        I: Porządek nabożeństwa

        II: Streszczenie kazania

 

Kościelne błogosławieństwo małżeństwa cywilnego.- Które całkiem odpowiada porządkowi Księgi Liturgicznej Duńskiego Kościoła Ludowego

 

-  -  -

 

 

 

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Kim jestem?

 

Urodziłem się 1943 na wyspie Lolland nad Bałtykiem. Zdałem maturę 1962. Odbyłem służbę wojskową 1962-1964. Podporucznik rezerwy 1964 - tzw. oficer językowy (języka rosyjskiego). Magister duńskiego i rosyjskiego 1968. Uzupełniający egzamin teologiczny 1971. Licencjat teologii (PhD) 1985. Doktor teologii (DD) 1998.

 

Od 1990 studiowanie języka polskiego. 1998-2002 ograniczone studiowanie języków czeskiego, słowackiego i (trochę!) ukraińskiego. Od 2001 ”orientowanie się” w języku górnołużyckim. Od 2005 ”orientowanie się” w języku kaszubskim.  - Teraz polski jest moim głównym językiem słowiańskim.

 

Porucznik rezerwy 1968. Nauczyciel gimnazjum 1968-1971. Proboszcz (duńskiego kościoła ewangelickiego = Duńskiego Kościoła Ludowego) na wyspie Bornholm 1971-1974. Proboszcz w parafiach Døllefjelde-Musse-Herritslev na wyspie Lolland nad Bałtykiem 1974-2003 (Diecezja Lolland-Falster).

 

Kapelan wojskowy 1972. Kapelan wojskowy w duńskim batalionie wojska ONZ na Cyprze (dancon/unficyp) 1976/77 (sześć miesięcy).

 

W 2003 przeszedłem na emeryturę. Teraz mieszkam w Torslunde, Holeby, 13 kilometrów na północ od Rødby Færge (prom do Puttgarden w Niemczech). Ale dla mnie emerytura - ”stypendium pracy i badań”. - Moim głównym zajęciem jest wielki projekt pod tytułem «Poetyczne poczucie życia i poezja literacka w koniecznym angażowaniu się chrześcijan w życie» (tj. w zaangażowanie się w życie, które jest niezbędnym wynikiem chrześcijańskiej wiary). - Moim drugim zajęciem jest słowianoznawstwo (zwłaszcza język polski itd. i sorabistyka) oraz międzykościelna i międzynarodowa praca - zwłaszcza co do Polski i Serbów Łużyckich w Niemczech.

 

W tym drugim zajęciu jest lokalna lolland-falsterska perspektywa! Tysiąc lat temu Wendowie (tj. Słowianie z dzisiejszych Niemiec, krewni dzisiejszych Serbów Łużyckich) osadzili się tutaj na naszych wyspach (Lolland i Falster, na południe od wyspy Sjælland (Zelandia)). I od 1893 r. jest u nas na tych wyspach polska mniejszość, dzisiaj potomkowie polskich robotników sezonowych oraz uchodźcy polityczni z Polski komunistycznej. Moja żona Anna i ja jesteśmy bardzo aktywnymi członkami Związku Polaków w Danii. W naszych wyspach są trzy kościoły katolickie. Mamy dobre stosunki z naszymi katolikami, dobre «miejscowe stosunki ekumeniczne»!

 

Wydałem:

- «Fra drøm til program», 324 str., 1987 (dysertacja licencjacka). *)

- «Omkring Grundtvigs Vidskab», 630 str., 1998 (dysertacja doktorska). **)

- «Krimsonetter», 2015. - «Sonety krymskie» Adama Mickiewicza (1826). ****)

- «Lollandsonetter», 2015. - Sonety lollandskie. O wyspie Lolland.

- «Salmer. Evangeliesalmer og andet til alle søn- og helligdage», 2015. - Pieśni kościelne.

- «Digte og aforismer 1966-2016», 2016. - Wiersze i aforyzmy.

 

Miałem wykłady w uniwersytetach itd. Pisałem artykuły w naukowych i kościelnych rocznikach i czasopismach. O Grundtvigu i «grundtvigskich tematach», o duńskich kwestiach kościelnych oraz o międzykościelnych tematach i o «swoich» słowiańskich krajach i kościołach. Wiele wykładów ze slajdami o podróżach do Polski, Rosji, Kazachstanu, Czech, Słowacji i Łużyc (w Niemczech) 1994, 1997, 1998, 1999 i 2002.

 

 

Od 1990-ego roku zajmowałem się pracą ekumeniczną,

zwłaszcza co do Rosji i Polski.

 

Zob. też album facebookowy:

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.125441327489741.12941.100000716224349&type=1&l=87e4eef532

 

W Rosji co do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego i luterskich kościołów w Rosji. - A w Polsce co do małego kościoła ewangelickiego (Kościół Ewangelicko-Augsburski w Polsce). - Ale, oczywiście, interesuję się "całą Polską"! Na przykład: Podczas naszej podróży do Polski w 1994 r. moja żona i ja bardzo blisko uczestniczyliśmy w uroczystościach 50. rocznicy Powstania Warszawskiego. Staliśmy piętnaście kroków za prezydentem Wałęsą podczas wielkiej pamiątkowej Mszy Świętej na wolnym powietrzu, odprawionej przez kardynała Józefa Glempa. Dojechaliśmy do mszy razem z biskupem kościoła (Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego), który był oficjalnie zaproszonym gościem. I oczywiście w ogóle interesuję się ekumenicznymi stosunkami do całego wielkiego Kościoła Katolickiego! Tutaj na Lolland-Falster i za granicą. - Kiedy to jest możliwe słucham transmisji Mszy Świętej w Kościele Św. Krzyża w Warszawie.

 

W Danii przede wszystkim miałem/mam współpracę/kontakt z:

 

Radą Ekumeniczną Kościoła Danii, Komisją Międzykościelną Diecezji Lolland-Falster, Towarzystwem Św. Pawła (co do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego), ośrodkiem »CEKK« (Center for Europæisk Kirkeret og Kirkekundskab = Centre for Research in European Church Establishment = Ośrodek Badań Europejskich Spraw Kościelnych i Religijnych), Ośrodkiem Badań Grundtvigskich Uniwersytetu w Århus (i oczywiście też ze swoim uniwersytetem w Kopenhadze!), Duńsko-Rosyjskim Towarzystwem, Związkiem Polaków w Danii, »Duńsko-Czeskim Towarzystwem« (CZ: Dánsko-český spolek), »Towarzystwem Przyjaźni Duńsko-Słowackiej« (SK: Spolok dánsko-slovenské priatelstva), »ASF - Dansk Folkehjælp« (»Duńska Pomoc Ludowa«, robotnicza organizacja humanitarna).

 

Za granicą przede wszystkim miałem/mam współpracę/kontakt z następującymi instytucjami i osobami:

 

W Polsce: Kościół Ewangelicko-Augsburski (mały kościół luterski), przede wszystkim w południowej »Diecezji Cieszyńskiej«, ale też z biskupem kościoła Janem Szarkiem, który mieszkał u nas w Døllefjelde w 1990 r. (ob. wyżej i niżej).

 

W Rosji: Rosyjski Kościół Prawosławny (przede wszystkim Kościół Św. Feodora Studita w Moskwie, przez Towarzystwo Św. Pawła, ale też inne kontakty w Sankt Petersburgu, Moskwie i Omsku. Oba kościoły luterskie (ingermanlandski i «niemiecki»: ELKRAS). Chrześcijańska Ekumeniczna Rada Diakoniczna (tj. charytatywna) w Sankt Petersburgu, jeden z członków której jest Dunką). Uniwersytety itd. w Sankt Petersburgu, Moskwie i Omsku. - Ośrodek badawczy «Religia i Społeczeństwo w Krajach SNG [PL: WNP - Wspólnota Niepodległych Państw] i Krajach Bałtyckich» (RUS: «Рeлигия и oбщeствo в стрaнaх СНГ и Бaлтии». Byłem członkiem Rady Opiekuńczej tego ośrodka.

 

W Kazachstanie: Rosyjski Kościół Prawosławny (arcybiskup ałmatiński i semipałatiński Aleksij). Kościół niemiecki.

 

W Czechach: Rada Ekumeniczna w Pradze.

 

W Słowacji: Kościół Luterski (ks. Ľubomir Batka, Sobotište).

 

W Łużycach (Niemczech) m. in: Burmistrz w Njebjelčicach (Nebelschütz) Tomaš Čornak. Przewodniczący Związku Serbów Łużyckich »Domowina« Jan Nuk.

 

Działalność w Danii:

 

W 1990 (z mojej inicjatywy!) nasza diecezja pojęła przyjacielskie stosunki z małym luterskim kościołem w Polsce. Biskup Diecezji Cieszyńskiej (później biskup kościoła) Jan Szarek (który był na czele delegacji do nas we wrześniu 1990 r.) mieszkał u nas w mojej plebanii (domie pastorskim) i wygłosił kazanie w moim głównym kościele (parafii Døllefjelde - w moim “pastoracie” były trzy kościoły: Døllefjelde, Musse i Herritslev (też trzy parafii)). - Po tej pierwszej wizycie Polaków u nas rozpocząłem naukę języka polskiego jako samouk, i podczas wyżej wymienionej podróży w 1994 r. wygłaszałem kazania i wykłady po polsku.

 

Od tego czasu wiele odpowiednich działań w związku z wizytami z Polski, Rosji, Kazachstanu, Ukrainy i Łużyc (w Niemczech). - Korespondencja po rosyjsku i po polsku z «kontaktami» we wszystkich wymienionych krajach.

 

Działalność za granicą:

 

1992: Obserwator Kościoła Danii na «Dziewiątych rozmowach teologicznych między Rosyjskim Kościołem Prawosławnym i Ewangelicko-Luterskim Kościołem Finlandii» w Järvenpää, Finlandia.

 

1994: Podróże do Polski i Rosji. Kazania i wykłady po polsku i po rosyjsku.

 

1997: Podróż (8 tygodni) do Rosji i Kazachstanu, do miast Sankt Petersburg, Moskwa, Omsk i Ałmaty. (Przy poparciu tzw. »Funduszu Demokracji« duńskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Komisji Diecezjalnej Spraw Międzykościelnych Diecezji Lolland-Falster). Kazania i wykłady po rosyjsku. (M. in. 5 wykładów na uniwersytetach w Sankt Petersburgu, Moskwie i Omsku oraz wykłady w prawosławnych i luterskich gminach kościelnych i szkołach duchownych).

 

1998: Podróż do Czech i Słowacji (i Polski). - W Czechach odwiedzaliśmy nasze «kontakty», m. in. «Radio Swoboda» w Pradze (wywiad do programu «Kontynent Europa»). - W Słowacji odwiedziliśmy naszą osobę kontaktową (ksiądz Ľubomir Batka) i jego luterską parafię. - Jechaliśmy do domu przez Polskę. Tam (w luterskiej Diecezji Cieszyńskiej) odwiedziliśmy swoich przyjaciół z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.

 

1999: Urlop w Czechach. Kontakt z Kościołem Katolickim. Wizyta w «Radio Swoboda» w Pradze. - W drodze do domu uczestniczyliśmy w «VIII. mjezynarodny gmejnski swjedźeń» w Njebjelčicach. Wygłosiłem (po niemiecku) «pozdrowienie» od swojej parafii i od swojego burmistrza. Uczestniczyłem w Mszy Świętej w swojej duńskiej «czarnej todze» (stroju urzędowym) i wygłosiłem i krótkie kazanie ***).

 

2002: Uczestniczyłem w wizycie grupy księży z naszej diecezji w luterańskim kościele w Meklemburgu (Landeskirche Mecklenburg). Miałem wykład po niemiecku o «Pojmowaniu kościoła i nabożeństwa w Grundtvigsko-duńskiej tradycji » (»Das Verstehen von Kirche und Gottesdienst in der Grundtvig’sch-dänischen Tradition« ***)). - Uczestniczyliśmy w «XI. mjezynarodny gmejnski swjedźeń» w Njebjelčicach. Uczestniczyłem w Mszy Świętej jak w 1999, ale w tym roku w końcu kazania ***) mogłem przeczytać wiersz z Listu do Rzymian po serbsku. - Jechaliśmy do domu przez Polskę. Odwiedziliśmy miasto Żary - «Stolicę polskich Łużyc» - i dyrektorów biblioteki i domu kultury. W bibliotece czytałem książki o Łużyczanach z tych okolic.

 

2005: Podróż do Województwa Pomorskiego i na Kaszuby w sierpniu i wrześniu 2005. (Województwo Pomorskie jest regionem przyjacielskim naszego ”amtu” (”województwa”): Storstrøms Amt). - Więcej o tej podróży później. Ale są już teksty w związku z tej podróżą na tej stronie: W rozdziale ”Nabożeństwa i kazania”: ”Trzy teksty w związku z podróżą do Polski 25.08-14.09.2005”. Oraz ”O Duńskim Kościele Ludowym” i ”O Grundtvigu.

 

 

OBECNIE - pracuję nad swoim projektem «Poetyczne poczucie życia i poezja literacka w koniecznym angażowaniu się chrześcijan w życie», i w związku z tym nad swoim programem kościelnym i kulturalnym. Itd. - Uczę się polskiego (czytam książki i gazety (w Internecie), słucham Polskiego Radia i oglądam polską telewizję). Planuję podróże do Polski i Łużyc. Itd. - Biorę udział w dyskusji kościelnej i politycznej. - Często gram na organach przy nabożeństwach. Kilka razy w roku służę jako pastor.

 

 

Wersja wrzesień 2005

 

 

_____________________

 

 

(* «Fra drøm til program. Menneskelivets og dets verdens plads og betydning i N.F.S. Grundtvigs kristendomsforståelse fra Dagningen i 1824 over Opdagelsen i 1825 til Indledningen i 1832». O wielkim duńskim księdzu, teologu, filozofie, historyku, filologu, poecie, pedagogu (ojcu słynnego duńskiego «Uniwersytetu Ludowego») i przywódcy narodowym N.F.S. Grundtvig (1783-1872). - Można tak przetłumaczyć ten tytuł na język angielski: «From Dream to Programme. The place and significance of human life and its world in the theology of N.F.S. Grundtvig from the Dawn in 1824 through the Discovery in 1825 till the Introduction in 1832». - A na język polski: «Od marzenia do programu. Miejsce i znaczenie życia człowieczego w teologii N.F.S. Grundtviga ...».

 

(** «Omkring Grundtvigs Vidskab. En undersøgelse af N.F.S. Grundtvigs forhold til den erkendelsesmæssige side af det kristeligt nødvendige livsengagement». - Tytuł streszczenia w języku angielskim (na stronie »ENGLISH«): «About Grundtvig's 'Vidskab'. An inquiry concerning N.F.S. Grundtvig's view of the knowledge side of the engagement in life that is a necessary part of Christianity». - A na język polski można przetłumaczyć ten tytuł: »O Nauczności Grundtviga. Zapatrywanie N.F.S. Grundtviga na aspekt naukowy koniecznego angażowania się chrześcijan w życie«. - W tej rozprawie chodzi m. in. o teologiczną podstawę nauki Grundtviga o uniwersytetach ludowych.

 

(*** Jest na stronie «DEUTSCH».

 

(**** Ja wydałem na swoim wydawnictwie "Forlaget Luskebakken" i przełożyłem 14 sonetów, w tym niedokończony, pośmiertnie wydany "numer 19" "Jastrząb". Pięć przełożył już w 1888 r. Knud Berlin.

 

 

 

*  *  *    *  *  *

 

 

 

Książki

 

O polskiej tetralogii szpiegowskiej

 

Artykuł w kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r. Str. 42-43

 

 

Kilka lat temu w szczecińskiej księgarni znalazłem książkę pod tytułem Nielegalni (2011 r., 808 stron). Na tylnej stronie okładki wydawnictwo Czarna Owca pisze: Vincent V. Severski - pseudonim literacki pułkownika polskiego wywiadu … W 1990 roku został pozytywnie zweryfikowany. Przez wiele lat pracował poza granicami kraju pod przybraną tożsamością. … Zajmował jedno z najwyższych stanowisk kierowniczych w Agencji Wywiadu. Odszedł ze służby na własną prośbę w 2007 roku.

 

Jedną z głównych postaci powieści jest Hans Jorgensen, były radziecki nielegał w Danii, obecnie rosyjski nielegał w Szwecji. I szwedzki wywiad (w tym Säpo, policja bezpieczeństwa) odgrywa ważną rolę. Jednak przede wszystkim chodzi o tajemniczą skrzynię w ruinach twierdzy brzeskiej z dokumentami NKWD. Czy uda się bohaterom polskiego wywiadu zdobyć skrzynię przed rosyjskim wywiadem?

 

Następna część ma tytuł Niewierni (2012 r., 862 stron). Głównym przeciwnikiem bohaterów Wydziału Specjalnego „Q” polskiej Agencji Wywiadu jest polski konwertyta i terrorysta Al-Kaidy Safir as-Salam (Karol Hamond), który współpracuje ze szwedzkim hakerem i grupą czeczeńskich bojowników oraz członkami IRA. Część akcji toczy się w Jemenie. Korea Północna też odgrywa ważną rolę, oraz oczywiście rosyjski wywiad i żołnierze Specnazu. Wszystkie powieści mają bardzo aktualne elementy.

 

Trzecia nosi tytuł Nieśmiertelni (2014 r., 799 stron). Głównym tematem jest tajemny irański program atomowy! Ale i to ma też szwedzką stronę. W Rosji dochodzi do próby zamachu stanu, z którego wynikają poważne skutki dla głównych postaci rosyjskiej strony. To wszystkie daje bohaterom Wydziału „Q” bardzo trudne i niebezpieczne zadania.

 

Czwarta część ma tytuł Niepokorni (2016 r., 431 stron). Głównym tematem są stosunki rosyjsko-polskie. Rosjanie próbują zdestabilizować sytuację polityczną w Polsce. I udałoby im się to, gdyby nie Wydział „Q” - który właśnie został rozwiązany - i na własną rękę użył bardzo niezwykłych, nawet nielegalnych środków.

 

Vincent V. Severski (Włodzimierz Sokołowski), pisze na najwyższym międzynarodowym poziomie. W jego powieściach mamy sensację, przemoc i wgląd w świat wywiadu, w którym „nigdy nic jest tym, czym się wydaje”. Ale powieści mają też inne ważne cechy dobrej współczesnej literatury sensacyjnej: Opis krajów i ludzi, w tym wiele szczegółów historycznych, geograficznych i kulturalnych. Severski dużo wie o Irlandii, Anglii, Szwecji, Finlandii, Białorusi, Ukrainie, Rosji, Kaukazie, Iranie, Jemenie i Austrii. Szczególnie interesująca dla nas w Danii jest jego znajomość Szwecji i miłość do szwedzkiej natury, Szwedów i szwedzkich obyczajów.

 

Co do opisu osób, myślę, że są one dobrze i wystarczająco opisane. Najważniejsi bohaterowie z polskiej i szwedzkiej strony mają kilka - nie zbyt wiele - cech osobistych. Poznając ich, nabieramy do nich sympatii. Opis Rosjan może zaskoczyć czytelników. Ale Serverski, oczywiście, dobrze zna Rosjan i wie, że oni też są ludźmi. Pułkownik rosyjskiego wywiadu Michaił Popowski jest kolegą i w jakimś stopniu przyjacielem Konrada Wolskiego, naczelnika Wydziału „Q”, i jest dość sympatycznym człowiekiem. Chorąży rosyjskiego Specnazu Jagan (Andriej Trubow) jest jedną z najciekawszych postaci tetralogii. Można powiedzieć, że jest on karykaturą Rosjanina. A nawet więcej, jest prymitywnym rosyjskim nacjonalistą i wyjątkowo zdolnym - i brutalnym - żołnierzem, ale na swój sposób też sympatycznym człowiekiem.

 

W tym roku będzie wydana nowa powieść Severskiego: „Zamęt”. Na stronie Lubimyczytać.pl znajduje się następujący opis tej książki: „W Pakistanie talibowie porywają polskiego inżyniera. Grozi mu śmierć. Do akcji ratunkowej rusza super tajna jednostka Agencji Wywiadu znana jako „Sekcja”. Wkrótce okazuje się, że porwanie jest tylko częścią większego planu, w który zaangażowane są wywiady różnych państw, i staje się ono powodem do bezwzględnych rozgrywek politycznych w Polsce. Pod kierunkiem ekscentrycznego Romana „Sekcja”, w której skład wchodzą: Monika -absolwentka ASP, Dima - były nielegał, Ela i Witek, z narażeniem życia próbuje zdemaskować zdrajcę. Przemierzają Grecję, Rosję, Pakistan i RPA, by rozwikłać trudną szpiegowską zagadkę”.

 

Zachęcam do lektury!

 

Bent Christensen

 

 

 

*  *  *

 

 

 

KAMIEŃ RUNICZNY W WOLINIE

 

Artykuł w kwartalniku Informator Polski nr. 100, Wiosna 2018 r. Str. 61

 

Wiele wskazuje na to, że pierwszy król, który panował nad całą Danią, zmarł w Wolinie w roku 986 (albo 987). Dlatego też jeszcze przed kilkoma laty można było w Wolinie zobaczyć kamień, na którym widniał napis po duński i polsku pisany za pomocą liter przypominającymi runy:

 

Den danske konge Harald Blåtand døde i Wolin i år 986.

 

Król duński Harald Sinozęby zmarł w Wolinie w 986 roku.

 

Kamień ten postawiono w 1993 r. 1 sierpnia 2014 r., podczas uroczystego otwarcia XX Jubileuszowego Festiwalu Słowian i Wikingów, zastąpiono go "prawdziwym" kamieniem runicznym, tzn. wyglądającym tak jak wyglądały kamienie runiczne przed tysiącem lat.

 

Nowy kamień w Wolinie jest wykonany w tym samym stylu co kamień w Jelling, którego podobizna znajduje się na pierwszej stronie duńskich paszportów i który jest nazywany "metryką chrztu Danii". Także napis jest utrzymany w stylu pierwotnym i napisany duńskim językiem runicznym. Runy te widać na fotografii, a poniżej zamieszczamy transkrypcję znaków, której używa się pracując z duńskim językiem runicznym 1:

 

aftiR : haralt

kunuk : i : tanmarku

sun : kurm : stanta :

stain : sasi : þrikiaR

a : iumsburk : baþu

kaurua : kubl : þausi

airikR : in : rauþi : hiu

 

W polskim tłumaczeniu oznacza to:

 

Ku chwale Haralda,

króla Danii,

syna Gorma, wzniesiono

ten kamień. Panowie

z Jomsborga 2 kazali

wykonać ten pomnik.

Wykuł go Eryk Czerwony.

 

Bent Christensen i Roman Śmigielski

 

 

1 W celu odczytania runów redakcja Informatora Polskiego zwróciła się do pani Lisbeth Imer, badaczki i runologa z Duńskiego Muzeum Narodowego. Pani Lisbeth Imer przysłala nam zarówno wyżej zamieszczoną transkrypcję i tłumaczenie tekstu na współczesny język duński jak i to wytłumaczenie: "Kamień runiczny w Wolinie został zrobiony mniej więcej cztery lata temu przez artystę i samouka, jeśli chodzi o runy, p. Erika Sandquista. Wykonał on wiele różnych kamieni runicznych - jakieś 60-70 sztuk - w całej Europie, a do tego tekstu otrzymał pomoc od lektora i badacza nazw p. Michaela Lerche Nielsena z Uniwersytetu Kopenhaskiego".

Ze strony internetowej http://www.fortidensjelling.dk/Runemesteren.htm, wynika, że Erik Sandquist nazywany jest też Erik den Røde (Eryk Czerwony).

 

2 Jomsborg - legendarna osada wikingów, która prawdopodobnie leżała w miejscu dzisiejszego miasta Wolin.

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Wilki, owce i strażnicy

 

Informator Polski, kwartalnik społeczno-kulturalny Federacji "Polonia", nr. 2-3 (88-89), lato-jesień 2014. - Ja sam napisałem recenzję tę po polsku, ale redaktor Roman Śmigielski poprawił błędy.

 

Nie tylko z samego tekstu, lecz także z okoliczności wyraźnie wynika, że książka profesora historii Benta Jensena o zimnej wojnie w Danii Ulve, får og vogtere (Wilki, owce i strażnicy) jest napisana w celu całkowitego zdemaskowania przedstawicieli i sympatyków komunizmu radzieckiego oraz przez nich wykorzystanych naiwnych szermierzy pokoju, a tym samym jako korekta i krytyczne uzupełnienie wcześniejszych prac o Danii w okresie zimnej wojny. Fakty, które Bent Jensen przytacza, są bez wątpienia wiarygodne, a ich analiza i wnioski wydają się rozsądne, chociaż książka została mocno skrytykowana przez tych, którzy nie lubią nakreślonego obrazu.

 

Książka Benta Jensena i jego pięciu współpracowników o zimnej wojnie w Danii jest imponującą pracą historyczną (1512 stron w dwóch tomach), opierającą się na dużym - i w wielu przypadkach - zupełnie nowym, w znacznym wymiarze radzieckim, materiale źródłowym. Książka odnosi się do tego materiału, ale jest jednocześnie niezbędną polityczną „pracą na zlecenie”. W 2006 r. centroprawicowa większość w duńskim parlamencie (Folketingu) przyznała 10 mln koron na utworzenie Centrum Badań nad Zimną Wojną (Centrum for Koldkrigsforskning). Dyrektorem Centrum został Bent Jensen. Z sformułowanych przez parlament zadań Centrum wynikało, że powinno zająć się krytykowanym przez wielu raportem Duńskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych (DIIS) Danmark under den kolde krig (Dania podczas zimnej wojny, 2005). Wyniki prac nowego Centrum powinny mieć charakter edukacyjny.

 

Już sam wstęp książki jest niezwykły. Zaczyna się tak: „Jestem dzieckiem zimnej wojny. Miałem dziewięć lat, gdy komunistyczny zamach stanu w Pradze został zorganizowany z radziecką pomocą” (t. 1 str. 13). Następnie Bent Jensen przedstawia w głównych zarysach całą historię zimnej wojny do dnia dzisiejszego oraz swoje osobiste przeżycia z nią związane. Doświadczenie to charakteryzuje książkę pod niejednym względem. Bent Jensen po prostu nie może odnieść się bez uszczypliwości do tych, którzy byli po złej, tj. komunistycznej stronie, lub byli tylko naiwni. Ale chociaż książkę można by z tego powodu krytykować, nie mam powodu, by twierdzić, że jest ona niewiarygodna.

 

Tom pierwszy dotyczy zagrożeń i wyzwań, wobec których stała Dania i jej demokratyczne instytucje. Tom drugi opisuje działania, za pomocą których demokracja duńska miała odeprzeć zagrożenia ze Wschodu i wyzwania ze strony duńskich sympatyków komunizmu. Oto niektóre z najciekawszych tytułów rozdziałów z tomu pierwszego:

 

1. Związek Radziecki jako kompleks wojskowo-przemysłowy.

3. Wilki w niedźwiedzim futrze. DKP [Duńska Partia Komunistyczna] jako chętny pomocnik Związku Radzieckiego.

4. Owce w wilczej skórze? Nowa Lewica. Socjalistyczna Partia Ludowa.

6. Pierwszy ruch pokojowy w czasie zimnej wojny [do końcu lat 1950-tych].

7. Walka o kulturę w okresie zimnej wojny.

10. Duńscy obywatele bliscy KGB i STASI.

11. Operacje wpływu i dezinformacji.

12. Drugi ruch pokojowy w czasie zimnej wojny [lata 1970-te i 1980-te].

 

Z tomu drugiego:

14. Zając jako zagrożenie dla niedźwiedzia? Spojrzenie Związku Radzieckiego na Danię jako członka Sojuszu Północnoatlantyckiego [por. książkę Benta Jensena o Związku Radzieckim i Danii p.t. Bjørnen og haren (Niedźwiedź i zając)].

15. Nacisk i przystosowanie się: „polityka nieprowokacyjna”.

17. Strażnicy. Obrona demokracji przed zagrożeniami wewnętrznymi.

 

Stosunek sił Układu Warszawskiego i NATO jest ściśle opisany. Decydującym czynnikiem była znaczna przewaga Układu Warszawskiego w siłach konwencjonalnych. Siły Układu Warszawskiego byłyby w stanie posunąć się z wielką prędkością przez Niemcy Zachodnie, co znaczyło, że NATO zostałoby zmuszone do użycia broni jądrowej w bardzo wczesnym stadium wojny. Ocena, którą Bent Jensen daje wojsku duńskiemu nie jest wysoka. Ważnym czynnikiem jest to, że w całym okresie zimnej wojny duńska polityka polegała na tym, że na duńskiej ziemi nie powinno być broni jądrowej „w obecnych okolicznościach”. Zachowanie Danii jako kraju wolnego od broni jądrowej było ważnym elementem radzieckiej polityki. Moskwa chciała, aby cała Skandynawia została strefą wolną od broni jądrowej.

 

Bent Jensen referuje i cytuje oceny sprzymierzonych dotyczące duńskich sił zbrojnych jako sił słabej jakości. (Czy byliśmy tak słabi? Czuję sie tym osobiście dotknięty, gdyż w latach 1962-1977 sam byłem częścią duńskich sił zbrojnych). Czy bylibyśmy w stanie, ze swoimi małymi siłami, bez broni jądrowej, utrzymać się, dopóki nie przyszłyby posiłki sprzymierzonych? Czy bylibyśmy w stanie zabezpieczyć ich przybycie? W to zaczęto stopniowo wątpić. Jednym z powodów, że NATO dało Danii tak „długą smycz”, był fakt, że na północnym Atlantyku mieliśmy Wyspy Owcze i Grenlandię. Na Wyspach Owczych były ważne instalacje ostrzegania. A baza lotnicza Thule Air Base na Grenlandii nie była strefą wolną od broni jądrowej!

 

W tomie drugim jest bardzo wyczerpujący opis przygotowań do obrony totalnej (obok obrony militarnej) całego duńskiego społeczeństwa, tj. wszystkiego, co było potrzebne dla funkcjonowania społeczeństwa i dla przeżycia jak największej części ludności. Szczegółowo omówione są rozważania i przygotowania dotyczące internowania przed wojną lub podczas wojny ludzi z komunistycznej piątej kolumny.

 

Miałem nieprzyjemne wspomnienia czytając o wszystkich ówczesnych tak zwanych działaniach pokojowych w Danii, mniej lub więcej bezpośrednio kontrolowanych z Moskwy poprzez Duńską Partię Komunistyczną. Oto niektóre przykłady kontrolowanych przez komunistów organizacji frontowych: Zwolennicy Pokoju, Demokratyczna Federacja Kobiet w Danii, Młodzież Jednego Świata, Nigdy Więcej Wojny, Komitet Współpracujący na Rzecz Pokoju i Bezpieczeństwa, Nie Dla Broni Atomowej, Kobiety na Rzecz Pokoju, Ruch Związkowy na Rzecz Pokoju, Socjaldemokraci Przeciwko Broni Atomowej i Militaryzmowi, Chrześcijanie na Rzecz Rozbrojenia, Nauczyciele na Rzecz Pokoju, Lekarze na Rzecz Pokoju.

 

Rozdział 9 nosi tytuł „Szpiegostwo, sabotaż i rekrutacja” i opisuje radzieckie i wschodnioniemieckie operacje szpiegowskie w Danii - nie tylko szpiegostwo bezpośrednio prowadzone przez agentów z ambasad, lecz także szpiegostwo zwerbowanych przez nich w różny sposób Duńczyków. Szczególnym źródłem tych informacji jest radziecki oficer KGB i podwójny agent Oleg Gordijewski, który w 1974 r. zaczął dostarczać informacje brytyjskiej służbie MI6. W książce niewiele napisano o polskich operacjach wywiadowczych w Danii, ale na przykład wspomina się, że dwaj pracownicy Ambasady PRL byli oficerami wywiadu (t. 1 str. 456). W indeksie jest około pięćdziesięciu odnośników do Polski. Czytelników Informatora Polskiego zainteresuje być może zamieszczona w książce wypowiedź Andrzeja Wajdy o zaskakującym upadku komunizmu: „Okazało się, że Związek Radziecki nie mógł istnieć. Był jak prehistoryczny potwór, który nie miał połączenia między głową a ogonem. I zniknął” (t. 2 str. 594).

 

Jednym z agentów, którzy pracowali dla KGB albo STASI, był Flemming Sørensen, korespondent dziennika Jyllands-Posten w Bonn. Najpierw był komunistą, a po 1958 r. przeszedł do Socjalistycznej Partii Ludowej. W 1959 r. podczas tzw. Tygodnia Bałtyku w Rostocku został zwerbowany jako agent STASI.

 

Zupełnie szczególne miejsce zajmuje dziennikarz Jørgen Dragsdahl. Należy zaznaczyć, że już w 2008 r. Dragsdahl wniósł sprawę o zniesławienie przeciwko Bentowi Jensenowi, który w artykule w jednej z gazet wymienił go jako agenta KGB. Bent Jensen przegrał sprawę w sądzie miejskim w Svendborgu, ale w 2013 r. został uniewinniony przez Wschodni Sąd Okręgowy (Østre Landsret), który uznał, że „Bent Jensen dla swoich wypowiedzi miał wystarczającą, ugruntowaną w faktach, podstawę”. To z powodu tego procesu książka Wilki, owce i strażnicy została opublikowana dopiero w lutym 2014 r.

 

Bent Jensen szczegółowo przedstawia działalność Dragsdahla, zwłaszcza jako tzw. agenta wpływu, czyli agenta, który przez artykuły dezinformacyjne itp. miał wywierać wpływ nie tylko na opinię publiczną, lecz także na polityków. W rozdziale 11. „Informacje wpływu i dezinformacja” jeden ustęp jest całkowicie poświęcony Jørgenowi Dragsdahlowi (t. 1 str. 574-578), a następny ustęp opisuje rolę jego gazety Information jako „narzędzia dezinformacji”.

 

Przykład na to, jak duży wpływ miał Dragsdahl, znajdziemy w wstawce tekstowej z nagłówkiem „Rozwój Kjelda Olesena”. Kjeld Olesen był socjaldemokratycznym ministrem obrony 1971-1973, ministrem robót publicznych 1975-1978 i ministrem spraw zagranicznych 1979-1982. We wstawce tekstowej opisano rozwój Kjelda Olesena - od pozornie godnego zaufania antykomunisty i ministra przyjaznego wobec NATO do polityka sceptycznego wobec NATO. Po zakończeniu swojej misji ministra spraw zagranicznych oświadczył publicznie, że NATO używa zmanipulowanych liczb do obliczania stosunku sił między Wschodem a Zachodem. Opierał się na informacjach, które otrzymał od Jørgena Dragsdahla. Olesen kategorycznie zaprzeczył, aby istniało zagrożenie militarne ze strony radzieckiej. Powiedział również, „że jest rzeczą bardzo pozytywną, że tak wielu socjaldemokratów angażuje się w ruchy na rzecz pokoju ... Socjaldemokracja sama w sobie, tj. jako partia, jest ruchem pokojowym”. Olesen podziwiał Dragsdahla i sam powiedział, że był pod wpływem jego „alternatywnego” poglądu na USA, NATO i duńską politykę bezpieczeństwa. W czasie, kiedy był ministrem, czytał wszystkie artykuły Dragsdahla. Jako minister spraw zagranicznych osobiście i „bez wahania” mianował go członkiem powołanej przez duński rząd komisji d/s polityki bezpieczeństwa i rozbrojenia (t. 2 str. 479).

 

Po XX zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego w lutym 1956 r. z tajnym, krytycznym wobec Stalina, przemówieniem Chruszczowa i po radzieckim stłumieniu powstania na Węgrzech w październiku 1956 r. trudno było być komunistą w Danii. Dlatego też w 1959 r. były przewodniczący Komunistycznej Partii Danii Aksel Larsen i inni byli członkowie tej partii założyli Socjalistyczną Partię Ludową. Były różne opinie, czy było to prawdziwe zerwanie z komunizmem. Socjaldemokrata Per Hækkerup, który w 1962 r. został ministrem spraw zagranicznych, powiedział, że nawet jeśli wąż zrzuci skórę, nadal jest wężem (t. 1 str. 265-266). W każdym razie nowa partia była bardzo aktywna w walce przeciwko wojsku duńskiemu i NATO.

 

Obok prezentacji wszystkich informacji na temat obywateli duńskich, którzy współpracowali z Związkiem Radzieckim i Układem Warszawskim lub (przynajmniej de facto) je wspierali, najbardziej dyskusyjnymi częściami książki jest opis „polityki przypisów” (fodnotepolitikken) w latach 1980. i zmiana kursu socjaldemokratów. "Polityka przypisów” polegała na tym, że centroprawicowy rząd w sprawach dotyczących polityki bezpieczeństwa zmuszany był przez tzw. alternatywną większość do dołączania do dokumentów NATO przypisów o odrębnym duńskim stanowisku. Obecni socjaldemokraci są dziś w przykrym położeniu, bo mają coś do ukrycia, a tym samym powody, aby krytykować książkę Benta Jensena.

 

W książce Wilki, owce i strażnicy Bent Jensen daje szczegółowy opis i analizę całej tej niezwykłej sytuacji, od wewnętrznych stosunków w Socjaldemokracji począwszy do rosnącej ze strony krajów NATO krytyki duńskiej nielojalności wobec sprzymierzonych. Wojsko duńskie było w tym okresie słabe, więc zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania ostrzegły, że może dojść do sytuacji, że nie będą chciały ryzykować życia swoich żołnierzy wysyłając posiłki do Danii, i w danym przypadku mogłyby znaleźć alternatywne rozwiązania. Bent Jensen maluje bardzo ponury obraz sytuacji i jest przekonany, że tylko upadek muru berlińskiego w 1989 r. (którego nikt nie przewidział) uratował Danię przed znalezieniem się w bardzo niekorzystnej sytuacji.

 

Szczególnie interesujący jest obraz przewodniczącego socjaldemokratów Ankera Jørgensena (który był premierem do 1982 r.) i byłego dziennikarza telewizyjnego Lasse Budtza, który już w 1979 r. od pozytywnego wobec NATO Roberta Pedersena przejął stanowisko rzecznika socjaldemokratów d/s polityki zagranicznej.

 

Do klubu parlamentarnego Socjaldemokracji doszło wielu nowych, młodych członków, którzy znajdowali się mocno na lewo od dotychczasowej polityki Socjaldemokracji. Bent Jensen jest bardzo surowy wobec Ankera Jørgensena. Uważa go za lidera bez jasnej i konsekwentnej linii, z małą wiedzą o polityce zagranicznej i polityce bezpieczeństwa (przed objęciem teki premiera był przewodniczącym duńskiego Związku Zawodowego Robotników Niewykwalifikowanych i Specjalnych, czyli Dansk Arbejdsmands- og Specialarbejderforbund, 1968-1972, a od 1964 r. członkiem parlamentu). Poza tym był nie tylko pod wpływem swoich irracjonalnych emocji, lecz także pod wpływem mocno lewicowego Lasse Budtza.

 

Ostatnimi kreskami mało pochlebnego obrazu partii socjaldemokratycznej jest opis stanowiska partii (lub jego brak) wobec wydarzeń w komunistycznych państwach satelickich. Czołowi socjaldemokraci utrzymywali przyjazne stosunki z umierającymi reżimami komunistycznymi do ostatniej chwili.

 

W październiku 1989(!) r. Lasse Budtz brał udział w uroczystym spotkaniu Stowarzyszenia Przyjaźni Dania-NRD z okazji 40. rocznicy powstania NRD. Polska i Solidarność i wydarzenia w Polsce w 1980 r. nie są wyraźnie wymienione w tym kontekście, ale Bent Jensen wskazuje na to, że kilku czołowych socjaldemokratów sceptycznie i z niechęcią spoglądało na opozycyjne ruchy obywatelskie w Europie Środkowej i Wschodniej. Na przykład Lasse Budtz wyraził swoją wielką troskę z powodu „sił prawicowych, które obecnie atakują rządy socjalistyczne” (t. 2 str. 513). Podobnie wypowiadali się inni socjaldemokraci: Ritt Bjerregaard, Svend Auken, Ole Espersen, Mogens Lykketoft (obecny przewodniczący Folketingu) i Jytte Hilden.

 

Książka nie tylko odsłania postępowanie wielu obecnie żyjących osób podczas zimnej wojny, lecz także staje się argumentem w obecnych dyskusjach o innych, ale porównywalnych sprawach. Z interesem śledzić będziemy dalszą dyskusję o książce Benta Jensena i zobaczymy, jaki będzie miała ona wpływ na duńskie życie polityczne.

 

Bent Christensen

 

Bent Jensen: Ulve, får og vogtere. Den Kolde Krig i Danmark 1945-1991, t. 1-2. Gyldendal, 2014. 1512 stron.

 

 

WSTAWKI

 

Na stronie 35 - Pierwsze strony okładek dwóch tomów książki.

 

Na stronie 36 - Zdjęcie Benta Jensena.

 

Na stronie 36 - O autorze książki

Bent Jensen, ur. 1938, pracował jako elektryk. Uczył się rosyjskiego w szkole językowej duńskiej armii 1960-1962. Magister historii i filologii rosyjskiej 1969. Doktor habilitowany z historii 1979. Profesor historii 1980. Dyrektor Centrum Badań nad Zimną Wojną (Centrum for Koldkrigsforskning) 2007-2010.

Napisał m.in.:

Stalinismens fascination og danske venstreintellektuelle (Fascynacja stalinizmem i duńscy lewicowi intelektualiści, 1984).

Bjørnen og haren. Sovjetunionen og Danmark 1945-1965 (Niedźwiedź i zając. Związek Radziecki i Dania 1945-1965, 1999).

Gulag og glemsel (Gułag i zapomnienie, 2002).

Stalin. En biografi (Stalin. Biografia, 2005).

Bent Jensen często bierze udział w debacie publicznej. W latach 1989-1991 był redaktorem politycznym gazety Jyllands-Posten.

 

Na stronie 37 - O recenzencie

Bent Christensen ur. 1943, ukończył szkołę językową duńskiej armii 1962-1964 (język rosyjski). Podporucznik rezerwy 1964. Porucznik rezerwy 1968. Kapelan rezerwy 1972. Magister filologii duńskiej i rosyjskiej 1968. Licencjat teologii 1985. Doktorat teologii 1998. Nauczyciel gimnazjalny 1968. Proboszcz w Duńskim Kościele Ludowym (protestanckim) 1971-2003. W latach 1965-1971 Bent Christensen brał czynny udział w zimnej wojnie w Danii jako członek duńskiej Konserwatywnej Partii Ludowej.

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Od redakcji

 

Od redakcji (Informatora Polskiego) o Sonetach Krymskich, Adama Mickiewicza, t.j. o duńskiej stronie (15) "Tre af Adam Mickiewicz's Krimsonetter". Z duńskim tłumaczeniem trzech sonetów Benta Christensena. - Informator Polski, kwartalnik społeczno-kulturalny Federacji "Polonia", nr. 2-3 (88-89), lato-jesień 2014.

 

Od redakcji

 

… Po aneksji Krymu przez Federację Rosyjską ktoś powiedział, że zostały się nam tylko "Sonety Krymskie". Na prośbę redakcji Bent Christensen przetłumaczył sonety na język duński. Trzy z nich zamieszczamy w tym numerze obok tekstu Leszka Wątróbskiego o Polakach na Krymie. …

SONETY

 

Według rękopisu Benta Christensena.

 

Tre af Adam Mickiewicz's Krimsonetter

 

Oversat af Bent Christensen 2014.

 

Adam Mickiewicz skrev de i alt 19 Sonety krymskie under sin forvisning fra Litauen på en rejse til Krim i 1825. De 18 af dem blev udgivet i Moskva 1826. Den sidste (som mangler den sidste linje) blev først trykt efter Mickiewicz's død. Mickiewicz er den polske nationaldigter, men han var født og opvokset i Litauen, som indtil Polens tredje deling i 1795 var i union med Polen. Ved sin arrestation i 1823 boede han i Kaunas (Kowno).

 

*

 

6 Bakhtjisaraj

 

Så stort endnu, skønt stedets tomhed piner!

Pashaerne har væltet magtens sæder,

og i Giraj-elskovens skjulesteder

ulækkert kryb på gulv og vægge sviner.

 

Hvor før var farver, snerleserpentiner

nu snor sig ind og alt med grønt beklæder,

i kunsthåndværkets sted naturen træder;

dens skrift på væggen staver til: ruiner!

 

I salen står uskadt en hvid fontæne,

fra marmorkanten drypper perletårer,

der er jo kun så lidt endnu at dræne.

 

Den råber ud til alle verdens dårer:

Har herligheden endnu et domæne?

For jeg står her med mine tørre årer.

 

Noter

 

Bakhtjisaraj. - Mickiewicz's polske titel er Bakczysaraj, men Den Store Danske har stavemåden Bakhtjisaraj og oplyser: "Bakhtjisaraj, (tyrkisk 'slottet i haven'), by på Krim 32 km syd for Simferopol [midtvejs mellem Simferopol og Sevastopol, BC] ... Bakhtjisaraj blev grundlagt af khan Mengli-Girej (d. 1515) i begyndelsen af 1500-t. som hovedstad for Krimtatarerne, og den fungerede som sådan indtil Krims indlemmelse i Rusland i 1783. Bakhtjisaraj har fra 1991 været sæde for Krimtatarernes parlament. Dens orientalske arkitektur, især "tårefontænen", har inspireret flere digtere, men er især besunget af A.S. Pusjkin og A. Mickiewicz".

 

Pasha. - Ærestitel for ledende osmanniske (tyrkiske) militære og civile embedsmænd. Krim blev i 1475 erobret af osmannerne, og frem til 1774 var Krimkhanatet en tyrkisk vasalstat, der udviklede en rig og særegen kultur.

 

Giraj. - Jf. khan Mengli-Girej i den første note. - En Wikipedia-artikel oplyser, at Giraj eller Girej var et tatarisk dynasti på Krim, grundlagt af Hadjdij Giraj, som (antagelig i 1430'erne), støttet af Litauen og Polen, gjorde Krimhanatet selvstændigt og siden styrede khanatet, til Krim blev erobret af Rusland (1783).

 

*

 

13 Tjatir Dah

 

MIRZA

For dine fødder jeg i andagt tier,

o Tjatir Dah, krimskibets maste-krone!

O verdens minaret, bjergherskertrone!

Du fra din klippetyngde dig befrier

 

og højt ved himlens port dig dertil vier

som Gabriel at vogte frydens zone;

din turban over skovens mørke tone

står skræmmende med lynildsbroderier.

 

Om solen svider eller tågen svaler,

om marken hærges eller huse skændes,

som den urokkelige du vil kendes.

 

Som dragoman du tolker Guds signaler,

hvorved alt op og ned kan vendes,

du hører kun, hvad Gud til verden taler.

 

Noter

 

Tjatir Dah. - Tjatir Dah betyder på tatarisk "telt-bjerget" og er et bjergmassiv ved Simferopol-Alusjta-vejen midt på det sydlige Krim. Byen Alusjta ligger ved sortehavskysten.

 

MIRZA (udtales (deles) mir-za). - Mirza er en titel af persisk oprindelse, "(an)fører, leder". Bruges for medlemmerne af det øverste aristokrati i tatarstaterne. - Her i Krimsonetterne  er "Mirza" hovedpersonen "Pielgrzyms" (pilgrimmens) lokale rejsefører og dialogpartner. - I "Tjatir Dah" står ordet "Mirza" lige foran sonettens første firlinjersstrofe, hvilket angiver, at det er ham, der taler. I andre sonetter optræder ordet "Pielgrzym" (som er betegnelsen for sonetternes vestlige hovedperson) på tilsvarende måde. I nogle af sonetterne optræder begge ord som en angivelse af, hvem der taler i det følgende, så at der altså bliver tale om en dialog mellem "Pilgrimmen" og "Mirza". - Betegnelsen "Pilgrim" (som ikke forekommer i denne sonet) kan forstås på flere måder. Den kan gå på, at den fra Litauen forviste rejsende søger det tabte. Eller den kan gå på, at han søger sig selv. Men den kan også ses i forbindelse med Polens historie, ja, man kan her tænke på, at Mickiewicz i 1832 under indtryk af den polske Novemberopstand 1830-1831 skrev det ejendommelige værk Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego (bøger om den polske nation og den polske pilgrimsfærd), og på, at han 1832-1833 var medudgiver af det i Paris udgivne tidsskrift Pielgrzym Polski (den polske pilgrim).

 

Dragoman. - Ordet dragoman kommer af italiensk "dragomanno" og arabisk "targuman" (tolk). En dragoman var i det ottomanske imperium en person, der kunne vestlige sprog og fungerede som både tolk og diplomat.

 

*

 

16 Bjerget Kikineis

 

MIRZA

Se ned i denne kløft, se bølgegrunden!

Bjerg-fuglen ligger dér som lyn-nedsavet

med mastefjer spredt over hele havet,

en kreds af hvidt mod blåt så langt udspunden.

 

En ø af sne nu ligger dér i bunden,

en hvid ø i det blå, af den sky lavet,

som ofte er så dystert sort tykmavet,

men nu er med et flammebånd omvunden.

 

Det er et lyn! Men her med denne store

forhindring for os må vi holde stille.

Jeg springer, du er klar med pisk og spore.

 

Når jeg er væk, se mod den klippepille.

Ser du mig dér, kan kløften ikke skille;

men ellers sig, at jeg en fejl her gjorde!

 

Noter

 

Kikineis. - Kikineis er en landsby på den allersydligste del af Krim, ca. 20 km fra Jalta ved landevejen mod Sevastopol. Dens russiske navn var (svarende til det tatariske navn) indtil 1945 Кикинеи́з (Kikineíz). Efter 1945 er det russiske navn Оползнево́е (Opolznevóje). De ukrainske navne er henholdsvis Кікенеїз og О́ползневе. - I dansk sammenhæng må navnet skulle udtales kikine-ís med tryk på sidste stavelse.

 

MIRZA. - Se noten til sonet nr. 13.

 

Bølgegrunden osv. - For at forstå denne sonet skal man være klar over, at Mirza og hans ledsager er så højt oppe, at de ser ned på skyerne, som har det himmelblå hav under sig. Men den kløft, de ser ned i, er altså ikke bredere, end at det skulle kunne lade sig gøre at få hesten til at springe over den. Hvis ikke, er det bare ærgerligt! - Se om Mirzas ledsager i Mirza-noten til nr. 13.

 

Bjerg-fuglen. - Er vist ikke knyttet særligt til bjerget ved landsbyen Kikineis, men Mickiewicz bruger den formodentlig her, fordi han ser de skyer, Mirza ser ned på, som også fuglefjer. Og i den persiske mytologi er fuglen Simurg skildret som et bjerg og som en sky.

 

Mastefjer. - Meningen må være, at den "nedsavede" (egl. nedskudte) fugls hvide fjer nu ses som skibenes hvide sejl på havet, så langt øjet rækker.

 

 

 

*  *  *

 

 

 

DUŃSKA WIZYTA W ARCHIDIECEZJI SZCZECIŃSKO-KAMIEŃSKIEJ

 

Z okazji 1025/26 rocznicy śmierci, w Wolinie, duńskiego króla Haralda Sinozębego

 

Zob. też tekst poniżej na tej stronie 1025 rocznica śmierci Haralda Sinozębego. Moje słowa o Haraldzie Sinozębym na początku nabożeństwa w Katedrze w Roskilde 4 września 2011 roku.

 

FACEBOOK-FOTOALBUM:

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.484606638239873.115199.100000716224349&type=1&l=2499f00b6a

 

WSZYSTKIE KAZANIA ITD.:

http://sct.mariekirke.homepage.dk/harald_blaatand.htm

-

 

SPIS TREŚCI

- Program wizyty duńskiej delegacji kościelnej w Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.

- "Po 1025 latach Duńczycy modlili się w wolińskiej Kolegiacie" (z strony internetowej miasta Wolin).

- "Ekumeniczna wizyta katolików i luteran z Danii" (z strony internetowej Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej).

- "Stosunki duńsko-polskie od Eryka Pomorskiego do dzisiaj". - Odczyt Benta Christensena na konferencji na wydziale humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego

 

 

-  -

 

 

Program wizyty duńskiej delegacji kościelnej

w Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej

 

1025 lat od śmierci króla duńskiego Haralda Sinozębego w Wolinie

 

4-5 października 2012

 

-

 

Czwartek, 4 października

 

Gryfino - Spotkanie w kościele pw. Narodzenia NMP, przed tablicą pamiątkową hetmana Czarnieckiego; słowo przywitania proboszcz ks. kan. Stanisław Helak, oraz biskup luterański Niels Henrik Arendt.

 

Kołbacz - Zwiedzanie klasztoru pocysterskiego.

 

Wolin

- Zwiedzanie muzeum, przejście pod kamień upamiętniający śmierć króla Haralda Sinozębego; wspólna modlitwa po łac. Pater noster, a następnie przejście procesyjne wraz z kanonikami kapituły do kościoła.

- Msza św. pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Metropolity Andrzeja Dzięgi przy udziale kanoników Kapituły Wolińskiej (przed błogosławieństwem, list biskupa kopenhaskiego Czesława Kozona przeczyta wikariusz generalny ks. prał. Lars Messerschmidt, pozdrowienie pastor Ellen Maria Grethe Harms).

 

Kamień Pomorski

- Arcybiskup Metropolita wraz z asystą i gośćmi w strojach liturgicznych udają się z zakrystii przed główne wejście konkatedry, gdzie oczekują już kanonicy Kapituły Kamieńskiej.

- Nabożeństwo słowa w Konkatedrze Kamieńskiej pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Metropolity Andrzeja Dzięgi (kazanie ks. prał. Lars Messerschmidt, słowa pozdrowienia  biskup luterański Niels Henrik Arendt).

 

 

Piątek, 5 października

 

Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Szczecińskiego

Konferencja naukowa oraz dyskusja na temat: Tworzenie się państwowości w Polsce i Danii w chrześcijańskiej Europie. Przemawiają Jørn Arpe Munksgaard („Król Harald Sinozęby”), Bent Christensen („Stosunki polsko-duńskie od Eryka Pomorskiego do dzisiaj”), dr Piotr Klafkowski („W orbicie duńskiej; średniowieczne konteksty historyczne islandzkich, farerskich i grenlandzkich przekładów biblijnych”). - LINK (strony kwartalniku "The University Review"):

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.529590340408169.123512.100000716224349&type=1&l=4468318107

 

Wizyta w Parafii Ewangelicko-Augsburskiej i w ogrodzie ciszy w Szczecinie Zdrojach; spotkanie z duszpasterzem, ks. Sławomirem Sikorą.

 

Nabożeństwo ekumeniczne w katedrze szczecińskiej pod przewodnictwem Ks. Arcybiskupa Metropolity Andrzeja Dzięgi (kazanie biskup luterański Peter Fischer-Møller).

 

Kolacja w kanonii przy Katedrze.

 

-

 

FACEBOOK-FOTOALBUM:

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.484606638239873.115199.100000716224349&type=1&l=2499f00b6a

 

WSZYSTKIE KAZANIA ITD.:

http://sct.mariekirke.homepage.dk/harald_blaatand.htm

 

 

 

-  -

 

 

4 października 2012 r. w WOLINIE - "legendarnej stolicy wikingów - Jomsborg". Tekst i zdjęcia na stronie internetowej miasta Wolin.

 

Po 1025 latach Duńczycy modlili się w wolińskiej Kolegiacie

 

W dniu 4 października 2012 roku w Wolinie odbyła się uroczystość upamiętniająca 1025 rocznicę śmierci króla duńskiego Haralda Sinozębego, który zmarł na wygnaniu w Wolinie 1 listopada 987 roku.

 

Z tej okazji Wolin odwiedziła delegacja Królestwa Danii, a pierwszym punktem wizyty dostojnych gości z Danii i Polski było spotkanie w sali obrad Rady Miejskiej w Wolinie, gdzie przy kawie i herbacie burmistrz Wolina Eugeniusz Jasiewicz przywitał zaproszonych gości.

 

W spotkaniu udział wzięli ze strony Królestwa Danii, luteranie: biskup luterańsko-ewangelickiej diecezji w Roskilde Peter Fischer-Møller, Niels Henrik Arend biskup luterańsko-ewangelickiej diecezji Haderslev, Maria Harms pastor parafii w Roskilde, [pastor emeryt Bent Christensen z diecezji Lolland-Falster]; katolicy: ks. prałat Lars Messerschmidt Wikariusz Generalny diecezji kopenhaskiej, ks. Jan Zalewski proboszcz katolicki kościoła św. Marii w Haderslev, ks. Władysław Zdunek, natomiast ze strony Polskiej: Metropolita Szczecińsko-Kamieński ks. Andrzej Dzięga – inicjator uroczystości w Wolinie, ks. prałat Jan Uberman prałat parafii p.w. św. Mikołaja Biskupa w Wolinie oraz członkowie Kapituły Kolegiackiej w Wolinie. Swoją obecnością zaszczycili również prezes Kapituły Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi pan Artur Balázs, harcerze wolińscy, mieszkańcy gminy Wolin i zaproszeni goście.

 

Po słowie wstępnym Burmistrza nawiązującym do wspólnej polsko-duńskiej historii, a w szczególności wolińsko-duńskiej (poprzez osobę Haralda Sinozębego oraz Johannesa Bugenhagena), będącej przyczyną tego spotkania ksiądz Jan Zalewski przedstawił delegację Królestwa Danii. Zebrani dokonali wpisu do księgi pamiątkowej Gminy Wolin oraz wysłuchali wiązanki przepięknych pieśni w wykonaniu chóru Julin.

Uroczystość oddania hołdu zmarłemu w Wolinie duńskiemu królowi Haraldowi Sinozębemu rozpoczęła się pod pamiątkowym obeliskiem w pobliżu Muzeum Regionalnego im. Andrzeja Kaubego.

 

Po przypomnieniu jego sylwetki oraz wspólnym odśpiewaniu modlitwy Ojcze Nasz po łacinie, uczestnicy uroczystości w procesji udali się do wolińskiej Kolegiaty p.w. św. Mikołaja Biskupa, gdzie Metropolita ks. Andrzej Dzięga odprawił Mszę św. Czytania Lekcji i Ewangelii oraz pozdrowienia dla uczestników spotkania odbyły się zarówno w języku polskim jak i duńskim.

 

W czasie homilii Metropolita Szczecińsko-Kamieński powiedział m.in.: „Harald Sinozęby był tak ważny dla Danii jak Mieszko I dla Polski, obaj oni wprowadzili do rządzonych przez siebie krajów chrześcijaństwo. Przez te decyzje ukształtowali swoje kraje na całe tysiąclecie”. Arcybiskup ks. Andrzej Dzięga przypomniał także Matkę Królów Sygrydę-Storrådę, córkę Mieszka I i Dobrawy. To ona, Księżniczka polska, królowa Szwecji, Danii, Norwegii i Anglii wychowana na kulcie św. Wojciecha zaniosła to otwarcie na inne narody do tych krajów, otwarcie trwające w krajach Skandynawskich do dziś.

 

Po zakończeniu Uroczystości w Wolinie, dostojni goście udali się do Kamienia Pomorskiego, gdzie w miejscowej XII wiecznej katedrze pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela odbyło się nabożeństwo ekumeniczne. Uroczystość ta była nawiązaniem do uroczystości, jaka odbyła się z udziałem Metropolity Szczecińsko-Kamieńskiego w dniu 4 września 2011 roku w katedrze w Roskilde (Dania), miejscu wiecznego spoczynku Haralda Sinozębego także upamiętniającą 1025 rocznicę śmierci tego króla.

 

Harald Sinozęby był pierwszym królem, który zjednoczył Duńczyków oraz wprowadził w całym państwie jednolitą religię: chrześcijaństwo. Zrobił to prawie w tym samym czasie co Mieszko I. Harald nie odniósł tak wielkich sukcesów jak Mieszko I. Po długotrwałym konflikcie utracił na rzecz cesarza Ottona II południową Jutlandię. Przeciwko Haraldowi wystąpił wychowany w wierze pogańskiej jego własny syn Swen Widłobrody. W 980 roku Swen ogłosił się królem Danii. Harald zbiegł przed synem do Jomsborga, miasta u ujścia Odry czyli dzisiejszego Wolina, gdzie zmarł w wyniku odniesionych ran i tam został pochowany. Kilka lat później Swen Widłobrody przeniósł zwłoki ojca do Danii i pochował w katedrze w Roskilde, w pierwszym kościele, zbudowanym przez króla Haralda Sinozębego. Pamięć o królu Haraldzie Sinozębym przetrwała dłużej niż o jakimkolwiek innym wikingu.

 

LINK (do tekstu i fotogalerii):

 

http://www.wolin.pl/wolin/aktualnosci/955-po-1025-latach-duczycy-modlili-si-w-woliskiej-kolegiacie.html

 

 

-  -

 

 

Nabożeństwo ekumeniczne 5 października 2012 r. w Bazylice Archikatedralnej.

Na stronie internetowej Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.

 

Ekumeniczna wizyta katolików i luteran z Danii

 

W dniach od 4 do 5 października br. w naszej Archidiecezji gościliśmy duńską delegację kościelną przybywającą na nasze ziemie z okazji przypadającej w obecnym roku 1025 rocznicy śmierci duńskiego Króla Haralda Sinozębego, który „uczynił Duńczyków chrześcijanami”, a - według podania Adama z Bremy - zmarł w Wolinie 1 listopada 987 r.

 

Ta rocznica jest okazją, by odwołać się do wspólnego dziedzictwa Danii i Polski, które sięga czasów chrześcijańskiej Europy i niepodzielonego Kościoła.

 

Delegacja uczestniczyła w nabożeństwie ekumenicznym, które odbyło się 5 października 2012 r. w Bazylice Archikatedralnej.

 

Zdjęcia: ks. infułat Edmund Cybulski

 

LINK (do tekstu i fotogalerii):

http://www.diecezja.szczecin.pl/fotogalerie/1628-Ekumeniczna-wizyta-katolikow-i-luteran-z-Danii

 

 

-  -  -

 

 

Stosunki duńsko-polskie

od Eryka Pomorskiego do dzisiaj

 

Odczyt Benta Christensena na konferencji na wydziale humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego 5 października 2012 r. Z okazji 1025/26 rocznicy śmierci, w Wolinie, duńskiego Króla Haralda Sinozębego - Błędy poprawił pan Roman Śmigielski.

 

-

 

Wstęp. Duńczycy i Słowianie

 

Na początku nie było ani Duńczyków ani Polaków. W krajach skandynawskich żyli Germanie północni, którzy od III wieku mówili po pranordycku. Dopiero od XI wieku wyodrębnił się język duński. Ale już od X wieku nazwa "Danmark" (Dania) oznaczała terytorium mniej więcej odpowiadające terytorium dzisiejszej Danii. Przed Haraldem Sinozębym żyli duńscy królowie - którzy w każdym razie rządzili Jutlandią.

 

W tym odczycie bardzo dokładnie opieram się na sześciotomowej pracy Dansk Udenrigspolitiks Historie (Historia duńskiej polityki zagranicznej, DUH), w której duńska polityka zagraniczna zaczyna się w IX wieku. Kiedy król Godfred (albo Gudfred, po polsku Gotfryd) na początku IX wieku wzmocnił istniejące wały, które później stały się "Dannevirke" (Wałami Duńskimi), było to w celu obrony przed Saksończykami z południa i plemionami słowiańskimi ze wschodu. (W VII wieku obszar zamieszkany przez Słowian rozciągał się aż do Łaby i Soławy).

 

Harald Sinozęby, jak wiadomo, miał bliskie stosunki z Słowianami, zwłaszcza tutaj w obszarze szczecińskim (Wolin = Jomsborg?). Wspomnę tylko, że jego żona o duńskim imieniu Tove (Tofa) była córką księcia obodryckiego Mściwoja (Mistivoj).

 

Było wiele kontaktów między Duńczykami a Słowianami zamieszkałymi na południe od Morza Bałtyckiego, nie tylko kontaktów pokojowych, lecz także wojennych. W niektórych przypadkach Dania była w sojuszu z Obodrytami przeciwko Saksończykom. Dopiero od ok. 1100 r. słyszymy o pirackich rajdach Wendów[i] na Danię - i o duńskich akcjach odwetowych. Ale skończyło się na tym, że Saksończycy i Duńczycy prowadzili krucjaty i wojny podbojowe przeciwko Wendom. W dniu 15 czerwca 1169 r. Duńczycy zdobyli Arkonę i tym samym zdobyli kontrolę nad Rugią - która odtąd należała do Diecezji Roskilde!

 

Ja mieszkam na wyspie Lolland nad Morzem Bałtyckim, gdzie do dziś dzień są wsie i miejscowości z nazwami słowiańskimi dlatego, że Wendowie osiedli się tutaj, na przykład Tillitse.

 

W XIII wieku Dania panowała nad strefą szerokości 100-200 km na południe od Bałtyku, od Holsztynu aż do granicy Litwy, a także nad obszarami w północnej części Estonii i wyspami Dagø i Øsel. - Gotlandia została zdobyta dopiero w 1361 r. (przez Waldemara IV Odnowiciela (Atterdag)). W naszym kontekście jest to szczególnie interesujące, że wyspa ta w latach 1436-1449 była gniazdem korsarskim Eryka Pomorskiego. Dania została zmuszona do oddania Gotlandii Szwecji w 1645 r.

 

Ale po bitwie pod Bornhöved w 1227 r. duńskie panowanie się zakończyło. W tym czasie obszar państwa polskiego nie sięgał na północ od Warty. Przejdę więc teraz do czasu, kiedy istniało już państwo duńskie i państwo polskie, i kiedy państwa te miały stosunki wzajemne, a mianowicie do czasów duńskiego króla Eryka Pomorskiego i polskich królów Władysława II Jagiełły i Władysława III Warneńczyka.

 

 

Czasy Eryka Pomorskiego

 

Eryk urodził się w 1382 r. i panował w latach 1396-1439 (nad Norwegią już od 1389 r., nad Danią od 1396 r., nad Unią Kalmarską, czyli Danią, Norwegią i Szwecją od 1397 r.), ale na początku, tj. do 1412 r., królowa Małgorzata I panowała jako regentka. Władysław II panował w latach 1386-1434, a Władysław III w latach 1434-1444.

 

Nazwanie Eryka "Pomorskim" wywodzi się z faktu, że był on synem księcia pomorskiego Warcisława VII. Jego matką była siostrzenica królowej Małgorzaty, córki króla Valdemara Atterdaga (Odnowiciela). Eryk był więc prawnukiem Valdemara Atterdaga. W duńskich tekstach słowiańskie imię Eryka pisze się "Bugislav", ale po polsku jego imię to "Bogusław". Bogusław urodził się w Darłowie, 160 km na północny wschód od Szczecina, zmarł też w Darłowie w 1459 r. i został pochowany w miejscowym kościele Najświętszej Marii Panny.

 

Po zakończeniu soboru w Konstancji, w lipcu 1419, Eryk Pomorski zawarł sojusz z Polską, przeciwko Zakonowi Krzyżackiemu. Ale do małżeństwa jego brata stryjecznego (i może następcy) Bogusława IX z Jadwigą, córką Władysława II Jagiełły nie doszło.[ii]

 

W 1424 r. w drodze na spotkanie z niemieckim cesarzem, które odbyło się w Ofen (Budapeszcie), Eryk zatrzymał się w Krakowie, polskiej stolicy, gdzie spotkał nową królową. W drodze do domu Eryk towarzyszył cesarzowi, i oboje uczestniczyli w uroczystościach koronacyjnych królowej.

 

Polska była jednym z bałtyckich mocarstw, z którymi Dania miała szczególne stosunki. Pozostałymi mocarstwami były: Hanza, Zakon Krzyżacki i Rosja. Czasami Dania i Polska były sojusznikami. Kilka razy miasto Gdańsk (Danzig) odgrywało jakąś rolę, razem z Danią albo przeciwko Danii. I wojna północna (Północna wojna siedmioletnia) 1563–1570 zakończyła się pokojem w Szczecinie (Stettin) 13 grudnia 1570 r. (z dodatkowym duńsko-polskim traktatem 15 grudnia). Zresztą sojusz, który był podstawą tej wojny, został zawarty na spotkaniu w Szczecinie.

 

W 1585 r. duński król Fryderyk II sprzedał Diecezję Kurlandzką (na zachód od Rygi) polskiemu królowi Stefanowi Batoremu za 30.000 talarów. Mieszkańcom, którzy protestowali przeciwko przejściu pod władzę katolicką, została zagwarantowana wolność religijna. Ale później król polski dał diecezję w zastaw księciu Prus.

 

Teraz przejdę do polskiego uczestnictwa w ratowaniu Danii w latach 1658-1659.

 

 

Polska dywizja Stefana Czarnieckiego w Danii 1658-1659

 

W sierpniu 1658 r. - zaledwie sześć miesięcy po pokoju w Roskilde - król szwedzki Karol Gustaw zaatakował Danię. Ale Dania była wspierana przez Holandię, Brandenburgię, cesarza niemieckiego oraz Polskę, a jesienią 1658 r. armia niemiecko-polska wkroczyła na półwysep Jutlandzki (Jylland) i wyparła Szwedów, którzy w następnym roku ponieśli decydującą klęskę na Fionii (wyspa Fyn) (bez uczestnictwa Polaków, którzy już opuścili Danię).

 

Już w pierwszej wojnie z Karolem Gustawem król duński Fryderyk III posłał ponaglający list do Jana II Kazimierza z prośbą o natychmiastową pomoc militarną. I król polski wysłał dywizję pod dowództwem Stefana Czarnieckiego do pomocy Duńczykom. Ale z powodu warunków pogodowych i terenowych Czarniecki utknął na Pomorzu Zachodnim. W wrześniu 1658 r. Czarniecki ruszył ponownie - z dywizją, która liczyła 4500-5000 żołnierzy.

 

W dniu 14 grudnia polskie oddziały przeprawiły się przez cieśninę Alssund (między Jutlandią a wyspą Als) - co wspomina trzecia zwrotka polskiego hymnu narodowego:

 

Jak Czarniecki do Poznania

Po szwedzkim zaborze,

Dla Ojczyzny ratowania

Wrócim się przez morze.

 

"My" (Wrócim) - to w rzeczywistości polscy legioniści, którzy w wojnie rewolucyjnej walczyli we Włoszech po stronie francuskiej.

 

Rankiem 14 grudnia 1658 alianci byli przy brzegu cieśniny Alssund. Najpierw przeprawiła się piechota brandenburska. Ale Szwedzi stawiali silny opór. Czarniecki postanowił więc przeprawić swoją jazdę - na małych barkach, które ciągnęły za sobą płynące konie. W tym miejscu (około 2 km na północ od zamka w Sønderborgu) szerokość cieśniny wynosi 400-500 m. Przeprawa udała się, i żołnierze Czarnieckiego rozbili Szwedów, którzy wycofali się do zamków Sønderborg i Nordborg. W nocy z 16 na 17 grudnia Szwedzi ewakuowali całą załogę zamku w Sønderborgu okrętami wojennymi.

 

W dniu 18 grudnia alianci zdobyli zamek Nordborg, i rankiem 25 grudnia (dzień Bożego Narodzenia!) zdobyli zamek Koldinghus (w mieście Kolding na Jutlandii). Od 7 lutego kwatera Czarnieckiego znajdowała się w mieście Aarhus. 27 maja została zdobyta twierdza Frederiksodde (Fredericia). W dniu 27 sierpnia 1659 polskie wojska udały się z powrotem do Polski.

 

Mógłbym uzupełnić to podsumowanie kilkoma słowami o spotkaniu polskich wojsk z Duńczykami, zarówno o bardziej zabawnych epizodach, jak Polacy i Duńczycy poznawali się nawzajem, jak i o bardziej nieprzyjemnych epizodach związanych z tym, że polscy żołnierze musieli wyżywić się kosztem kraju, w którym przebywali.

 

 

Dania i Polska w okresie 1660-1945

 

Podczas Wielkiej wojny północnej 1700-1721 Dania i Rzeczpospolita Obojga Narodów były członkami sojuszu przeciwko Szwecji (z wyjątkiem okresu panowania Stanisława Leszczyńskiego 1705–1709). Oprócz tego nie mam wiele do powiedzenia na temat relacji między Danią a Polską w okresie do 1945 r.

 

Dania - jako mały kraj - była zaniepokojonym świadkiem rozbiorów Polski, a od 1795 r. jej całkowitego zniknięcia z mapy Europy. W Danii wykazywano dużą sympatię wobec Polaków. Szczególnie polskie powstania 1830-1831 i 1863 były obserwowane w Danii ze współczuciem.

 

Jednym z przykładów sympatii wobec Polski wśród duńskich osobowości kultury jest wielki duński krytyk literacki Georg Brandes, ojciec duńskiego naturalizmu, autor "nowoczesnego przełomu" w latach 1870-ych. Brandes był bardzo zaangażowany w losy Polaków i odwiedził Polskę kilka razy (1885, 1887, 1894, 1898). W 1888 r. opublikował książkę pt. Indtryk fra Polen (Impresje z Polski). Polska wersja zatytułowana "Polska" pojawiła się, o ile wiem, w tym samym roku.

 

W 1893 r. pierwsi polscy pracownicy sezonowi przybyli do Danii, ostatni w 1929 r. To były przede wszystkim młode kobiety z Galicji, które pracowały na duńskich polach buraków cukrowych, przy pieleniu i zbiorach. Podczas I wojny światowej Polacy nie mogli wrócić do domu, więc prawie wszyscy pozostali w Danii.

 

Po I wojnie światowej w Danii wykazywano wielką sympatię dla odrodzonej Polski i wiele zrobiono w celu promowania stosunków gospodarczych i działalności duńskich firm w Polsce. Ale jeśli chodzi o stosunki polityczne, Dania wykazywała widoczną powściągliwość. Polska chciała nawiązać bliskie stosunki z krajami skandynawskimi, które mogłyby stanowić przeciwwagę wobec Związku Radzieckiego i Niemiec. Ale jak napisano w Dansk Udenrigspolitiks Historie (Historia Duńskiej Polityki Zagranicznej): "Im więcej młode państwa [łącznie z krajami bałtyckimi] szukały zbliżenia z Danią aby zdystansować się od swoich wielkich sąsiadów, tym bardziej Dania się dystansowała od nich, aby utrzymywać dobre stosunki z tymi właśnie mocarstwami" (DUH IV 246).

 

Napaść nazistowskich Niemiec i Związku Radzieckiego na Polskę we wrześniu 1939 r. była i w Danii śledziona z przerażeniem i współczuciem, i niewątpliwie losy Polski (faktyczna bierność Wielkiej Brytanii i Francji) stanowiły w pewnym stopniu podstawę decyzji rządu duńskiego o akceptacji okupacji przez nazistowskie Niemcy 9 kwietnia 1940 r.

 

 

Dania i Polska w okresie zimnej wojny

 

Tak jak od września 1939 r. do maja 1945 r., tak też ze szczególnym zainteresowaniem i współczuciem śledziliśmy w Danii historię Polski w okresie od maja 1945 r. do września 1989 r. Ale czynniki, które miały znaczenie w okresie międzywojennym, wciąż miały znaczenie: W Danii zainteresowania i współczucia dla Polaków nie brakowało, ale stanowisko państwa duńskiego było bardzo ostrożne. Jednak nie tylko Duńczycy w ogóle, lecz także duńscy politycy widzieli w Polakach coś szczególnego.

 

W okresie zimnej wojny Polska jako członek Układu Warszawskiego proponowała różne plany odprężenia i rozbrojenia (plany Rapackiego i Gomułki), i Dania zawsze chciała wykorzystywać możliwości, które plany te dawały do wzmocnienia kontaktów z Polską.

 

We wrześniu 1959 r. minister spraw zagranicznych Danii J.O. Krag złożył oficjalną wizytę w Polsce - pierwszą tego rodzaju wizytę ministra z kraju NATO. Krag rozpoczął duńską "politykę wschodnią", z której nowy minister spraw zagranicznych Per Hækkerup znany był w połowie lat 1960-ych.

 

Po serii wizyt w Czechosłowacji, Polsce i Jugosławii późnym latem 1965 r. Per Hækkerup złożył sprawozdanie Komisji Polityki Zagranicznej (Udenrigspolitisk Nævn) o interesujących rozwojach w tych krajach. Dotyczyło to zarówno rosnącego poczucia narodowego jak i dążenia do rozwoju bardziej liberalnych systemów gospodarczych. I zauważył on wyjątkowo silne zainteresowanie poszerzaniem kontaktów z mniejszymi krajami Europy Zachodniej. Per Hækkerup podkreślił, że trzeba kontynuować ten dialog małych państw na wskroś żelaznej kurtyny, i przede wszystkim uważał nieformalne rozmowy z przywódcami Europy Wschodniej za bardzo interesujące. Szczególną rolę odgrywał Rapacki. Hækkerup i jego wyżsi urzędnicy byli pod wrażeniem szczerości i zaangażowania polskiego ministra spraw zagranicznych (DUH V 582).

 

Podczas mojej służby wojskowej w latach 1962-1964 byłem szkolony na tzw. oficera językowego – w języku rosyjskim. (W 1968 r. zostałem magistrem filologii duńskiej i rosyjskiej). Po 1964 r. służyłem kilka tygodni w roku jako oficer rezerwy. Prawie wyłącznie służyłem jako oficer wywiadu taktycznego (na wyspie Bornholm). Pewnego dnia usłyszeliśmy, że niektórzy z naszych młodszych kolegów zostali "przeniesieni" z rosyjskiego na - polski! I w latach 1972-1993 szkolono także oficerów językowych w języku polskim od podstaw. (Ja zacząłem swoje samouctwo języka polskiego w 1990 r. I było to w kontekście kościelnym!).

 

To, co wtedy usłyszeliśmy, jest teraz powszechnie znane, a mianowicie, że dwie polskie dywizje byłyby wśród pierwszych jednostek Układu Warszawskiego, które zaatakowałyby Danię. Bardzo to nas wszystkich martwiło. Byłoby to tragedią w tragedii, jeśliby faktycznie doszło do walki z Polakami, którzy zostaliby zmuszeni do udziału w ataku na nas. Jednostkami tymi były 7. Dywizja Desantowa i 6. Dywizja Powietrzno-Desantowa. Te dwie polskie dywizje miały - wraz z jednostkami radzieckimi i wschodnioniemieckimi - zdobyć wyspę Zelandię.

 

Ale wracam do polityki zagranicznej. W zasadzie jest to ten sam wzór. Tak było też w sytuacji wokół inwazji państw Układu Warszawskiego na Czechosłowację w nocy na 21 sierpnia 1968 r. Stanowiskiem rządu duńskiego było, że "histeryczne nastawienie" nie przyniesie korzyści nikomu. I duńsko-polski dialog odprężenia był kontynuowany. Dania nawet grała rolę mediatora i posłańca między Bonn a Warszawą.

 

Powodem przesunięcia oficjalnej wizyty w Polsce ministra spraw zagranicznych Poula Hartlinga (który, nawiasem mówiąc, był wyświęconym na pastora teologiem) była (choć nie mówiono tego publicznie) antysemicka kampania w Polsce w 1968 r. (około 3000 polskich Żydów uciekło do Danii). Później wizyta duńskiego ministra spraw zagranicznych została przełożona z powodu polskiej irytacji za rzekomą duńską zachętę dla polskich Żydów do emigracji do Danii. Dopiero w kwietniu 1972 r. duński minister spraw zagranicznych znów złożył wizytę w Polsce.

 

I oprócz wiedzy rządu duńskiego o wyżej wymienionych planach ataku na Danię, Służba Wywiadu duńskiej policji (Politiets Efterretningstjeneste, PET) skonstatowała, że rozmiar działalności wywiadu polskiego w Danii przewyższał tylko wywiad radziecki. Z tego powodu polskie życzenia w sprawach porozumienia o ruchu bezwizowym i umowy konsularnej nie zostały spełnione. - Plany ataku stały się znane opinii publicznej przez, między innymi, artykuł o nich w gazecie Berlingske Tidende z 15 lutego 1976 r.

 

Ale inne umowy zostały zawarte, przede wszystkim w sprawach dotyczących zasobów i środowiska Morza Bałtyckiego. I choć wzrastająca działalność polskiej marynarki wojennej w obszarze bałtyckim doprowadziła do duńskiego niepokoju i duńskich uwag, na przykład podczas oficjalnej wizyty premiera Ankera Jørgensena w Polsce w październiku 1976 r. I mimo że strona polska była niezadowolona z duńskiej krytyki prasowej dotyczącej warunków panujących w Polsce "zachowany był jednak stosunkowo otwarty klimat dyskusji pomiędzy krajami" (DUH VI 165f).

 

I nastąpiły lata 1980-te. Duński rząd uważnie śledził wydarzenia w Polsce po strajkach i porozumieniach w sierpniu 1980 r., i wśród Duńczyków panowało wielkie współczucie dla ludzi w Polsce i dla Solidarności. Jedną z rzeczy, które zaniepokoiły rząd duński, i do których rząd się przygotowywał było to, że gwałtowny rozwój wypadków w Polsce, być może w kontekście sowieckiej inwazji, mógłby doprowadzić do dużych przepływów uchodźców na Bornholm. W rzeczywistości do Danii w latach 1980-tych przybyło sporo tak zwanych uchodźców solidarnościowych.

 

Rząd duński postępował tak, jak mają w zwyczaju duńskie rządy, a mianowicie bardzo ostrożnie, czasami krytycznie i bez zrozumienia wobec postulatów Solidarności i Polaków. "Duński rząd był przeciwny temu, aby sytuacja została wykorzystana w polityce międzynarodowej i nie miał sympatii dla kół na Zachodzie, które chciały konfrontacji" (DUH VI 235). Ale Dania wciąż udzielała Polsce pomocy humanitarnej. W latach 1980-tych z strony duńskiej, w wysokim stopniu przez osoby i organizacje prywatne i organizacje pozarządowe, na przykład Czerwony Krzyż i DanChurchAid (Folkekirkens Nødhjælp, odpowiednik Caritasu przy Duńskim Kościele Ludowym), była udzielana znaczna pomoc humanitarna i inne wsparcie dla Polski.

 

Duński ruch związkowy został skrytykowany za swoją bezczynność w odniesieniu do wydarzeń w Polsce w latach 1980-tych, ale i tak poszedł dalej niż "jego" partia Socialdemokratiet (Partia Socjaldemokratyczna).

 

Ale wszystko skończyło się bardzo dobrze. Polska, Węgry i Czechy przystąpiły do NATO w 1999 roku, czego Dania była jednym z największych zwolenników. A po szczycie Unii Europejskiej w Kopenhadze w 2002 r. Polska i dziewięć innych krajów kandydujących przystąpiły do Unii.

 

Mówiąc o NATO tutaj w Szczecinie powinniśmy wspomnieć o utworzeniu w 1999 r. nowego duńsko-niemiecko-polskiego korpusu, Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód (Multinational Corps Northeast), składającego się z trzech dywizji, duńskiej, niemieckiej i polskiej. Siedziba tego korpusu jest tutaj w Szczecinie, w Koszarach Bałtyckich (Baltic Barracks).

 

Teraz we wszystkich dziedzinach i na wszelki sposób istnieją bardzo dobre stosunki między Danią a Polską. Są wprawdzie pewne problemy z "polskim hydraulikiem", i innymi polskimi robotnikami oraz z polskimi przestępcami, którzy działają w Danii. Ale wszystko będzie dobrze. Za czym tęsknię najbardziej, to, aby nie tylko w duńskim systemie politycznym, lecz także wśród całej duńskiej ludności dostrzegano wiele zalet i wielki potencjał Polski i Polaków. Ale to nastąpi. Przewiduję świetlaną przyszłość dla stosunków między Polską a Danią, starymi sąsiadami bałtyckimi.

 

Pastor emeryt, doktor teologii i magister filologii duńskiej i rosyjskiej Bent Christensen

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Polowizja:

 

Uroczystość w Slaglille

 

12 listopada 2011 r.

 

Polowizja pisze: Na cmentarzu w Slaglille, będącym miejscem spoczynku 4 polskich lotników, w uroczystym złożeniu wieńców uczestniczyli m.in. Ambasador Rafał Wiśniewski, Attaché Obrony Jarosław Miłowski, Konsul Dobrosława Siemianowska. W uroczystości wzięli również udział przedstawiciele Hjemmeværnet (duńska obrona cywilna) i reprezentanci Polonii. Złożono także kwiaty na grobie rodziny Christensen, która zginęła 17 września 1943 r., gdy zestrzelony Halifax z polską załogą spadł na ich dom. - LINK (duński i angielski tekst, m. i. o "Flyverhuset", t.j. "Dom lotników", czyli "The Airmen´s House", obecny dom na miejscu, gdzie w 1943 mieszkała rodzina Christensen): https://www.airmen.dk/p223.htm

 

-

 

http://www.polowizja.dk/2011_14.html

 

Odbiór programów Polowizji.dk jest możliwy jedynie przy pomocy programu Flash Player 10, który można bezpłatnie pobrać w tym miejscu http://get.adobe.com/flashplayer

 

Zob. też duńską podstronę "Internationalt".

 

Inne linki (do moich albumów facebookowych):

 

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.161279593905914.35452.100000716224349&type=1&l=a58d5a3ed1

 

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.124122694288271.12663.100000716224349&type=1&l=4bd96445c0

 

Jeszcze inny link (wszystko o tych wydarzeniach):

http://niebieskaeskadra.pl/?control=2&id=1136

 

 

 

*  *  *

 

 

 

1025 rocznica śmierci Haralda Sinozębego

 

Moje słowa o Haraldzie Sinozębym na początku nabożeństwa w Katedrze w Roskilde 4 września 2011 roku. (Po tym tekście dodaję "Przebieg nabożeństwa" i link do zdjęć).

 

Harald Blåtand, czyli Harald Sinozęby urodził się około roku 911. Jego ojciec Gorm Stary był - prawdopodobnie - tylko królem Jutlandii. Matką Haralda była królowa Tyra. O jej pochodzeniu nic nie wiemy. Duński kronikarz Saxo pisze, że była ona córką angielskiego króla. Interesujące! Ale nic na ten temat nie wiemy. Być może była chrześcijanką. Ale tego też nie wiemy!

 

Napis na kamieniu runicznym Haralda w Jelling w Jutlandii, czyli na "świadectwie chrztu Danii" brzmi:

 

Harald król kazał ten pomnik postawić dla Gorma, ojca swojego i dla Tyry, matki swojej, ten Harald, który zdobył całą Danię i Norwegię i uczynił Danów chrześcijanami.

 

Harald założył państwo duńskie w tym samym okresie, w którym Mieszko I założył państwo polskie. Harald przyjął chrzest około roku 965, Mieszko w 966 roku. Paralela ta jest ważną częścią tego, co obchodzimy dzisiaj. W 1536 roku Dania wprowadziła reformację, a Polska pozostała krajem rzymsko-katolickim, to jest przeważnie rzymsko-katolickim. Ale mamy wciąż ten sam chrzest, i dzisiaj obchodzimy to nabożeństwo na tej wspólnej podstawie.

 

Harald na ogół utrzymywał dobre stosunki ze Słowianami. W latach 70 X wieku sprzymierzył się z Obodrytami. Później popierał Słowian Połabskich podczas wielkiego powstania, które wybuchło w 983 roku. Jedną z żon Haralda była córka księcia obodryckiego Mściwoja.

 

O śmierci Haralda Sinozębego kronikarz Adam z Bremy pisze, że w Danii doszło do wojny domowej między Haraldem a jego synem Swenem (Widłobrodym). Zwyciężone zostało stronnictwo Haralda, i sam Harald, ciężko raniony, wsiadłszy na okręt schronił się do miasta Słowian Jumne. (Może Jumne to "Jomsborg", czyli dzisiejszy Wolin na północ od Szczecina). Tam po paru dniach zmarł. Według Adama Harald został pochowany w Roskilde w kościele Św. Trójcy, który sam założył.

 

Wciąż jest spór o to, co Adam tu pisze. Ale dzisiaj jesteśmy tutaj w Katedrze w Roskilde. I cieszymy się z tego, że możemy obchodzić 1025 rocznicę śmierci Haralda Sinozębego. 25 lat temu nie byłoby to możliwe. Cieszymy się z tego, że sytuacja w regionie Morza Bałtyckiego znowu jest normalna - a nawet lepsza niż kiedykolwiek! I cieszymy się z tego, że dzisiejsza uroczystość jest też początkiem nowych stosunków między Diecezją Roskilde a Archidiecezją Szczecińsko-Kamieńską.

 

-

 

LINK DO ZDJĘĆ:

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.254407451259794.69069.100000716224349&l=38f2909911&type=1

 

-

 

Przebieg nabożeństwa

 

Procesja (wejście)

 

Pieśń: “Den signede dag med fryd vi ser”. (Błogosławiony dzień z radością oglądamy. - Tylko po duńsku)

 

O Haraldzie Sinozębym. - Om Harald Blåtand. - Pastor Bent Christensen.- Pastor Maria Harms

 

Pieśń: “Lover den Herre, den mægtige konge med ære” / “Pochwal, mój duchu, Mocarza wielkiego wszechświata

 

Pastor Maria Harms: Pozdrowienie (1. Kor. 1, 3). Modlitwa. Czytanie Ewangelii (Jan 17, 20-26). Kazanie

 

Pieśń: “Nu bede vi den Helligånd” (Prosimy Ducha dziś Świętego. - Tylko po duńsku)

 

“Pozdrowienia”

Andrzej Dzięga, arcybiskup metropolita szczecińsko-kamieński

Czeslaw Kozon, biskup Kopenhagi

Peter Fischer-Møller, biskup Diecezji Roskilde

 

Fadervor / Ojcze Nasz (wszyscy, po duńsku i po polsku)

 

Pastor Maria Harms: Błogosławieństwo aaronickie

 

Pieśń: “Nærmere, Gud, til dig” / “Być bliżej Ciebie chcę”

 

Procesja (wyjście)

 

-

 

LINK DO ZDJĘĆ:

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.254407451259794.69069.100000716224349&l=38f2909911&type=1

 

 

 

*  *  *

 

 

 

BORNHOLM - WYSPA I SYMBOL

 

Przedstawienie powieści Huberta Klimko-Dobrzanieckiego „Bornholm, Bornholm” przez byłego mieszkańca wyspy

 

[INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny. Nr. 2-3 (76-77) 2011 (lato-jesień). - Wydawca: Federacja „Polonia” (w Danii). - Sam napisałem ten artykuł po polsku, ale mój tekst poprawiła redakcja].

 

 

Jestem odbiorcą newslettera Wydawnictwa Znak i na początku lutego 2011 r. otrzymałem e-mail z tematem „Bornholm, Bornholm”. Natychmiast wytrzeszczyłem oczy. Co to jest? Okazało się, że był to tytuł nowej powieści polskiego pisarza Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, którego przedtem nie znałem. Znalazłem informacje o książce na stronie internetowej wydawnictwa i kupiłem ją przez Internet.

 

Moją wyspą (nad Bałtykiem) jest Lolland, gdzie urodziłem się, przeżyłem największą cześć mego życia i wciąż tu mieszkam. Ale w pewnej mierze moją wyspą jest też Bornholm. W 1964 roku służyłem tam jako tak zwany porucznik językowy (język rosyjski). Była to część mojej obowiązkowej służby wojskowej. A potem służyłem tam kilka tygodni w roku jako oficer rezerwy. Byłem (taktycznym) oficerem wywiadowczym - najpierw w sztabie Bornholms Værn (małej brygady „Obrona Bornholmu”), potem w sztabie jednego z batalionów piechoty. W latach 1971-1974 byłem proboszczem w parafiach Pedersker i Povlsker w południowo-wschodniej części Bornholmu, a od 1972 r. też kapelanem wojskowym w Bornholms Værn.  W parafii Povlsker znajduje się miejscowość Dueodde z plażą i wieloma domkami letnimi.

 

Oczywiście byłem bardzo ciekawy, co w tej książce było o Bornholmie. W krótkim „Podziękowaniu” na stronie 245 autor pisze: „Nie sposób nie wspomnieć mieszkańców wyspy Bornholm, którą kilkakrotnie odwiedziłem. Wasze opowieści były bezcenne”. Spodziewałem się więc, że w książce będzie dużo o Bornholmie. Ale pod tym względem rozczarowałem się.  W książce jest wiele nazw bornholmskich miast i miejscowości: Allinge, Hasle, Nexø, Rønne, Sandvig i Svaneke oraz Sandkås i Tejn. Poza tym wyspa Christiansø – a ściśle mówiąc mały archipelag skalistych wysepek Ertholmene (Wyspy Groszkowe; gdyż wysepki Christiansø i Frederiksø są podobne do otwartego strąka grochu). Ale to nie znaczy, że wyspa Bornholm jako taka i jej mieszkańcy jako tacy grają rolę w tej książce. Bornholm jako wyspa, i właśnie jako wyspa, to przede wszystkim symbol. Mogłaby to być jakakolwiek wyspa, ale autor powieści jest Polakiem, jedną z postaci głównych jest Niemcem. Więc Bornholm to nasuwający się wybór. Jest to duńska, tj. obca wyspa niedaleko Polski i Niemiec, ze specjalną historią podczas Drugiej Wojny Światowej i po wojnie. Hubert Klimko-Dobrzaniecki oczywiście zna Bornholm, może też odwiedził tę wyspę, zanim wpadł na pomysł napisania tej książki, która kończy się bardzo dramatycznie w dzisiejszej Polsce!

 

Hubert Klimko-Dobrzaniecki urodził się w 1967 r. w Bielawie na Dolnym Śląsku. Studiował filozofię, teologię i filologię islandzką. Mieszkał dziesięć lat w Islandii (to też nordycka wyspa!). Wydał dwa tomiki wierszy po islandzku. Obecnie mieszka w Austrii. Poprzednio opublikował: Stacja Bielawa Zachodnia (zbiór opowiadań 2003), Dom Róży. Krýsuvík (dwie nowele 2006), Raz. Dwa. Trzy (powieść 2007), Kołysanka dla wisielca (powieść 2007), Wariat (zmieniona wersja Stacji Bielawa Zachodnia2007), Rzeczy pierwsze (powieść autobiograficzna 2009).

 

Jedną z nazw w powieści „Bornholm, Bornholm" jest Joboland, tj. park rozrywki Joboland - Brændesgårdshaven” (moja żona Anna i ja byliśmy tam z dziećmi). Do 1998 r. nazwa tego parku była tylko „Brændesgårdshaven” (tj. ogród gospodarstwa „Brændesgård”), i to prawdopodobnie znaczy, że „postać 1” opowiada „historię 1” po tym właśnie roku, tj. co najmniej 53 lata po Drugiej Wojnie Światowej. Po Epilogu autor podaje, że sama książka została napisana: „Bornholm - Wiedeń 2009-2010”.

 

W opisie książki wydawnictwo pisze: „Dwie narracje, dwie historie splecione niewidzialną nicią przypadku lub przeznaczenia ... Autor opowiada stylem balansującym na granicy powagi i żartu, kreuje świat, który obserwujemy z uśmiechem lub grymasem niedowierzania. Jednak ostateczne odpowiedzi na zadane pytania odnaleźć będziemy musieli sami”.

 

Są dwie historie i dwie [męskie] postacie główne. „Postać 1” urodziła się na Bornholmie, ale później zamieszkała w Anglii. Można więc powiedzieć, że jest w „historii 1” też „historia 3”, z innymi ważnymi postaciami. „Postać 2” jest Niemcem. Ale nic nie chcę więcej powiedzieć o tych historiach. Nie chcę pozbawić czytelników przeżycia śledzenia nie tylko historii każdej z dwóch głównych postaci, lecz także, stopniowo, wykrywania, co ich łączy.

 

W książce jest kilka wzmianek o bornholmskiej rzeczywistości. Podaję kilka przykładów (z numerami stronic w nawiasach): O jednej z innych postaci powieści: „Trzymał ... złote monety, które jakimś sposobem zdobył od Rosjan, jak jeszcze tu siedzieli” (50). „Postać 1” w pewnym okresie jeździła do miasta Hasle do wędzarni i zarabiała tam (63).  W rozdziale 12 plaża koło Sandvigu gra ważną i symboliczną rolę (88-91).  Pod koniec powieści, w rozdziale XXXII, pocisk V1 Wernhera von Brauna(!) wchodzi w narrację, mianowicie 22 sierpnia 1943 r., kiedy w rzeczywistości taki pocisk wylądował na Bornholmie. Jest to pod wielu względami jeden z najważniejszych - i najbardziej zabawnych! - rozdziałów (235-237).

 

Jest parę miejsc, gdzie „Postać 1” sama mówi kluczowe rzeczy dotyczące symboliki powieści: „... a może to jest tak, że to miejsce, ta wyspa działa na tych, którzy się tu urodzili, jak echo. Gdziekolwiek będziesz poza nią, zawsze odbije się echem w twoim sercu i wrócisz, nawet jeślibyś z tym miejscem wiązał najgorsze wspomnienia” (72).  „A kiedyś znowu pomyślałem, że to nie ty mnie przyciągasz ... tylko wyspa. Że to od niej nie mogę się uwolnić, że jest stale powracającym echem. Albo ty powracasz, albo ona powraca. Już ci kiedyś mówiłem, że jak ktoś jest z wyspy, to nie ucieknie, chyba że na inną, ale to też do końca nie działa” (140).

 

 

Na koniec kilka cytatów z recenzji:

 

„Powiedzieć, że Hubert Klimko-Dobrzaniecki napisał piękną powieść, to zbyt trywialne, ale tak właśnie jest. Bo w „Bornholm, Bornholm” daje się wyczuć ważenie słów, obrazów, emocji. Daje się wyczuć niespieszność akcji, wręcz powolne snucie opowieści, które zmierzają do określonego celu” (Joanna Mieszkowicz).

 

„Nostalgiczny nastrój skłania do refleksji. Refleksji nad naszymi własnymi więzieniami. Tutaj jego symbolem stał się Bornholm. A gdzie jest nasze więzienie?” (Anna Szczurek).

 

„Ludzie mieszkający na wyspach są w pewien sposób chronieni od reszty rzeczywistości – a jednak ich uczucia i to, co im się przytrafia jest nad wyraz uniwersalne, choć skąpane w sosie oddzielności” (em).

 

„Co łączy te dwie postacie? Nie jest jasno napisane. Możemy tylko się domyślać, uważnie czytać i wszystko będzie jasne. Czy polecam? Jak najbardziej!” (Irena Bujak).

 

„'Bornholm, Bornholm' to opowieść o nieudolnych próbach latania z podciętymi skrzydłami. To opowieść o mężczyznach, którzy związani są z wyspą nie tylko jako z miejscem, oni mają syndrom wyspy w swoich umysłach, oni sami są wyspami” (Marzena Molenda).

 

Myślę, że to wystarczy. Z wyższej wymienionych powodów sam nic więcej nie chcę powiedzieć o książce Od początku nie zamierzałem napisać recenzji, lecz tylko krótkie „przedstawienie” książki, w której duńska wyspa Bornholm gra swoją rolę, wyspa, która jest też moją wyspą - opowiedzieć coś o początkach mego zajmowania się językami słowiańskimi. Życzę wszystkim nowym czytelnikom dobrego przeżycia przy czytaniu powieści, zwłaszcza Polakom, którzy już znają wyspę Bornholm.

 

Bent Christensen

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Bliskie spotkanie z telenowelą "Plebania"

 

ANNA I BENT CHRISTENSEN ODWIEDZILI BESTA FILM W WARSZAWIE 18 LISTOPADA 2010 R.

 

[INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Federacji „Polonia”. Nr. 1 (75) 2011. - Wydawca: Federacja „Polonia” (w Danii). - Sam napisałem ten artykuł po polsku, ale redakcja poprawiła kilka błędów. - Duńska wersja na stronie "Internationalt". - Link na "Billedalbum" (album zdjęć): http://www.facebook.com/album.php?aid=51625&id=100000716224349&l=fb667a0b66 ].

 

 

W sprawozdaniu z naszych letnich wakacji „ sporet af Plebania” (Na tropie "Plebania", nr 4/2010) opowiedziałem między innymi o wizycie w biurze Besta Film w Warszawie, gdzie redaktor Wojciech Krzemiński zaprosił mnie do odwiedzenia studia Besta Film jesienią 2010 roku. 18 listopada 2010 stało się to rzeczywistością. Byliśmy w Szczecinie u dentysty, i pojechaliśmy pociągiem do Warszawy [NIE W INFORMATORZE: (odjazd Szczecin Główny 05.38, przyjazd Warszawa Centralna 10.56)].

 

Szef promocji Besta Film - Ewa Ogórek - bardzo przyjaźnie zajmowała się nami oraz całą klasą małych dzieci. Dzieci te miały spotkać jedną z głównych postaci serialu, gospodynię proboszcza Józefinę (Katarzyna Łaniewska). A podczas gdy czekały na nią, niektóre z nich z wielką ciekawością rozmawiały z nami, gośćmi z Danii. Rozmawialiśmy też z matką, która towarzyszyła dzieciom.

 

Później Ewa Ogórek zaprowadziła nas do studia. Ale po drodze zobaczyliśmy pierwszego z aktorów, których tak dobrze znamy, a mianowicie Marcina Piętowskiego, czyli wikarego Artura. On zareagował natychmiast, gdy Anna spontanicznie zawołała: "Hej Artur!". Ale była to na razie tylko krótka prezentacja, bo byliśmy po drodze do studia.

 

Pierwszym z pomieszczeń, które tak dobrze znamy, było mieszkanie czarnego charaktera, czyli gangstera Janusza Tracza (Dariusz Kowalski). Byliśmy też w nowym biurze Tracza. Już tutaj zobaczyliśmy rzeczywistość poza ramą obrazu - wszędzie przewody i rzeczy i nieporządek.

 

Następnym pomieszczeniem była kuchnia plebanii w Hrubielowie. Akcja serialu "Plebania" przecież została przeniesiona z fikcyjnej miejscowości Tulczyn do równie fikcyjnego bliskiego miasta Hrubielów (w rzeczywistości to Krasiczyn i [nazwa] Hrubieszów). Obecnie bohater serialu - proboszcz Antoni Wójtowicz (Włodzimierz Matuszak) - jest proboszczem w Hrubielowie - i nadal dziekanem fikcyjnego Dekanatu Hrubielowskiego w fikcyjnej Diecezji Zamojskiej. Charakterystyczny stół na środku kuchni był pełen różnego rodzaju wspaniałego jedzenia. To pryz tym stole stoi i pracuje Józefina, czyli Babcia Józia. Spieszyłem się, aby zrobić zdjęcie Anny i Ewy Ogórek przy tym stole. I teraz, kiedy oglądamy serial, i ten stół jest pod właściwym kątem mówię do Anny: „Tam stałaś razem z Ewą Ogórek!" [zdjęcie 1, nie w Informatorze]. I zaraz po tym Anna zrobiła mi zdjęcie z Ewą Ogórek przy choince. W czasie serialowym byliśmy tam przecież w dniach między Bożym Narodzeniem a sylwestrem [zdjęcie 2, nie w Informatorze].

 

Byliśmy też w innej kuchni. Myślę, że była to kuchnia w domu, w którym mieszka Wiki (Agnieszka Włodarczyk) razem z Joanną (Patrycja Szczepanowska) i jej mężem Osą (Maciej Wilewski). Wiki jest postacią, która stopniowo przybiera na znaczeniu. W listopadzie pracowała jako dziennikarka i zajmowała się m.in. wyjaśnieniem pewnych brudnych rzeczy w kampanii wyborczej byłego wójta w Tulczynie Karola Śliwińskiego (Adam Bauman), który jako marionetka gangstera Tracza walczy o stanowisko burmistrza w Hrubielowie. Karol Śliwiński wygrał wybory i został nowym burmistrzem, ale już wtedy coś się w nim działo, i było to coś najciekawszego w tej części serialu, który po okresie pewnego osłabienia odzyskał swój bardzo wysoki poziom, przede wszystkim w dziedzinie teologicznej. Rozumiem, że autorzy zechcieli zmienić środowisko, aby pokazać życie, w tym życie kościelne, w nowoczesnym polskim mieście, i jest to bardzo interesujące, ale dla nas serial miał swoją niezrównaną wielkość w okresie tulczyńskim. Joanna jest byłą policjantką, o której zwolnieniu z policji mógłbym dużo powiedzieć. Współpracowała z Wiki przy wyjaśnianiu brudnych rzeczy w kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi. Osa jest mężem Joanny, ale co więcej bratem gangstera Tracza! I było zupełnie fantastycznie, kiedy z okazji Wszystkich Świętych obaj bracia odwiedzili grób swojego ojca. Ich rozmowa przy grobie była bardzo interesująca, również z teologicznego punktu widzenia. Tracz czytane wspak, to czart, a absolutnymi przeciwnymi biegunami w serialu są Janusz Tracz i proboszcz Antoni Wójtowicz - są prawie dosłownie przedstawicielami Czarta/Diabła i Boga.

 

To, co tu opowiedziałem, daje pojęcie o tym, że wyjątkowość tego serialu polega na tym, że z dobrze dobranym korzystaniem ze środków opery mydlanej daje on nie tylko

głęboko teologiczny, lecz także zarówno realistyczny jak i krytyczny obraz życia we współczesnej Polsce.

 

Potem przeszliśmy przez pokój stołowy plebanii do kancelarii, gdzie między innym zobaczyliśmy zdjęcia na półce za biurkiem, które do tej pory najczęściej tylko widzieliśmy w tle. Pierwszym z nich jest zdjęcie biskupa fikcyjnej Diecezji Zamojskiej. Myślę, że nigdy słyszałem nazwiska biskupa, tylko tytuł (rolę gra Wojciech Duryasz). Ale być może słyszałem imię biskupa - z ust proboszcza Antoniego. Są oni bowiem przyjaciółmi od czasów seminarium duchownego. I stosunek ten ma wiele ciekawych wyników w bardzo autorytarnym systemie hierarchii kościelnej. Antoni Wójtowicz ma dość dużą swobodę mówienia i działania, także ze względu na to, że - jako proboszcz i dziekan - Antoni jest „troubleshooter” biskupa, tj. człowiekiem biskupa do rozwiązywania problemów. I oczywiście biskup może liczyć na jego całkowitą lojalność wobec Kościoła katolickiego - chociaż hasło proboszcza zawsze brzmi: „Kościół to ludzie” (a nie tylko system władzy). Ale są też zdjęcia prawdziwych ludzi, „polskiego papieża”, Jana Pawła II, wielkiego bohatera z czasów PRL-u, „Prymasa Tysiąclecia”, kardynała Stefana Wyszyńskiego i obecnego papieża Benedykta XVI.

 

Po drodze powrotnej spotkaliśmy Józefinę, czyli Katarzynę Łaniewską, która powinna była być razem z dziećmi, które już na nią ciekały i przyciskały nosy do oszklonych drzwi. Katarzyna Łaniewska zna się na dzieciach. Jest ona, jak później z dumą powiedziała, przecież też babcią w rzeczywistym życiu. I w domu już zobaczyliśmy ją w kościelnym programie dla dzieci "Ziarno".

 

Tymczasem bardzo blisko poznaliśmy się z wikarym Arturem (Marcin Piętowski). Było to między innym spowodowane tym, że i on często wychodził, aby palić papierosa. Ale poza tym był bardzo zainteresowany rozmową z nami. Marcin Piętowski mówił doskonale po angielsku, a więc Anna mogła sama z nim rozmawiać. W tych krótkich rozmowach opowiedział wiele ciekawych rzeczy na temat jego postaci oraz o przyszłości wikarego i proboszcza w akcji serialu.

 

Pochwaliłem Marcina Piętowskiego za grę tej w pewnym sensie trudnej roli. Był oczywiście z tego zadowolony i powiedział, że czuje się dobrze w tej roli, że nie jest ona szczególnie trudna. Gdy powiedziałem, że on sam jest prawdopodobnie lepszym człowiekiem niż nadąsany i uparty formalista Artur, nie zaprotestował przeciwko temu. Również nie protestował, gdy powiedziałem, że mam wrażenie, że może ksiądz Artur będzie rozwijać się w sposób pozytywny w dalszych odcinkach serialu.

 

Także inni uczestniczyli w tych wymianach słów, między innymi kostumier serialu, czyli „guru kostiumów”, jak powiedziała pani, która nas przedstawiła. Pan kostumier wypytywał mnie bardzo szczegółowo na temat liturgicznych szat kapłańskich w Duńskim Kościele Ludowym. Musiałem powiedzieć, że jest to u nas bardzo różnie, w jaki sposób pastorzy odnoszą się do tego. Ale tradycjonaliści, jak ja, używają szat liturgicznych w prawie taki sam sposób jak kapłani katoliccy. Przeszliśmy wszystko dokładnie, i był on bardzo dobrze zaznajomiony z historią Reformacji, w tym z katolickim tłem Duńskiego Kościoła Ludowego.

 

Podczas rozmów z Marcinem Piętowskim i innymi osobami ja kilka razy podkreśliłem, że jako dobry Luteranin chcę bliskich stosunków z katolikami - z miłością, lecz także z krytyką. I w tym kontekście mówiliśmy też o postawie serialu wobec Kościoła katolickiego. Z jednej strony serial jest bardzo lojalny wobec kościoła, ale jest w nim także mniej lub więcej bezpośrednia krytyka, przede wszystkim co do celibatu księży. I może nawet główny bohater, proboszcz Antoni (którego bardzo lubię) ma swoje słabe strony! Może jest on zbyt pomocny. I może jest to również rodzaj panowania nad ludźmi. Powiedziałem, że postawa serialu, tj. lojalność w połączeniu z krytyką, odpowiada mojej luterańskiej ekumenicznej postawie.

 

Obecność na nagraniach była jednym z najważniejszych celów naszej wizyty - oprócz spotkania z ekipą. Najpierw byliśmy bardzo blisko, gdy nagrali krótką scenę bez słów, gdzie Józefina i ks. Artur siedzą za stołem i czekają na proboszcza. Jest wieczór sylwestrowy, godzina 23! Opowiedzieli nam coś o tej sytuacji. 14 stycznia 2011 r. obejrzeliśmy tę scenę w odcinku 1608. I wiedzieliśmy, że zawsze dobry i pomocny Proboszcz wpadł w poważne kłopoty, kiedy - bardzo samowolnymi metodami - spróbował pomóc choremu księdzu Kazimierzowi, przyjacielowi z czasów seminarium duchownego. Proboszcz jest w kurii i tam czeka na biskupa. Józefina jest bardzo smutna i martwi się o niego.

 

Był to dla nas wielki zaszczyt i radość być tak blisko Józefiny i ks. Artura. Najpierw (podczas prób) byliśmy w samym pokoju stołowym, a potem (podczas nagrania) oglądaliśmy ich przez drzwi z pomieszczenia reżyserskiego. Pobyt tam był dla nas bardzo interesujący. Podczas nagrań reżyser siedzi przed kilkoma monitorami ze swoimi najbliższymi współpracownikami, tj. scenarzystą i inżynierem dźwięku. Reżyseruje przez jakiś wewnętrzny system radiowy.

 

Mogliśmy też śledzić nagranie dłuższej bardzo interesującej sceny w kancelarii. Proboszcz Antoni najwyraźniej jest w dużych kłopotach - z powodu sposobu, w który próbował pomóc swojemu przyjacielowi księdzu Kazimierzowi. Byliśmy w pokoju reżyserskim, ale inżynier dźwięku dał mi parę słuchawek bezprzewodowych, więc mogłem usłyszeć, co było powiedziane. Po nagraniach bardzo podziękowałem mu, bo dyskusja proboszcza Antoniego i wikarego Artura w tej scenie była nie tylko charakterystycznym przykładem ich rozmów, lecz także dyskusją, która odpowiadała dyskusjom u nas w Duńskim Kościele Ludowym, a mianowicie o tym, czy Kościołem trzeba zarządzać jak korporacją czy też w inny sposób. Ale w tej scenie chodziło o szczególną sytuację, w której znajdował się Proboszcz, i on powiedział, że jego zasady są bardzo proste - i że jest ich dziesięć (to jest, oczywiście, dziesięcioro przykazań, oraz, za nimi, przykazanie o miłości Boga i bliźniego).

 

Środowisko filmowe jest czymś szczególnym. Panuje hektyczna atmosfera - ale jednocześnie wzajemna życzliwość, też wobec nas. I dyscyplina dorównuje dyscyplinie wojskowej. Około 15. kręcenie zakończyło się i wszyscy poszliśmy na wspólny posiłek. Ale przedtem mieliśmy bardzo ożywioną rozmowę z Katarzyną Łaniewską. Była bardzo życzliwa i zainteresowana. Między innym mówiła z dumą o swojej, jak rozumiem, pierwszej roli w międzynarodowym filmie. To było w duńsko-polskim filmie z 1990 roku „Kajs fødselsdag” (Urodziny Kaja) w którym grała matkę Magdaleny. W związku z tym opowiedziała o swojej wieloletniej przyjaciółce, polsko-duńskiej aktorce Bożenie Partyce, która również wystąpiła w „Kajs fødselsdag” - jako funkcjonariusz polskiej Straży Granicznej (kontroli paszportowej). Dowiedziałem się później, że Bożena Partyka wystąpiła też w duńskim filmie "Czarna Madonna" (2007), w którym gra Polkę. W domu wszedłem w kontakt z nią przez e-mail. Mieszka w Danii od prawie trzydziestu lat i pracuje jako nauczycielka dramatu i aktorka. Obecnie pracuje w "Najmniejszym Teatrze Świata" (Anne Albrechtsen).

 

Kiedy pokazałem wydruki swoich tekstów z Internetu, Katarzyna Łaniewska powiedziała: "Mój postęp techniczny skończył się na telefonie komórkowym". Ale wnuki pomagają jej z rzeczami, które wymagają znajomości komputera. I opowiedziała z dumą o swoich dorosłych wnukach. Katarzyna Łaniewska urodziła się w 1933 roku i jako dziecko przeżyła powstanie warszawskie w 1944 roku. Nie wiem jak blisko, ale to oczywiście ma dla niej wielkie znaczenie. Niestety, nie miałem czasu powiedzieć, że w 1994 roku, przez czysty przypadek, byliśmy w Warszawie podczas uroczystości 50. rocznicy powstania.

 

W trakcie rozmowy mówiliśmy też o katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku. I mówiliśmy ogólnie o polskiej historii i teraźniejszości. Katarzyna Łaniewska powiedziała, że teraz Polacy mają wolność i powinni używać jej dobrze. Jestem pewien, że między innym, miała na myśli trwającą polityczną "wojnę polsko-polską". Mogłem tylko się z nią zgodzić. Ale myślę, że byliśmy zgodni, że teraz, ogólnie biorąc, wszystko idzie dobrze dla Polski [zdjęcie 3 = zdjęcie 2 w Informatorze]. Annie udało się zapytać o książkę kucharską Józefiny - która także istnieje w rzeczywistości! Ale książka ta jest wyprzedana, i nowego wydania nie będzie. Anna też rozmawiała o książce kucharskiej Józefiny z Marcinem Piętowskim.

 

Tymczasem zjawił się bohater serialu, proboszcz Antoni Wójtowicz (Włodzimierz Matuszak), już ubrany w koszulę kapłańską. Wymieniłem z nim kilka miłych słów, ale on miał mało czasu. Józefina i ja jednak upewniliśmy się, że dostał kopię mojego artykułu o serialu. Włodzimierz Matuszak jest bardzo miłym człowiekiem, osobą bardzo podobną do proboszcza Antoniego. Anna zrobiła z nim zdjęcie [zdjęcie 4 = zdjęcie 1 w Informatorze]. Pożegnaliśmy się z nim po wspólnym posiłku. Nieco później spotkaliśmy siostrę proboszcza Krystynę (Bernadeta Machała-Krzemińska). [NIE W INFORMATORZE (prawdopodobnie ze względu na oszczędność miejsca): Ona była także bardzo miła i zainteresowana, i była również bardzo podobna do swojej roli] [zdjęcie 5, nie w Informatorze].

 

Bardzo ciekawą osobę Walę (Dorota Nowakowska), która jest w połowie Rosjanka, zobaczyliśmy tylko na odległość, a potem podczas posiłku. Jej mąż Henryk (Marek Frąckowiak) był jeszcze wójtem w Tulczynie - ale przegrał wybory. Wala ma biuro matrymonialne w centrum handlowym „Arka” w Hrubielowie. Grupa osób z Tulczyna kupiła to centrum i Krystyna, siostra Proboszcza, ma tam swoją nową restaurację, Grzybowie (Barbara Zielińska i Maciej Damięcki) mają tam swój nowy sklep (Delikatesy). O świętoszkowatej, plotkarskiej i chciwej pani Grzybowej pisałem w poprzednim artykule, ale teraz jest ona jakby nieco lepsza.

 

Ale właśnie w związku z posiłkiem mieliśmy zupełnie szczególne przeżycie. I tu nie mówię o tym, że siedzieliśmy naprzeciwko reżysera odcinku tego dnia Adama Guzińskiego, tak, że mogłem opowiedzieć trochę o nas i podkreślić, że miałem napisać artykuł do „Informatora” o naszej wizycie. Nie, myślę szczególnie o spotkaniu z małą Ewą lub Ewunią (Weronika Kosobudzka), wnuczką kościelnego Mariana Piłata (Andrzej Chichłowski) i córką Iwony (Karolina Nolbrzak). Mała Ewunia ma prawdopodobnie ok. 6 lat, i jej prawdziwy dziadek towarzyszył jej i dobrze się nią opiekował. Mała Ewunia siedziała spokojnie przy stole, nie była pod wrażeniem wszystkiego. Uważamy, że ma zdrowe podejście do wszystkiego. Później Anna, która jest doświadczoną babcią, trochę więcej się z nią poznała.

 

I spotkaliśmy też „matkę” Ewuni, tj. Iwonę z serialu. Było to bardzo miłe przeżycie pod koniec naszej wizyty. W serialu Iwona jest osobliwą i dość enigmatyczną kobietą - z przeszłością, nad którą tu nie mogę się rozwodzić. Ale zawsze widziałem w niej coś ciekawego. Karolina Nolbrzak była naprawdę miła i zainteresowana podczas naszej krótkiej rozmowy.

 

W końcu rozmawialiśmy z pianistką, która (jak wiemy teraz) w odcinku 1607 akompaniowała śpiewakom na występie pastorałkowym w restauracji Krystyny. Pianistka ta była miłą starszą panią, z którą prowadziliśmy dość długie rozmowy. Opowiadała o stanie wojennym 1981-1983 i o tym, jak i duńscy studenci udzielili ekonomicznej i innej pomocy swoim polskim kolegom. Mówiła dobrze po angielsku i niemiecku. Urodziła się w Holandii. [NIE W INFORMATORZE:  I tak lepiej zrozumieć, dlaczego ona - kiedy zacząłem swoje wyjaśnienia na temat oficera językowego z językiem rosyjskim itd. oraz relacji między językami słowiańskimi, rosyjskim i polskim - zakończyła moje zdanie, mówiąc „jak między niemieckim a holenderskim”]. [Na zdjęciu 6 = zdjęcie 3 w Informatorze: Bent Christensen, Iwona, Ewunia i pianistka)].Byliśmy u Besta Film cztery i pół godziny i rozmawialiśmy również z innymi niż wymienionymi tutaj osobami. [NIE W INFORMATORZE: Przede wszystkimi należy zwrócić uwagę na panią, która zajmowała się nami, gdy Ewa Ogórek musiała udać się do zaplanowanego spotkania, oraz na parę młodych chłopaków, z którymi rozmawiałem, siedząc w kanapie w pokoju stołowym plebanii, którą tak często widzimy. Teraz mówię prawie za każdym razem: "Tam siedziałem z dwoma młodymi chłopakami!"]. Kiedy się rozstawaliśmy, obiecałem im przesłać wynik naszej wizyty w postaci egzemplarza „Informatora” z niniejszym artykułem, [NIE W INFORMATORZE: i Anna mówi, że pani, która się nami zajmowała, powiedziała, że będziemy mile widziani innym razem].

 

Bent Christensen

pastor emeryt, doktor teologii

i magister filologii duńskiej i rosyjskiej

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Więcej niż opera mydlana

 

Telenowela ”Plebania” z luterańskiego punktu widzenia

 

[INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Federacji „Polonia”. Nr. 2-3 (64-65) 2008 (Lato-Jesień). - Wydawca: Federacja „Polonia” (w Danii). - Sam napisałem ten artykuł po polsku, ale redakcja poprawiła kilka błędów. - Duńska wersja na stronie „Internationalt”].

 

 

Najpierw muszę podkreślić, że cenię telenowelę ”Plebania” bardzo wysoko. Obecnie - oprócz transmisji Mszy Świętej w polskim radiu i telewizji - oglądanie tego serialu jest moim najważniejszym zajęciem ekumenicznym.

 

Jestem dobrym luteraninem. Byłem proboszczem w ewangelicko-luterańskim Duńskim Kościele Ludowym w latach 1971-2003, i nadal biorę udział w życiu kościoła (też w życiu ekumenicznym) jako teolog, pastor, organista i dyskutant. Ale właśnie jako „dobry luteranin” chcę mieć bliskie stosunki ze swoimi siostrami i braćmi w Chrystusie w Kościele Rzymsko-Katolickim. Moje hasło brzmi: Z miłością i krytyką, ze stopami mocno opartymi na „1530” - to jest na stanowisku reformatorskim na sejmie Rzeszy w Augsburgu wyłożonym w „Konfesji Augsburskiej”. Była to ostatnia próba uniknięcia rozłamu kościoła zachodniego.

 

Jako luteranin muszę, oczywiście, odnosić się krytycznie do kultu Marii i Świętych, pewnych stron pojmowania urzędu kościelnego (urzędu papieskiego, biskupiego i kapłańskiego), w tym do celibatu, oraz do pojmowania eucharystii jako ofiary (przez nas składanej). Poza tym katolickie homilie często - ale nie zawsze - są o mniej ewangelickim - bardziej moralistycznym - charakterze, może też bardziej na rzecz potęgi katolicyzmu i hierarchii kościelnej.

 

Ale wyraziwszy tę krytykę muszę powiedzieć, że wiele rzeczy w Kościele katolickim jest o charakterze wzorowym. Dwie najważniejsze są mocne pojmowanie kościoła jako prawdziwej wspólnoty uniwersalnej i wyraźne pojmowanie Mszy Świętej jako prawdziwej wspólnoty i dialogu między Bogiem a nami. Co do pojmowania kościoła najbardziej cieszy mnie, kiedy podkreśla się, że kościół, to nie tylko hierarchia. Słychać to często właśnie w serialu „Plebania”, gdzie proboszcz Antoni raz po raz mówi: „Kościół to ludzie”. I w Kościele katolickim jest silna świadomość tradycji od czasów Chrystusa i apostołów do dziś dnia.

 

Autorzy serialu podkreślają, że serial powinien odpowiadać standardom zwykłych seriali telewizyjnych. Ale wybór tytułowej „Plebanii” jako centrum akcji nie oznacza, iż autorzy kierowali się poszukiwaniem taniej sensacji. W plebanii parafii Tulczyn (Dekanatu Hrubielowskiego, Diecezji Zamojskiej) mieszka główny bohater serialu ks. proboszcz i (od odcinka 916) dziekan Antoni Wójtowicz (Włodzimierz Matuszak). Tam są też dwa najważniejsze pomieszczenia serialu: kuchnia i kancelaria, w których prawie wszystkie postacie serialu spotykają się z proboszczem, wikarym - i gospodynią Józefiną. Plebania, to miejsce, w którym ogniskuje się większość miejscowych zdarzeń, problemów i konfliktów.

 

Plebania w Tulczynie jest nie tylko centrum społeczności gminnej, lecz także centrum „rodziny proboszcza”. „Rodzina proboszcza”, to przede wszystkim rodzina Józefiny, gospodyni proboszcza (którą „odziedziczył” po poprzedniku!). Józefina, czyli babcia Józia (Katarzyna Łaniewska), jest wdową i ma dwie córki, dwóch zięciów, dwie wnuczki i jednego wnuka - oraz „rosyjską” kuzynkę Walę (która teraz jest żoną nowego wójta, Henryka). Jedna córka, Halina, przebywa w Australii i prawdopodobnie nie wróci już do męża, kościelnego Zbyszka, który ma romans z panią Wandą, urzędniczką w gminie. Druga córka, Barbara, jest lekarką - i żoną Piotra, komendanta gminnego posterunku policji. Córka Barbary i Piotra, Karolina, ma białoruskiego narzeczonego, studiującego w Polsce. Należy wymienić też: siostrę proboszcza, Krystynę, która prowadzi miejscową gospodę „Angelika”, i ma córkę, Kasię; siostrę byłego wikarego Adama, Wiki, która gra ważną rolę w serialu, najpierw przyjaciółkę Irki, barmanki w gospodzie; oraz matkę wikarego Antka. Ks. Adam jest teraz proboszczem parafii w Starej Wiośnie. Wspomniane postacie stanowią nie tylko grupę ludzi z specjalnymi, bezpośrednimi stosunkami z księżmi i ze sobą, lecz także grupę ludzi z szeroko rozgałęzionymi kontaktami z prawie wszystkimi innymi postaciami serialu.

 

 Również inne postacie serialu są bardzo interesujące i ważne. Są to bardzo rozmaici ludzie - od bardzo dobrych (jak na przykład doktor Blumental, Osa, Wala i jej mąż wójt Henryk) do wątpliwego, bezwzględnego biznesmena i gangstera Janusza Tracza (Dariusz Kowalski). Tracz czytane wspak, to czart! Ale to jedna z najpopularniejszych postaci serialu, i ja jeszcze mam nadzieję, że się opamięta. Ale może będzie on do końca przedstawicielem Zła.

 

Autorzy pragnęli, aby akcja opowieści rozgrywała się na dalekiej prowincji, co podkreśla przeciwieństwa między starym a nowym w Polsce naszych czasów.

 

Dla mnie przede wszystkim interesujące są kwestie kościelne i teologiczne - oraz kwestie moralne, zwyczajowe i kulturalne, które często są ściśle skojarzone z kwestiami kościelnymi i teologicznymi. W serialu przedstawiono długi szereg dylematów etycznych. Uważam, że ten serial bardzo dobrze nadawałby się do nauki konfirmacyjnej albo do przygotowania do bierzmowania. Być może w Polsce jest on do tego używany?

 

Więcej niż opera mydlana - to tytuł tego artykułu. I mówię to na serio, w bardzo głębokim sensie. Sądzę, że właśnie forma opery mydlanej podkreśla wszystkie te poważne tematy, które przedstawiono w odcinkach serialu. Tu można powiedzieć: Im gorzej, tym lepiej! Dzisiaj bardzo trudno jest mówić bezpośrednio o kwestiach religijnych, egzystencjalnych i etycznych. Innym takim środkiem jest komedia filmowa.

 

Katolicyzm w serialu to przede wszystkim słowa i działanie proboszcza i dziekana Antoniego Wójtowicza - oraz (nie zawsze tak samo idealne) słowa i działanie innych duchownych, włącznie z biskupem. Ale to też to, co mówią i robią prawie wszyscy inni. W serialu jest wiele, często bardzo pięknych przykładów zakorzenienia chrześcijaństwa katolickiego w narodzie polskim - lecz także tego, że ta sytuacja zmienia się, a przynajmniej nie jest już oczywistością. Jest też kilka złych przykładów, przede wszystkim pani Zofia Grzybowa (Barbara Zielińska), świętoszkowata, intrygancka, plotkarska i chciwa, członek rady parafialnej i kupcowa. I pani Michalina, wyjątkowo aktywna działaczka parafialna, asystentka prezbitera (proboszcza Antoniego!) Duszpasterstwa Rodzin Archidekanatu, która zachowuje się bardzo nadgorliwie i nieprzyjemnie podczas przygotowania Osy i Joanny do sakramentu małżeństwa, ale która ma pewną tajemnicę w swojej przeszłości.

 

O proboszczu Antonim mogę mówić tylko dobrze. Jest on idealnym proboszczem. W jednym z odcinków w maju 2008 słaby i pechowy proboszcz w Hrubielowie mówi do dziekana Antoniego, że on jest zbyt idealny! Ks. Antoni jest księdzem katolickim - nader lojalnym wobec kościoła katolickiego. Ale jest on także bardzo ewangelickim księdzem. Chrystus jest dla wszystkich, Chrystus kocha wszystkich - to jego hasło. A miłość Chrystusa powoduje miłość między ludźmi i wymaga tej miłości. Katolicyzm ks. Antoniego od początku do końca jest religią miłości. I on jest bardzo ekumenicznie nastawiony, co w serialu przede wszystkim okazuje się w jego postępowaniu wobec prawosławnych i grekokatolików. Bardzo chciałbym zobaczyć, jak on odnosiłby się do ewangelików. Mam nadzieję, że to w ten sam sposób! Gorąca przyjaźń proboszcza z żydowskim doktorem Blumentalem (Janusz Michałowski) jest także pięknym przykładem nie tylko człowieczeństwa, lecz także pojmowania chrześcijaństwa. Ks. Antoni odnosi się też bardzo tolerancyjnie do młodego białoruskiego ateisty Janki, narzeczonego Karoliny, wnuczki babci Józi.

 

Jedyną słabą stroną ks. Antoniego jest jego upodobanie władzy. W swojej lojalności wobec kościoła i jako „człowiek do specjalnych poruczeń” biskupa może używać dość niedelikatnych środków. Ale on jest tego świadomy. I dostał swoją karę: panią Michalinę!

 

Moja żona Anna i ja często mówimy, że proboszcz Antoni i babcia Józia, to prawie idealny wizerunek luterańskiego małżeństwa pastorskiego! To jest, jak to było u nas dawniej; dzisiaj żona pastora - albo mąż kobiety pastor! - ma swoją pracę poza domem. To, co odbywa się w kuchni Józefiny bardzo odpowiada temu, co odbywało się w kuchni naszej plebanii. Serial jest bardzo lojalny wobec kościoła katolickiego, ale sądzę, że tutaj serial stawia celibat pod znakiem zapytania. Coś podobnego można powiedzieć o sytuacjach, w których dochodzi do uczuć między młodymi księżmi a dziewczynami.

 

W Internecie znalazłem bardzo interesujący artykuł z katolickiego „Tygodniku Powszechnego” (18 maja 2003). W artykule tym czytamy o Krasiczynie, wsi koło Przemyśla (niedaleko granicy z Ukrainą), która jest pierwowzorem filmowego Tulczyna, i o ks. prałacie Stanisławie Bartmińskim, który jest pierwowzorem filmowego proboszcza Antoniego Wójtowicza. W artykule można też poczytać o tym, jak Olaf Olszewski, twórca serialu, wszedł w kontakt z ks. Bartmińskim, i jak ten został konsultantem serialu. „Plebania” ma więc solidne tło w rzeczywistości. Jako pastor w Duńskim Kościele Ludowym mogę tylko życzyć siostrom i braciom w polskim, katolickim kościele ludowym, aby też w wielu innych miejscach było dużo tej rzeczywistości!

 

Bent Christensen

pastor emeryt, doktor teologii

i magister filologii duńskiej i rosyjskiej

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Mikołaj Fryderyk Seweryn Grundtvig - wielki Duńczyk o ekumenicznym i uniwersalnym potencjale

 

[INFORMATOR POLSKI. Kwartalnik Społeczno-Kulturalny. Nr. 1 (63) 2008 (marzec). - Wydawca: Federacja „Polonia” (w Danii). - Sam napisałem ten artykuł po polsku, ale mój tekst poprawił pan Roman Śmigielski].

 

 

Romantyczne przebudzenie

 

N.F.S. Grundtvig1 urodził się 8 września 1783 r. we wsi (i parafii) Udby na południowej Zelandii. Jego ojciec był tam proboszczem. W 1803 r. Grundtvig zdał egzamin teologiczny na uniwersytecie w Kopenhadze. W latach 1805-1807 Grundtvig był nauczycielem domowym w majątku na wyspie Langeland (położonej między wyspami Lolland a Fionią). Tam poznawał nową duńską i niemiecką literaturę: pierwszego, wielkiego duńskiego romantyka Adama Oehlenschlägera oraz m.in. pisarzy niemieckich Goethego, Schillera, Herdera, Fichtego, Schellinga, braci Schlegel. Poza tym filozofa Henrika Steffensena, który wprowadził do Danii romantyzm i był inspiratorem Adama Oehlenschlägera. Grundtvig spotkał Steffensena w Kopenhadze, gdzie słuchał jego wykładów w 1802 i 1803 r. Interesował się też nordycką mitologią.

 

Na Langeland w latach 1805-1807 Grundtvig przeżył kryzys i przebudzenie. Można powiedzieć: przebudzenie romantyczne. Ale trzeba też podkreślić, że od tej pory Grundtvig znajdował się między trzema zapatrywaniami egzystencji:

1) Racjonalizm/oświecenie.

2) Romantyzm, w tym filozofia przyrody F.W. Schellinga.

3) Chrześcijaństwo.

 

W 1808 r. Grundtvig wrócił do Kopenhagi, gdzie zajmował się badaniami historii i mitologii. W 1808 r. wydał swoją pierwszą nordycką mitologię („Nordens Mythologie”). Napisał też dwa poematy, czyli „Sceny z życia starych nordyckich bohaterów” (”Optrin af Nordens Kæmpeliv”) - 1809-1811, oraz inne teksty literackie. Miał nadzieję, że czeka go kariera literacka.

 

 

Prawowierny pastor

 

W 1810 r. rodzice Grundtviga poprosili go, aby powrócił do domu i służył jako „osobisty wikary” swego starego i chorego ojca, który dzięki temu mógłby pozostać na urzędzie i w plebanii. Był to początek łańcucha wydarzeń, które doprowadziły do drugiego (ale nie ostatniego) kryzysu w życiu Grundtviga. Z jednej strony nie chciał opuścić Kopenhagi, swojej kariery naukowej i literackiej, ale z drugiej strony stał się bardzo gorliwym i prawowiernym krytykiem ówczesnego kościoła duńskiego, w którym panowały racjonalizm i oświecenie. Grundtvig marzył o tym aby zostać reformatorem kościoła duńskiego. Na początku grudnia 1810 dręczyło go pytanie: „Czy jesteś chrześcijaninem?” Grundtvig przeżył wtedy kryzys wiary i załamanie nerwowe. Mimo tego, w maju 1811 r. otrzymał święcenia pastorskie i do sierpnia 1813 r. służył w parafiach Udby i Ørslev jako wikary swego ojca (który umarł w styczniu tego roku).

 

Podczas służby w Udby i Ørslev Grundtvig napisał narodowo-historyczny poemat „Roskilde-Riim” i swoją pierwszą historię powszechną, czyli kronikę świata („Kort Begreb af Verdens Krønike i Sammenhæng”, 1812). W „Kronice świata” ostro skrytykował wiele sławnych osób - nie tylko z przeszłości, lecz także mu współczesnych, co wywołało gwałtowną polemikę m.in. ze słynnym fizykiem H.C. Ørstedem (odkrywcą zjawiska elektromagnetyzmu). Przez tę polemikę wyjaśniły i zaostrzyły się pojęcia Grundtviga, przede wszystkim wobec filozofii przyrody Schellinga. Grundtvig zmienił się. W 1815 r. oświadczył, że od teraz nie będzie już występować jako kaznodzieja. Zamiast tego chciał działać jako myśliciel, poeta i historyk.

 

 

Myśliciel i historyk

 

Można powiedzieć, że w latach 1815-1819 Grundtvig rozwijał szeroką chrześcijańską, historyczną i duńską alternatywę kulturalną dla racjonalizmu, oświecenia i romantyzmu (zwłaszcza Schellinga). Filozofię tę przedstawiał przede wszystkim w swoim czasopiśmie ”Danne-Virke” (1816-1819), które było w całości jego dziełem! Dannevirke, to wielki wał obronny w Szlezwiku, zbudowany przez Duńczyków w latach 737-968. Nazwa ta, jako tytuł czasopisma, to symbol obrony wszystkiego, co duńskie, przed całym złem z niemieckiej i „rzymskiej” kultury. Ale nie wszystko z Niemiec było złe. Wyjątkiem był, oczywiście, Marcin Luter! Grundtvig przez całe swoje życie, od 1810 r., był prawowiernym ewangelicko-luterańskim teologiem i pastorem.

 

W 1817 r. Grundtvig wydał swoją drugą historię powszechną - „Udsigt over Verdens-Krøniken” (Przegląd kroniki świata), w której przede wszystkim pisze o „okresie luterańskim” (rok 1517 to początek reformacji luterańskiej). Głównym zajęciem w tych latach była praca nad przekładami trzech starych tekstów, które miały wielkie znaczenie w duńskim i nordyckim programie kulturalnym Grundtviga: „Danmarks Krønike af Saxo Grammaticus” (Kronika Danii Saxo Grammaticusa, z łaciny, 1818-1822), „Norges Konge-Krønike af Snorro Sturlusøn” (Kronika królów norweskich Snorriego Sturlusona, ze staronordyckiego,1818-1822) i ”Bjowulfs Drape” (Poemat Beowulfa, z anglo-saksońskiego,1820).

 

 

Walka o kościół

 

Badacze Grundtviga wymieniają różne ważne „lata” czy przełomy w życiu Grundtviga. Już wspomniałem rok 1805 (przebudzenie na Langeland), 1810 (kryzys religijny) i 1815 (nowy sposób działania - przełom duńskości oraz przełom w języku symbolicznym i poetycznym). Następny „rok” w życiu Grundtviga to 1819 - ale w bardzo negatywnym sensie. Grundtvig sam mówi, że w tym roku umarł duchowo. Był zmęczony i rozczarowany. W 1821 r. został proboszczem w Præstø-Skibbinge na południowej Zelandii, a w 1822 r. wikarym w kościele Naszego Zbawiciela (Vor Frelsers Kirke) w Kopenhadze. Był to początek nowego okresu nadziei, rozczarowania i ponownej nadziei.

 

1824 jest kolejnym rokiem przełomowym - czyli „świtem” - w życiu Grundtviga. W wielkim (312 zwrotek), pięknym i trudnym mitologiczno-historyczno-osobisto-symbolicznym poemacie „Nyaars-Morgen” (Noworoczny poranek, tj. nowa era dla Danii i Grundtviga) opiewa on swą nową, wielką nadzieję - dla siebie i Danii – na  wielkie chrześcijańsko-ludowe przebudzenie.

 

Ale jeszcze raz doznał Grundtvig rozczarowania. Nikt nie zauważył tego wielkiego poematu, nikt nie podzielał jego marzenia. Sytuacja w kościele pogarszała się. Nawet na uniwersytecie znaleźć można było teologów z „nowoczesnymi”, tj. heretyckimi poglądami. Najważniejszym z nich był młody wpływowy profesor H.N. Clausen, który w sierpniu 1825 r. opublikował książkę z takimi właśnie poglądami. Odpowiedzią Grundtviga na książkę Clausena była książka pt. „Kirkens Gienmæle” (Sprzeciw Kościoła, wrzesień 1825). Zamiast prowadzenia dyskusji teologicznej profesor Clausen wytoczył Grundtvigowi proces sądowy za obrazę! Sąd orzekł wobec Grundtviga karę grzywny oraz skierowanie pod nadzór cenzury wydawniczej do końca życia (Grundtvig jednak został uwolniony od restrykcji cenzury w 1837 r.).

 

Lata 1825-1832 był dla Grundtviga okresem „walki o kościół” (kirkekampen). 1825 był nowym bardzo ważnym rokiem przełomowym, a mianowicie rokiem „bezprzykładnego odkrycia” Grundtviga (Grundtvigsmageløse opdagelse”), tj. odkrycia tego, że Kościół Chrześcijański i jego wyznanie wiary (zwłaszcza przy chrzcie, tj. apostolskie) są bezprzykładnymi faktami historycznymi przez wszystkie wieki od czasów Jezusa i apostołów do dnia dzisiejszego - oznacza to, iż Kościół i wyznanie wiary są starsze od Biblii. Nie można z tego jednak wyciągnąć wniosku, jakoby Grundtvig nie szanował Biblii. Znaczy to, że od kiedy wiemy, czym zawsze było chrześcijaństwo (skupione na wyznaniu wiary jako warunku chrztu i członkostwa Kościoła), możemy odczytać Pismo Święte jako świadectwo o Jezusie Chrystusie i całym chrześcijaństwie - bez względu na różne dziwne i peryferyjne szczegóły, bez samowoli, i bez - jak to ujął Grundtvig - „papiestwa egzegetów” (eksegeternes pavedømme).

 

 

Przełom w 1832 r.

 

W 1832 r. Grundtvig znalazł wyjście z „walki o kościół”. Jest to jednak sprawa bardzo skomplikowana. Krótko mówiąc zrozumiał, że niemożliwym było oczyszczenie kościoła z nowoczesnych heretyków. Ale ani Grundtvig, ani jego zwolennicy nie mogli wystąpić z kościoła. W czasie monarchii absolutnej (tj. do 1849 r.) w Danii nie było kościoła jako właściwej wspólnoty religijnej. Dania po prostu była chrześcijańskim krajem ewangelicko-luterańskim! Ale to, oczywiście, nie znaczyło, iż wszyscy – w tym wszyscy pastorzy - byli prawowierni. Wielu wykształconych ludzi, także wielu pastorów, [było] pod wpływem ówczesnych prądów myślowych. W tej sytuacji Grundtvig stwierdził, że jeśliby tylko on i inni prawowierni albo „starowierni” (gammeldagstroende) mogli żyć w wolności, to prawowierni i „naturaliści z duchem” mogliby współpracować w dziedzinach kultury, oświaty, nauki i szkolnictwa. O tym wszystkim pisał w jednym z swoich najważniejszych tekstów: wstępie do nowej książki o mitologii nordyckiej ”Nordens Mythologi”, w 1832 r. Tekst ten nie był zwykłym wstępem do podręcznika, ale głębokim i uniwersalnym tekstem programowym. Można powiedzieć, że wstęp ten jest także podstawą nauki Grundtviga o oświacie ludowej i uniwersytecie ludowym.

 

Chociaż można krytykować sposób, w który Grundtvig rozwiązał dylemat kościelny, 1832 był decydującym rokiem przełomowym dla Grundtviga, i od tego czasu zyskiwał on coraz większe poparcie i wpływy, nie tylko w dziedzinach kościoła i teologii, lecz także w dziedzinach oświaty, kultury i polityki.

 

 

Utwory i zdarzenia 1833-1872

 

1833-1856: „Haandbog i Verdens-Historien” (Podręcznik historii powszechnej), wkład podstawowy Grundtviga w nową naukę.

 

1836-1847: Tak zwane „højskoleskrifter” (pisma o uniwersytecie ludowym), np. „Det Danske Fiir-Kløver” (Duńska czterolistna koniczyna, 1836), „Skolen for Livet og Academiet i Soer” (Szkoła dla życia i Akademia w Sorø, 1838), „Om Nordens videnskabelige Forening” (O zjednoczeniu naukowym Skandynawii, 1839), „Om Indretningen af Sorø Academi til en folkelig Høiskole” (O przekształceniu Akademii w Sorø w uniwersytet ludowy, 1843). W tych pismach Grundtvig przedstawia wielki plan nauki i oświaty: na najwyższym poziomie wspólnoskandynawski (w szwedzkim mieście Göteborg) „super-uniwersytet” dla badań i dyskusji naukowych w wszystkich dziedzinach. A w poszczególnych krajach skandynawskich uniwersytety ludowe dla oświaty ludowej. Zaproponował, żeby „Sorø Akademi” (akademia w mieście Sorø na duńskiej wyspie Zelandia) została przekształcona w taki uniwersytet ludowy. Żaden z tych planów nie został zrealizowany! W Göteborgu nie założono „super-uniwersytetu”, a w Sorø nie powstał uniwersytet ludowy. Ale w Danii od roku 1844 zakładano wiele małych „folkehøjskoler” (wyższych szkół ludowych) i powstał szeroki i wpływowy ludowy ruch „grundtvigski”.

 

1837: „Sang-Værk til Den Danske Kirke” („Kurant dla kościoła duńskiego - w kształcie zbioru 401 pieśni kościelnych).

 

W 1826 r. Grundtvig zrezygnował z funkcji pastora, ale w latach 1832-1839 jako „wolny kaznodzieja” regularnie, co tydzień, odprawiał nabożeństwa w Frederikskirken w Kopenhadze (dzisiaj ten kościół nazywa się Christianskirken!). Od 1839 r. do końca życia Grundtvig piastował stanowisko pastora w kościele domu starych kobiet Vartov w Kopenhadze, niedaleko Rådhuspladsen (placu Ratuszowego). Wielu zwolenników Grundtviga zbierało się tam co niedziela na nabożeństwach. Kościół Vartov stał się centrum dla grundtvigskiego ruchu kościelnego. Dziś kościół Vartov jest kościołem grundtvigskiejvalgmenighed” (wolnej gminy w ramach Kościoła Ludowego); te wolne gminy są jednym z „wynalazków” Grundtviga do walki o wolność w kościele. Budynek Vartov jest własnością grundtvigskiego zrzeszenia „Kirkeligt Samfund” (Towarzystwo Kościelne).

 

1848-1849 był członkiem konstytuanty (Den Grundlovgivende Rigsforsamling). W latach 1849-1852, 1853 i 1854-1857 wybrano go posłem izby niższej parlamentu duńskiego (Folketingu), a w 1866 posłem izby wyższej (Landstingu).

 

1854-1855 Grundtvig opublikował wielki (800 zwrotek) kościelno-historyczny poemat o dziejach kościoła starożytnego i zachodniego: „Christenhedens Syvstjerne” (Plejady świata chrześcijańskiego, tj. siedem „kościołów” w dziejach: żydowski, grecki, rzymski, angielski, niemiecki, północny i ostatni (przyszły), por. Apokalipsa 2-3).

 

1855-1861 Grundtvig opublikował swoją dogmatykę: „Den christelige Børnelærdom” (dosłownie: „Dziecięca nauka chrześcijańska”, a w rzeczywistości: Zasady nauki chrześcijańskiej).

 

Utwory, które wymieniam w tym artykule, są tylko małą częścią spuścizny Grundtviga. W jego biografii wymieniono 1472 dzieła!

 

Grundtvig zmarł w Kopenhadze 2 września 1872 r..

 

 

Chrześcijaństwo, Kościół i życie ludzkie

 

Grundtvig żył za czasów romantyzmu, był jednak przede wszystkim chrześcijaninem, pastorem i teologiem chrześcijańskim. Tylko chrześcijaństwo, chrześcijańska „Dobra Nowina” i wiara mogły zadowolić jego najgłębsze pragnienia i tęsknoty.

 

Grundtvigowi przede wszystkim chodziło o życie i prawdę. Z racjonalizmu i oświecenia wyniósł respektowanie zasad logiki, przede wszystkim zasady sprzeczności, oraz zrozumienie konieczności oświaty dla całego ludu. Uznawał osiągnięcia romantyzmu i Schellinga. Wobec racjonalizmu filozofia przyrody Schellinga i romantyzm oznaczały wielkie rozszerzenie zapatrywania egzystencji, ale wobec chrześcijaństwa były one niewystarczające. Dlatego celem Grundtviga było rozwijanie chrześcijańskiej teologii i filozofii, które z jednej strony były zgodne z prawdziwym chrześcijaństwem, i z drugiej strony – ale właśnie dlatego! – mogły stanowić podstawę i ramę dla prawdziwej oświaty ludu, i mogły prowadzić do tego rozległego uczucia życia, które romantyzm i filozofia przyrody bezskutecznie próbowały osiągnąć.

 

„Teologia o koniecznym zaangażowaniu się chrześcijan w życie” – to moje określenie teologii Grundtviga. Podstawą tej teologii jest głębokie zrozumienie tego, że Bóg jest Miłością, nie tylko jako nasz Zbawiciel, lecz także jako nasz Twórca. Samo stworzenie jest wynikiem tego, iż Bóg jest Miłością. Tylko Miłość we własnej Osobie (tj. Bóg Ojciec) mogła stworzyć Wszechświat. I tylko Miłość we własnej Osobie mogła stworzyć człowieka na obraz Swój i Swoje podobieństwo. Ale to ten sam Bóg jest naszym Zbawicielem - przez Jezusa Chrystusa. Grundtvig zawsze twierdził, że Bóg Ojciec jest Miłością, jego Syn Jezus Chrystus - Prawdą, a Duch Święty - Duchem Miłości i Prawdy.

 

Zaangażowanie się chrześcijan w życie jest konieczne. Jeśli człowiek nie kocha i nie traktuje swojego życia i świata jako darów Boga Twórcy, nie może zrozumieć i kochać tego, co mu w Dobrej Nowinie daje Bóg Zbawiciel. Jeśli, na przykład, nasz naród i ojczyzna, to dla nas tylko puste słowa, wtedy każde słowo, które mówimy o ludzie Bożym (Kościele) i Królestwie Bożym, jest tylko „tant” (błahostką).

 

I ta teologia jest najgłębszą podstawą nauki Grundtviga o „ludowej oświacie życia” (folkelig livsoplysning) i o uniwersytetach ludowych. Właśnie dzięki tej teologii mógł współpracować z ludźmi, którzy nie byli chrześcijanami, albo nie byli prawdziwymi, prawowiernymi chrześcijanami.

 

Grundtvig był wielkim teologiem w tradycji apostołów, ojców kościoła i Marcina Lutra. Jego zasługa w dziedzinie teologii polega nie tylko na „teologii o koniecznym zaangażowaniu się chrześcijan w życie”, lecz także na teologii w ogóle.

 

Teologia Grundtviga jest także głęboką teologią o Kościele oraz o chrzcie i Wieczerzy Pańskiej (eucharystii) czyli - jak mówił Grundtvig – „ustanowieniach Pańskich”. Grundtvig nie używał słowa „ekumenizm”, ale w rzeczywistości jego teologia ma wielki potencjał ekumeniczny. Ten potencjał widać w jego wyżej wspomnianym poglądzie na Kościół jako bezprzykładnym fakcie historycznym przez wszystkie wieki. Ten pogląd widać też w jego pieśniach kościelnych. W wyżej wspomnianym „Sang-Værk til Den Danske Kirke” jest wiele zupełnie nowych pieśni, lecz także wiele odtworzeń pieśni z całej historii Kościoła, odtworzeń Psalmów Dawidowych, starych greckich, łacińskich i angielskich pieśni, oraz odtworzeń pieśni z czasów po Reformacji - niemieckich (Marcina Lutra) i duńskich.

 

Grundtvig jest nie tylko największym duńskim autorem pieśni kościelnych (napisał jedną trzecią pieśni w „Śpiewniku Duńskim” („Den Danske Salmebog”), lecz także jednym z największych duńskich poetów okresu romantyzmu - jednak o całkiem osobliwym charakterze. Cała poezja Grundtviga odbywa się w wielkiej przestrzeni symbolicznej, w której przede wszystkim chodzi o Danię (powiązaną z samym Grundtvigiem!), i w której najważniejszymi symbolami są te z staronordyckiej mitologii, Biblii oraz dziejów i krajobrazu Danii.

 

Grundtvig był bardzo prawowiernym chrześcijaninem i uważał, że tylko mniejszość Duńczyków była prawowierna tak jak on. Mimo to kochał swoją ojczyznę i swój lud. Można powiedzieć, iż był nacjonalistą - jak wielu innych dobrych ludzi w dziewiętnastym wieku. Ale „nacjonalizm” Grundtviga był głębszy niż inne nacjonalizmy. Nie można żyć abstrakcyjnie. Życie ludzkie zawsze jest konkretnym życiem w konkretnym narodzie. Ale każdy naród jest gałęzią wielkiego drzewa ludzkości. Dlatego tak namiętnie zajmował się dziejami powszechnymi, i dlatego ”superuniwersytet” w Göteborgu, o którym marzył Grundtvig, miał być nie tylko wspólnoskandynawskim przedsięwzięciem, lecz także przyczynkiem skandynawskiego plemienia do życia i naukowości całej ludzkości.

 

Bent Christensen

___

 

1 Nikolaj Frederik Severin Grundtvig (1783-1872) teolog, myśliciel, filolog, mitolog, historyk, poeta, autor pieśni kościelnych i polityk, ojciec uniwersytetów ludowych.

 

_________________________________________________________________________________________________________________________________________

 

 

Bent Christensen, ur. 1943, pastor emeryt, doktor teologii i magister filologii duńskiej i rosyjskiej (obecnie [jeśli chodzi o języki] prawie wyłącznie zajmuje się językiem polskim).

Opublikował:

·   „Fra drøm til program. Menneskelivets og dets verdens plads og betydning i N.F.S. Grundtvigs kristendomsforståelse fra Dagningen i 1824 over Opdagelsen i 1825 til Indledningen i 1832” (Od marzenia do programu. Miejsce i znaczenie życia człowieczego w teologii N.F.S. Grundtviga ...), 1987 - rozprawa licencjacka.

·   „Omkring Grundtvigs Vidskab. En undersøgelse af N.F.S. Grundtvigs forhold til den erkendelsesmæssige side af det kristeligt nødvendige livsengagement” (O nauce Grundtviga. Zapatrywanie N.F.S. Grundtviga na aspekt naukowy koniecznego zaangażowania się chrześcijan w życie), 1998 - rozprawa doktorska.

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Gość strony (2)

 

[”Strona”, to jest strona internetowa Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Czerwionce. - Marzec 2008. - http://www.luteranie.pl/czerwionka/gosc.php?textid=12]

 

 

[Małe zdjęcie autora] Po raz drugi Gościem naszej strony jest Bent Christensen - ksiądz doktor Duńskiego Kościoła Ludowego, nauczyciel, ekumenista, organista; aktywny członek Związku Polaków w Danii; doktor teologii, magister języka duńskiego i rosyjskiego (zna język czeski, słowacki, ukraiński, polski, interesuje się grupą językową Górnołużyczan i Kaszubów); od 2003 roku na emeryturze - dużo pisze, aktywny jako duszpasterz. Mieszka wraz z żoną na wyspie Lolland.

 

 

O czasie pasyjnym i świętach wielkanocnych w Danii

 

Po Narodzeniu Pańskim prawie wszystko w Duńskim Kościele Ludowym jest jak w Kościele Ewangelicko-Augsburskim. Mamy do sześciu niedziel po Epifanii, "søndage efter helligtrekonger" (niedziel po Trzech Królach), ale, jak u Was, w tym roku tylko jedną! Barwa liturgiczna: zielona. I mamy trzy niedziele przed Postem, "forfaste" czyli "septuagesimatid" (por. niem. "Vorfasten" i "Septuagesimazeit"). Co znaczy, że używamy słowo "faste" (post). U nas Niedzielę Przedpostną nazywamy "fastelavns søndag" (por. niem. "Fastenabend"; ale nasze słowo jest ze średniodolnoniemieckiego "Vastel-Avent"). Barwa liturgiczna w czasie przedpostnym: fioletowa albo zielona.

 

Środy Popielcowej w naszym lekcjonarzu nie ma. Ale w kilku kościołach obchodzą "askeonsdag" (por. niem. "Aschermittwoch"). Jeśli jeszcze byłbym proboszczem, obchodziłbym to nabożeństwo. W czasie pasyjnym możemy obchodzić tygodniowe nabożeństwa pasyjne.

 

Przed Niedzielą Palmową, "palmesøndag" (por. niem. "Palmsonntag"), mamy pięć niedziel postu, "søndage i fasten". W 5. Niedzielę Postu obchodzimy "Mariæ bebudelse" (zwiastowanie Marii czyli Mariae (łac.)).

 

W Wielkim Tygodniu, "den stille uge" (cichy tydzień; po niemiecku to byłoby "stille Woche", ale Niemcy, jak wiadomo, mówią "Karwoche") mamy, oczywiście, "palmesøndag" (Niedzielę Palmową), "skærtorsdag" (Wielki Czwartek) i "langfredag" (Wielki Piątek). Możemy obchodzić Wielką Sobotę, "påskelørdag" (sobotę paschalną). W czasie pasyjnym barwa liturgiczna jest fioletowa z wyjątkiem Dnia Zwiastowania Marii Pannie (biała) i Wielkiego Czwartku (fioletowa albo biała). Ja używam barwę fioletową przez cały czas pasyjny.

 

W Niedzielę Palmową możemy ozdobić kościół (przynajmniej ołtarz) palmami albo gałęziami wierzbowymi (baziami). W moich kościołach tak robiliśmy, ale myślę, że w większości kościołów mają tylko zwykłe kwiaty - nawet żółte narcyzy! Ale żółte narcyzy na nabożeństwach przed Wielkanocą - to jest straszne! Żółty narcyz jest jednym z najważniejszych symbolów zmartwychwstania. W jednej z naszych najbardziej ulubionych pieśni wielkanocnych (wielkiego pisarza pieśni kościelnych N.F.S. Grundtviga - "mojego" Grundtviga), żółty narcyz jest głównym symbolem zmartwychwstania.

 

"Skærtorsdag" (Wielki Czwartek; dosłownie "czysty czwartek", tj. dzień oczyszczenia od grzechów) jest w Danii dniem wolnym. Dlatego w wielu kościołach odprawiają nabożeństwo przed południem. Ale w wielu innych kościołach odprawiają nabożeństwo wieczorem, o godz. dziewiętnastej i to jest, oczywiście, odpowiednia, "realistyczna" pora. Niestety teraz mamy nowy trend: w wielu parafiach zbór spożywa posiłek (kolację) po nabożeństwie! Myślą, że jest to właśnie "realistyczne". Ale jest to, moim zdaniem, "trend kulturalny". Realizm, rzeczywistość tego wieczora jest taka, że po Ostatniej Wieczerzy Jezus wyszedł do ogrodu Getsemane, gdzie Go pojmali. Jest to początek Męki Pańskiej. Dlatego lepiej jest zakończyć to nabożeństwo tym sposobem, że po błogosławieństwie czytane są odpowiednie części Męki Pańskiej, na przykład z Marka 14,26-50 (albo odpowiednie części kompilacji wszystkich czterech Ewangelii) i śpiewane są na przemian strofy pieśni, które są napisane nad tymi częściami. A potem wychodzimy w tę straszną noc z tym wszystkim w sercach. W moich kościołach często tak robiliśmy.

 

"Langfredag" (Wielki Piątek; dosłownie "długi piątek", po niemiecku byłoby "langer Freitag", ale, jak wiadomo, Niemcy mówią "Karfreitag"). Podobnie jak w Wielki Czwartek, w wielu kościołach odprawiają nabożeństwo przed południem. I to też jest "realistyczne" - była "godzina trzecia", kiedy ukrzyżowali Jezusa. Ale w innych kościołach odprawiają nabożeństwa po południu, zwykle o godzinie czternastej, co znaczy, że nabożeństwo obchodzone jest przez ostatnią godzinę Jezusa na krzyżu. Podczas tego nabożeństwa nie ma kwiatów na ołtarzu, świece na ołtarzu nie są zapalone, a pastor nosi tylko czarną togę. Możemy odprawiać to nabożeństwo jako zwykłe nabożeństwo główne (normalnie bez eucharystii) albo jako nabożeństwo czysto liturgiczne, co znaczy, że w miejsce kazania czytane są odpowiednie części kompilacji Męki Pańskiej według wszystkich czterech ewangelistów i śpiewana jest, jako śpiew na przemian (chór, zbór, czytania), pieśń Thomasa Kingo "Gak under Jesu kors at stå" (Pójdź pod krzyż Jezusa, stań tam).

 

"Påskedag" (dzień paschalny), tj. Niedziela Wielkanocna, jest największym dniem roku liturgicznego. Ale niestety, wielu tego nie rozumie! To nabożeństwo możemy zacząć szczególnym wychwalaniem paschalnym. W parafii, w której mieszkałem zanim zostałem pastorem, początek nabożeństwa wielkanocnego miał charakter prawie prawosławny; wziąłem tę tradycję z sobą przez wszystkie lata, także w 2007 r. jako emeryt w kościele parafii Ryde, gdzie służyłem jako "wikariusz" (miałem m.in. konfirmantów i konfirmowałem ich). W tym wstępie chór dziewczynek albo kobiet albo "kantor" kobieta śpiewa pieśń "Opstanden er den Herre Krist" (zmartwychwstał Pan Jezus Chrystus) - o kamieniu, który odwalił anioł Pański, o trzech kobietach i o słowach anioła do kobiet o zmartwychwstaniu Jezusa. Ostatnia strofa brzmi: "Jak On zmartwychwstał, my zmartwychwstaniemy, / alleluja, alleluja! / i wstąpimy w niebo błękitne do Niego. / Alleluja!". Ksiądz woła: "Chrystus zmartwychwstał! Pan zmartwychwstał!". Obraca się do ołtarza i mówi: "Tak, Panie, Ty zmartwychwstałeś i jest to prawda wieczna, że Ty żyjesz!". Zbór (stojąc) śpiewa pieśń "Chrystus wstał z martwych". Ksiądz: Zmartwychwstały Pan i Zbawiciel niech będzie z Wami! - Módlmy się! (Kolekta, pierwsze czytanie, i tak dalej). W tym wstępie chór symbolizuje kobiety przy grobie. Ksiądz symbolizuje apostołów, którzy podali ich świadectwo dalej i teraz głosi je zborowi. Zbór jest Kościołem, który z dziękczynieniem przyjmuje to zwiastowanie.

 

W "Anden påskedag" (drugi dzień paschalny), tj. w Poniedziałek Wielkanocny, też obchodzimy nabożeństwo. I oczywiście mamy sześć niedziel po Wielkanocy oraz "Kristi himmelfarts dag" (dzień Wniebowstąpienia Pańskiego, por. niem. "Himmelfartstag").

 

W czwarty piątek po Wielkanocy mamy w Danii szczególny "bededag" (dzień modlitwy, por. niem. Bettag). Dlaczego mamy ten dzień "postu, pokuty i modlitwy" (pierwotna nazwa) właśnie w okresie wielkanocnym jest kwestią bardzo skomplikowaną. Sam nie wszystko na ten temat wiem. W 1686 r. dzień ten zastąpił kilka różnych dni pokuty i modlitwy, i został "wielkim dniem postu, pokuty i modlitwy". Jest ten dzień dniem wolnym, a dla większości jest on właśnie tylko dniem wolnym. Często nazywają ten piątek, sobotę i niedzielę po nim "bededagsferie" ("urlop dnia modlitwy"; po. niem. byłoby "Bettagsferien"). W wielu kościołach mają w tym dniu konfirmację (zamiast w pierwszą albo inną niedzielę po Wielkanocy). Dlatego, że pierwotnie był ten dzień dniem postu (co znaczyło, że piekarnie były nieczynne), powstał zwyczaj, że ludzie w czwartek wieczorem kupowali świeże bułki pszeniczne i jedli je z herbatą. Nie wiem jak wielu robi tak dzisiaj, ale kiedy byłem dzieckiem, robiliśmy tak w moim domu.

 

W Danii mamy mało zwyczajów w obecnych czasach. W poniedziałek zapustny (dzisiaj często w niedzielę przedpostną; zob. wyżej) niektórzy dają dzieciom "fastelavnsris" (wiązki gałązek ze słodyczami i ozdobą; po niemiecku może: "Fastnachtsbesen"). Wiele dzieci przebiera się i idzie od domu do domu z puszkami (na pieniądze) w rękach. Śpiewając przed każdym domem proszą o bułki albo pieniądze. Bułki to "fastelavnsboller" (bułki, tj. ciastka zapustne), które wszyscy jedzą w czasie przedpostnym i które też można kupić w sklepach. W wielu miejscach (np. w przedszkolach), także w parafiach, zbierają dzieci na zabawę "slå katten af tønden" (dosłownie: wybić kota z beczki; dzisiaj, oczywiście, tylko z kotem z kartonu i słodyczami w beczce).

 

W Wielki Piątek niektórzy (wśród nich my w naszym domu) jedzą ryby albo jajka na twardo w sosie musztardowym. W Niedzielę Wielkanocną rankiem jemy (często barwione lub malowane) jajka na miękko i dajemy dzieciom jajka czekoladowe i inne słodycze. Po nabożeństwie jemy pieczone kurczę. W ostatnich dziesięcioleciach niektórzy jedzą pieczeń jagnięcą. Ale myślę, że wielu nowoczesnych Duńczyków nie ma szczególnych zwyczajów wielkanocnych co do jedzenia.

 

Życzę wszystkim czytelnikom błogosławionych Świąt Wielkanocnych! Chrystus zmartwychwstał!

 

Bent Christensen

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Gość strony (1)

 

[”Strona”, to jest strona internetowa Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Czerwionce. - Grudzień 2007. - http://www.luteranie.pl/czerwionka/gosc.php?textid=12]

 

 

[Małe zdjęcie autora] Tym razem Gościem naszej strony jest Bent Christensen - ksiądz doktor Duńskiego Kościoła Ludowego, nauczyciel, ekumenista, organista; aktywny członek Związku Polaków w Danii; doktor teologii, magister języka duńskiego i rosyjskiego (zna język czeski, słowacki, ukraiński, polski, interesuje się grupą językową Górnołużyczan i Kaszubów); od 2003 roku na emeryturze - dużo pisze, aktywny jako duszpasterz. Mieszka wraz z żoną na wyspie Lolland.

 

 

Bent Christensen

                  Adwent i Boże Narodzenie w Danii

 

Słów kilka o Duńskim Kościele Ludowym, ze szczególnym uwzględnieniem obchodów Adwentu i Bożego Narodzenia.

 

Poproszono mnie, żebym napisał o tym, jak obchodzimy Adwent i święta Bożego Narodzenia w Danii, tj. w Duńskim Kościele Ludowym, ewangelicko-luterańskim kościele w Danii. Ale najpierw muszę w kilku słowach opowiedzieć coś o naszym kościele.

 

Dania jest krajem chrześcijańskim od lat 960-tych. W 1536 r. zostaliśmy krajem ewangelicko-luterańskim. Do 1849 r. nasz kościół był kościołem czysto państwowym. Dania była po prostu chrześcijańskim krajem ewangelicko-luterańskim; cały lud był gminą chrześcijańską. Z przejściem z samowładztwa do demokracji w 1849 r. otrzymaliśmy pełną wolność religijną. Ale dotychczasowy kościół państwowy, który wtedy został nazwany Duńskim Kościołem Ludowym, wciąż obejmował, praktycznie rzecz biorąc, całą ludność i stosunki między kościołem a państwem były - i są - bardzo ścisłe. Rozdział 4 naszej Ustawy Zasadniczej i dzisiaj brzmi: Kościół ewangelicko-luterański jest Duńskim Kościołem Ludowym i jest jako taki wspierany przez państwo.

 

[Zdjęcie kościoła Parafii Vejleby na wyspie Lolland, parafii przyjacielskiej Parafii Czerwionka]

 

Od lat 1970-ych liczba członków Kościoła Ludowego znacznie spadała. Duża imigracja muzułmańska przez ostatnie dziesięciolecia przyczynia się dodatkowo do tego spadku. 1 stycznia 2006 r. 83 procent ludności było członkami Kościoła Ludowego. Mamy też wiele innych problemów: Duńczycy mało chodzą do kościoła, a przeważająca większość z nich ma małą wiedzę i świadomość chrześcijańską. Jako proboszcz w Kościele Ludowym w latach 1971-2003 (wciąż w wielu dziedzinach uczestniczę w życiu kościoła, także jako ksiądz) sądzę, że światło i wolność chrześcijaństwa ewangelickiego wciąż w bardzo wysokim stopniu nadaje swoje piętno naszemu życiu i sposobowi jego pojmowania.

 

Jaka będzie przyszłość, to wciąż jeszcze kwestia zupełnie otwarta. Może dechrystianizacja będzie kontynuowana; może nastąpi wzmocnienie świadomości chrześcijańskiej i kościelnej; ewentualnie coś pomiędzy tymi możliwościami. Obecnie mamy otwartą dyskusję o rozdzieleniu kościoła od państwa.

Teraz napisać chciałbym krótko o tym, jak obchodzimy Adwent i Boże Narodzenie.

 

Nasz rok kościelny, generalnie, przebiega oczywiście w ten sam sposób jak rok kościelny Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Wasz rok kościelny znany mi jest ze "Śpiewnika Ewangelickiego" 2002. Oto kilka wzmianek na poszczególne dni:

 

1. Niedziela w Adwencie to u nas święto nowego roku kościelnego. Dlatego barwa liturgiczna jest biała. Tylko niewiele kościołów ma antependia w kolorach liturgicznych i tylko w niewielu kościołach stroje liturgiczne używane są w trzech albo czterech kolorach. Część pastorów w ogóle nie nosi strojów liturgicznych, a tylko strój urzędowy (ze słynną kryzą!). Ja jestem księdzem tradycjonalistycznym. Na wszystkich nabożeństwach głównych i na wszystkich nabożeństwach w okresach świątecznych noszę strój liturgiczny. Jeśli brak ornatu, noszę swoją własną, białą, zieloną albo fioletową stułę.

 

Ewangelie na 1. Niedzielę w Adwencie to: Mat. 21,1-9 i Łuk. 4,16-30. Mamy dwie wersje tekstów: pierwsza, gdy większa część roku kościelnego przypada w roku nieparzystym, druga, gdy większa część roku kościelnego przypada w roku parzystym. W roku kościelnym 2007/08 mamy więc drugą wersję tekstów.

 

W domach, biurach, sklepach, studiach telewizyjnych itd. (także w wielu kościołach) pojawia się w okresie Adwentu wieniec adwentowy. W pierwszą niedzielę w Adwencie zapalamy jedną świecę, w drugą dwie - i tak dalej. Na zewnątrz pojawiają się żarówki elektryczne na małych świerkach albo łańcuchy z maleńkimi żarówkami na drzewach lub krzewach (tak jest w moim domu), także na dachach i balkonach.

 

W pozostałe niedziele w Adwencie barwa liturgiczna jest fioletowa. Ewangelie na 2. Niedzielę w Adwencie: Łuk. 21,25-36 i Mat. 25,1-13; na 3. Niedzielę w Adwencie: Mat. 11,2-10 i Łuk. 1,67-80; na 4. Niedzielę w Adwencie: Jan 1,19-28 i Jan 3,25-36.

 

Wigilia Narodzenia Pańskiego nazywa się u nas "juleaften" (por. niem. "Weihnachtsabend", ale "jul", to stare nordyckie słowo, z czasów pogańskich!). To nabożeństwo nie jest właściwym nabożeństwem wigilijnym, lecz raczej małą "Pasterką" po południu (nie później niż o godz. 16.30). Dopiero w 1992 r. zostało nabożeństwem "zarządzonym" w naszym lekcjonarzu; w dalszym ciągu pastor sam wybiera na nie teksty. Nabożeństwo to od wielu lat cieszy się największą popularnością.

 

W całym roku kościelnym to właśnie nabożeństwo ma największą liczbę uczestników. Bardzo wielu Duńczyków po prostu musi iść do kościoła w "juleaften", a tylko w niewielu kościołach obchodzona jest właściwa "Pasterka" o północy. W 1999 r. i 2000 r. odprawiałem takie "Pasterki", a uczestników było zdumiewająco wielu; dwa bardzo dobre przeżycia. Zawsze starałem się (i wciąż staram się, jeśli tylko mam okazję), aby nabożeństwo w "juleaften" miało charakter jak najbardziej wigilijny. Nigdy nie miałem kazania do Łuk. 2,1-14; czytam ten tekst od ołtarza (inaczej byłby bunt!). W "juleaften" noszę tylko strój urzędowy i zawsze robiłem wszystko, aby wskazywać na nabożeństwo główne 25 grudnia ("juledag" czyli "Kristi fødsels dag" - dzień narodzenia Chrystusa) jako, oczywiście, najważniejsze nabożeństwo w okresie Narodzenia Pańskiego. Jednak z niewielkim skutkiem. Dla prawie wszystkich Duńczyków nabożeństwo w "juleaften" jest najważniejszym - i jedynym! - nabożeństwem Narodzenia Pańskiego. Po tym nabożeństwie w domach spożywa się pieczoną kaczkę i/lub pieczeń wieprzową; ponadto ryż na mleku jako pierwsze danie albo "ris a la mande" (zimny ryż gotowany na mleku z cukrem, śmietanką i migdałami) jako deser. W mojej rodzinie (zgodnie z naszym poglądem na "juleaften" i "juledag") jemy tylko ryż na mleku, a pieczoną kaczkę i pieczeń wieprzową dopiero w dzień narodzenia Chrystusa. Nie znamy jednak innych, którzy tak robią! Po kolacji zapalamy świeczki na choince i tańczymy dookoła niej. Potem prezenty gwiazdkowe.

 

25. grudnia jest "juledag" czyli "Kristi fødsels dag" (dzień narodzenia Chrystusa). Niewielu idzie do kościoła, a przecież to nabożeństwo jest głównym i najważniejszym nabożeństwem w okresie świąt Narodzenia Pańskiego. Ewangelie na ten dzień: Łuk. 2,1-14 i Jan 1,1-14. Barwa liturgiczna w całym okresie Narodzenia Pańskiego jest biała (zob. jednak poniżej na dzień Szczepana Męczennika). Jest u nas taki dawny zwyczaj, że w "juledag" ludzie (niezależnie od tego, czy byli w kościele, czy nie) jedzą wielki obiad w południe, na który składają się m.in. różne rodzaje śledzi, "sylte" (por. niem. "Sülze"), tj. kawałki wieprzowiny w galarecie (pierwotnie były to po prostu kawałki łba wieprzowego we własnej galarecie) oraz jarmuż duszony z białą (czasem smażoną) kiełbasą. Piją też piwo i "snaps" (duńską wódkę, por. niem. "Schnaps"). W mojej rodzinie jemy pieczoną kaczkę i pieczeń wieprzową w "juledag", a obiad podobny do opisywanego - w dzień Szczepana Męczennika.

 

26 grudnia obchodzimy "Sankt Stefans dag" (dzień Świętego Szczepana, tj. uroczystość Szczepana Męczennika). Przeważnie nazywany jest ten dzień "anden juledag" (drugi dzień świąt Narodzenia Pańskiego) i część pastorów korzysta z możliwości obchodzenia tego dnia właśnie jako drugiego dnia świąt Narodzenia Pańskiego. Ja nigdy tego robiłem. Wprost przeciwnie, zawsze starałem się o to, żeby podkreślić charakter tego dnia jako uroczystości pierwszego męczennika Kościoła. Barwa liturgiczna jest czerwona, ale mało kościołów ma czerwone szaty liturgiczne, więc w takim wypadku używane są białe. Ewangelie (kiedy obchodzimy ten dzień jako "Sankt Stefans dag"): Mat. 23,34-39 i Mat. 10,32-42. Niewielu Duńczyków zadaje sobie dużo trudu z jedzeniem w ten dzień, ale część z nich zaprasza na zebrania rodzinne. W mojej rodzinie jemy ten obiad, który wszyscy inni jedzą w "juledag". Jest to, oczywiście, nieco dziwne, skoro właśnie obchodziliśmy poważną uroczystość. Kiedy jednak jako ojciec rodziny po raz pierwszy podnoszę kieliszek z wódką, zawsze mówię z "żartobliwą powagą" - "Przepraszam, Święty Szczepanie!"

 

Niedzielę między dniem Szczepana Męczennika a pierwszym stycznia (jeśli jest taka niedziela) nazywamy "julesøndag" (niedzielą po Narodzeniu Pańskim). Ewangelie: Łuk. 2,25-40 i Mat. 2,13-23.

 

1 stycznia to u nas "nytårsdag" (dzień Nowego Roku). Ten dzień jest przede wszystkim ósmym dniem świąt Narodzenia Pańskiego i uroczystością Imienia Jezus; zawsze podkreślałem taki charakter tego dnia. Ewangelie: Łuk. 2,21 i Mat. 6,5-13.

 

Ostatnie nabożeństwo "zarządzone" w okresie świąt Narodzenia Pańskiego to u nas "helligtrekongers søndag" (niedziela Trzech Króli) - jeśli niedziela jest w dniach 2 - 6 stycznia. Ewangelie: Mat. 2,1-12 i Jan 8,12-20. W niektórych kościołach obchodzone jest nabożeństwo 5 stycznia wieczorem - "helligtrekongers aften" (wieczór Trzech Króli). Ale wtedy większość Duńczyków już dawno ma dosyć "jul"! W sklepach i w wielu innych miejscach (niestety, także kościelnych) "obchodzili" "jul" przez cały grudzień - czasem nawet już od listopada.

 

Na mojej stronie internetowej można przeczytać więcej o Danii, Kościele Ludowym oraz o mnie. Strona prowadzona w języku duńskim zawiera również teksty w językach polskim, niemieckim, angielskim i rosyjskim.

 

Adres strony: www.bentchristensen.dk

 

 

 

*  *  *

 

 

 

ODPOWIEDŹ NA ARTYKUŁ W POLSKIEJ GAZECIE SUPER EXPRESS

 

19.10.07 jeden z moich polskich przyjaciół tutaj w Danii znalazł ten artykuł w polskiej gazecie Super Express. I ja musiałem pisać komentarz.

 

 

ARTYKUŁ W GAZECIE SUPER EXPRESS 19.10.07:

 

Dania chce kraść dzieci

Skandaliczny pomysł duńskich polityków

 

Jesper Langballe, sekretarz Duńskiej Partii Narodowościowej. To on wymyślił, by odbierać dzieci uchodźcom. [Przypuszczalnie tekst pod fotografią]

 

Ostrzegamy! Jesper Langballe (68 l.), sekretarz Duńskiej Partii Narodowościowej, chce odbierać dzieci uchodźcom czekającym na azyl i przekazywać je do rodzin adopcyjnych!

 

To ma być "innowacyjny" sposób na walkę z małym przyrostem naturalnym. Ta chora propozycja polityka wywołała skandal. Ludzie, którzy chcieliby, żeby Dania stała się ich nową ojczyzną, są przerażeni.

 

A rodziców odsyłać

Uchodźcy pozbawieni dzieci byliby odsyłani do swoich krajów, a ich maluchy "naturalizowane" w duńskich rodzinach. Langballe mówi, że jego pomysł jedynie poprawiłby stan psychiczny dzieci przebywających w centrach dla uchodźców i robi wszystko z myślą o ich losie.

 

Na nic jednak zdają się jego bezsensowne tłumaczenia - organizacje chroniące prawa dziecka nie kryją oburzenia.

 

- Duńskie społeczeństwo ma obowiązek zapewnić samym uchodźcom i ich dzieciom bezpieczeństwo. Wszystkie maluchy potrzebują przecież opieki swoich rodziców - powiedziała Lise Merrild z duńskiego Głównego Zarządu Warunków Życia Dzieci.

 

Polska oburzona

- To skandaliczne, powiedziałbym nawet nazistowskie rozwiązanie. Ten polityk narusza podstawowe prawa człowieka - nie krył oburzenia prof. Andrzej Zoll (65 l.), były rzecznik praw obywatelskich.

 

Także prof. Zbigniew Hołda (68 l.) z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uważa, że propozycja Langballe'a jest skandaliczna.

 

- Rozumiem obawy uchodźców, ale Dania to praworządny kraj i dlatego mam nadzieję, że ten pomysł nie będzie realizowany - powiedział profesor.

 

autor: Paulina Jakubowska

 

 

-  -

 

 

MOJA ODPOWIEDŹ - którą posłałem 24.10.07:

 

Szanowny panie redaktorze!

 

Polski przyjaciel posłał mi artykuł z ”Super Express” 19.10.07: ”Dania chce kraść dzieci - Skandaliczny pomysł duńskich polityków”. Przypadkiem znam język polski. I niemało zajmuję się Polską i Polakami. Jestem na przykład członkiem Związku Polaków w Danii. Ale też jestem przewodniczącym miejscowym Duńskiej Partii Ludowej w Gminie Lolland (”Lolland Kommune”, 50.000 mieszkańców, na wyspie Lolland nad Bałtykiem, na której od Pierwszej Wojny Światowej jest polska mniejszość). Chcę zatem dać artykułowi w Super Express następujący komentarz:

 

Porównanie z ”kradzieżą dzieci” nazistów (nagłówek artykułu i prof. Andrzej Zoll) i napomknienie, że może to ”sposób na walkę z małym przyrostem naturalnym”, to jest głupie i złośliwe zniesławienie. Tłem tej sprawy jest, że dużo mówiono o tym, że szkoda dzieci, że muszą przebywać tak długo w ośrodkach azylowych, i że od tego chorują psychicznie. Wobec tego Duńska Partia Ludowa zaznaczyła, że rodzice sami są temu winni, że z dziećmi przebywają tak długo w ośrodkach azylowych. Poprosili o azyl i otrzymali odmowę, ale nie chcą odjechać do domu. W ten sposób robią z własnych dzieci zakładników. Na tym tle poseł Duńskiej Partii Ludowej Jesper Langballe - w rodzaju prowokacji  - powiedział, że można byłoby pomagać tym dzieciom przez umieszczanie ich w rodzinach zastępczych albo adoptujących.

 

W artykule dali naszej partii nazwę ”Duńska Partia Narodowościowa”. Ale o ile mi wiadomo polska nazwa jest ”Duńska Partia Ludowa”. (Po duńsku ”Dansk Folkeparti”, po niemiecku ”Dänische Volkspartei”, po angielsku ”Danish People’s Party”). Jesteśmy trzecią co do wielkości partią w Danii. W wyborach w 2005 roku zdobyliśmy 13,3 procent głosów. Można nas charakteryzować jako pragmatyczny odpowiednik do partii ”Socjaldemokraci”, ale z oporem przeciwko imigracji i islamizacji i krytycznym stanowiskiem wobec Unii Europejskiej jako szczególnymi kwestiami zasadniczymi. Duńska Partia Ludowa jest częścią większości za duńskim rządem partii liberalnej (”Venstre”) i partii konserwatywnej (Det Konservative Folkeparti).

 

Bent Christensen

 

-  -  -

 

Bent Christensen

pastor emeritus, dr. theol. & cand. mag.

przewodniczący Duńskiej Partii Ludowej w Gminie Lolland

Fuglsevej 5

DK-4960 Holeby

 

Tel:  +45 5469 6080.

 

 

 

*  *  *

 

 

 

My nie jesteśmy źli – przeciwnie!

 

O Danii w sytuacji przed i po kryzysie rysunkowym

 

Uwaga! Ja sam napisałem ten trudny tekst i jestem pewien, że są może bardzo złe błędy. PRZEPRASZAM!

 

 

W związku z kryzysem po rysunkach Mahometa w duńskim dzienniku Jyllands-Posten są rzeczy, o których chcę zawiadomić świat. Dlatego napisałem ten stosunkowo krótki tekst, który tłumaczę na angielski, niemiecki i polski żeby go wkleić na swoją stronę internetową i żeby go posłać swoim znajomym zagranicznym.

 

Wielu cudzoziemców – od Sekretarza Generalnego Kofi Annana i w dół – nie rozumie, co się dzieje w duńskim społeczeństwie, i jakimi są Duńczycy. Wiele wskazuje na to, że ludzie za granicą są źle poinformowani, m.in. przez koła w Danii, które nie zgadzają się z większością ludności (zob. punkty 5-8). Dlatego chcę próbować dać skrajnie krótki opis sytuacji, jak ja ją widzę.

 

1.

Po wojnie Prus i Austrii z Danią o Szlezwik-Holsztyn (1864) i po powrocie Szlezwiku Północnego do Danii w 1920 Dania była wyjątkowo jednorodnym krajem. Przed imigracją, która rozpoczęła się w latach 1980-tych, w Danii mieliśmy tylko jedną mniejszość, mianowicie Niemców w Szlezwiku Północnym. I z nimi nie mieliśmy – i nie mamy - żadnych problemów. Zwłaszcza w ostatnich latach na całym świecie podkreślają, że stosunki między Niemcami i Duńczykami w Szlezwiku-Holsztynie są wzorem współistnienia różnych

narodowości. – Wprawdzie była u nas imigracja i przedtem, zwłaszcza Żydów, Hollenderów, Niemców, Francuzów (hugenotów), Szwedów i Polaków. Ale wszystkie te grupy imigrantów przyczyniały się do rozwoju społeczeństwa i dzisiaj są całkowicie zintegrowani w społeczeństwie. Co do Żydów na całym Świecie wiedzą, jak Duńczycy podczas Drugiej Wojny Światowej nie stosowali się do antysemityzmu nazistskich okupantów, ale pomogli Żydom uciec do Szwecji. Co do Polaków, którzy od 1893 roku przyjeżdżali co roku do Danii jako sezonowi robotnicy rolni, ale którym wybuch pierwszej wojny światowej w 1914 r. odciął możliwość powrotu do kraju – i innych Polaków – mogę powiedzieć, że większość mieszka tutaj na wyspach Lolland-Falster nad Bałtykiem (gdzie hodujemy wiele buraków cukrowych), i że ja – jako slawista, teraz przede wszystkim zajmujący się polskim – razem z swoją żoną jestem bardzo aktywnym członkiem Związku Polaków w Danii (oddział Maribo), w którym spędzamy mile czas na naszych spotkaniach. – Zob. też tekst Kim jestem?

 

2.

My, Duńczycy, zawsze byliśmy wśród pierwszych wstawiających się za wolność, sprawiedliwość i solidarność, i jako stary naród handlowy i żeglarzy zawsze mieliśmy otwarty stosunek do świata. Co do pomocy krajom rozwijającym się, pomocy doraźnej i uczestnictwa w operacjach pokojowych na całym świecie Dania zawsze była wśród krajów, które – w porównaniu z ludnością – czyniły najwięcej. Już podczas odbywania służby wojskowej 1962-1964 ja sam czułem się w obowiązku do tego, aby - kiedyś - dać sześć miesięcy swojego życia ”in the service of peace” (w służbie pokoju). I w półroczu zimowym 1976/77 – z wielkim idealizmem – służyłem jako kapelan wojskowy w sile ONZ na Cyprze (DANCON/UNFICYP). – Zob. też tekst Kim jestem?

 

3.

W 1983 duński parlament (Folketing) uchwalił nową, bardzo liberalną ustawę o cudzoziemcach, która dała uchodźcom i de facto imigrantom bardzo łatwy dostęp do Danii. Można powiedzieć, że ta ustawa była wyrazem tej duńskiej mentalności, którą opisałem w punkcie 2. I wtedy myśleliśmy, że tłem tego zwłaszcza była sytuacja w Iranie po rewolucji islamskiej w 1979. Prawie wszyscy – w tym i ja – byli zdaniem, że oczywiście powinniśmy byli dawać azyl ludziom, którzy uciekali od warunków pod władzą irańskich mullahów. I myśleliśmy, że za krótki czas ci uchodźcy będą mogli zwrócić do swojego kraju, żeby uczestniczyć w budowaniu lepszej przyszłości. Nikt nie pomyślałby o tym, że przyjadą ludzie, którzy powołują się na to, że są uchodźcami, ale jawnie próbują wprowadzić religijny i społeczny układ, od którego rzekomo uciekli.

 

4.

W ciągu lat 1980-tych i 1990-tych coraz więcej Duńczyków zdawali sobie sprawę z tego, że tu się coś nie zgadza. Po pierwsze zdawali sobie sprawę z tego, że gdyby, z czasem coraz większy, napływ uchodźców kontynuował się z roku na rok, Dania stosunkowo szybko zmieniałaby się w zupełnie inny kraj niż ten, w który rozwijałaby się bez tego napływu, a my, Duńczycy, za kilka dziesięcioleci zostalibyśmy mniejszością we własnym kraju. I coraz więcej byli zdaniem, że to byłaby zbyt wysoka cena za własną dobroć. Coraz więcej Duńczyków zaczynało mieć wątpliwości co do ”zamiany ludności” (jak niektórzy już mówili). To była pierwsza rzecz. I o tym można być różnego zdania. Niektórzy są zdania, że powinniśmy być gotowi złożyć tę ofiarę: Niektórzy są nawet zdania, że zniszczenie tożsamości ludowej i narodowej jest tylko korzyścią. Inni – wśród nich ja - są innego zdania. Pytamy, czy nie możemy pomagać innymi sposobami. Zwłaszcza gdy w krajach, z których pochodzą uchodźcy (albo ”uchodźcy”), jest tak wielki przyrost ludności, że nawet największa imigracja do Danii i Europy byłaby tylko ”kropla z morza”. Druga rzecz była to, że z czasem większości Duńczyków coraz jaśniej było, że większość imigrantów, tj. muzułmanie, stanowili problem zupełnie innego i bardziej nieprzyjemnego charakteru. Coraz jaśniej było, że w każdym razie ludzie nadający ton wśród muzułmańskich imigrantów z wielką świadomością celu próbowali uzyskać prawa specjalne i islamizację duńskiego społeczeństwa. Równocześnie coraz większym problemem stawała się przestępczość wśród imigrantów muzułmańskich.

 

5.

Ale w latach 1990-tych okazywało się, że wielu Duńczyków, zwłaszcza w tak zwanej elicie politycznej i kulturalnej, miało inne pojęcie sytuacji. Okazało się, że lud duński nie był tak jednorodny. Powstała niezgoda, rozłam, wśród nas, Duńczyków, której przedtem nie widzieliśmy. Oczywiście zdania u nas zawsze byli podzielone. Zwłaszcza od końca 19 wieku był podział na konserwatystów a modernistów, socjalistów a liberalistów, chrześcijan a humanistów itd. Ale mimo to zawsze mogliśmy żyć razem i mówić z sobą o rzeczach. Mówi się, że 90% Duńczyków w gruncie jest socjaldemokratami. I ja jestem takim ”socjaldemokratą” - mimo że nigdy nie głosowałem na partię socjaldemokratyczną. Ale w postawie zasadniczej większość Duńczyków jest ”socjaldemokratami”. I ta postawa zasadnicza jest starsza niż socjalizm. Już w 1820 mój wielki ojciec-nauczyciel N.F.S. Grundtvig (1783-1872) napisał wiersze: ”Dopiero wtedy w bogactwie doszliśmy daleko / gdy niewielu ma za wiele a mniej za mało”. (To jest moje tłumaczenie. – Moja(NB!) niemiecka wersja: ”Erst dann haben wir es an Reichtum weit gebracht, / wenn Wenige zuviel und Weniger zuwenig haben”). Po duńsku brzmi: ”Og da har i rigdom vi drevet det vidt, / når få har for meget og færre for lidt”. W Danii bardzo często cytujemy te wiersze.

 

6.

W latach 1990-tych w samej duńskiej ludności rozwijała się wielka niezgoda, wielki rozłam. Po jednej stronie stali ”wytworni i dobrzy”, tj. marksiści/socjaliści i humaniści, oraz niektórzy liberaliści i niektórzy chrześcijanie i inni. Po drugiej stronie stała większość ludności, przede wszystkim z niższych warstw społecznych, ale też niewielu z wyższym wykształceniem. Prawie wszyscy artyści i intelektualiści, którzy wypowiadali się, stali po stronie ”wytwornych i dobrych”. Na początku tego wszystkiego, jak powiedziałem, ja też stałem po tej stronie. Przecież byłem nie tylko księdzem chrześcijańskim, lecz miałem także stopień magistra i stopień PhD, i w 1998 otrzymałem stopień doktora teologii. Miałem więc prawie wszystkie dobre i poprawne poglądy, odpowiedni mojemu stanowi. Ale w ciągu 1990-tych lat zaczynałem dziwić się. Zauważałem, że ”wytworni i dobrzy” nie mówili prawdy. Na przykład mieszali pojęcia ”uchodźcy” i ”imigranci”. I najpierw uspokajająco mówili, że para tysięcy uchodźców nie może być zagrożeniem dla duńskiej tożsamości. Ale kilka lat później mówili, że teraz jesteśmy multikulturalnym i multireligijnym społeczeństwem, i że do tego musimy się dostosować.

 

7.

Ale najgorsze było, że ”wytworni i dobrzy” wywierali masywne tłumienia wolności opinii, tj. tłumienia poglądów tych, którzy chcieli może tylko dyskutować politykę w zakresie spraw cudzoziemskich. O właściwej cenzurze państwowej oczywiście mowy nie było! Mimo wszystko byliśmy w Danii! Ale ci, którzy próbowali powiedzieć coś innego niż rozpowszechnioną opinię, opinię ludzi nadających ton, zostali oskarżeni o wszystko. Nazywali ich rasistami. Porównywali ich z nazistami. Nazywali ich głupcami i ludźmi zacofanymi, dla których miejsca w współczesnym świecie nie było, i którzy cierpieli na nieuzasadniony i irracjonalny lęk przed nieznanym. Zostali nawet oskarżeni o to, że chcieli zamknąć Danię i wszystko cofnąć do połowy 20. wieku. Kiedy sam, zwłaszcza od 2001, zacząłem uczestniczyć w dyskusji jako krytyk tego tłumienia, ale też ówczesnej polityki w zakresie spraw cudzoziemskich, na różne sposoby doświadczałem, że nie łatwo było wyrażać opinie, które nie były ”politycznie poprawne”. Ale to mi obojętne było. Mogłem sobie pozwolić na to. I zwłaszcza walka o wolność słowa i wolność polityczną znaczyło dla mnie więcej niż wszystko inne. I odkrywałem, że miałem szerokie poparcie od zupełnie zwykłych ludzi. Też w moich parafiach. Ale – oczywiście – moje uczestnictwo w tej dyskusji miało żaden wpływ na moją służbę duszpasterską.

 

8.

Ofiarą tego tłumienia była przede wszystkim Duńska Partia Ludowa, która powstała w 1995, i w której programie jednym z najważniejszych punktów był opór przeciwko imigracji. Granic oszczerstw na temat tej partii i jej członków prawie nie było. Szczytem tego zwymyślania Duńskiej Partii Ludowej było wypowiedzenie (wypowiedź?) w 1999 (do tej partii) ówczesnego premiera (obecnie posła do Parlamentu Europejskiego) Poula Nyrupa Rasmussena z mównicy Parlamentu (Folketing): ”Nigdy nie będziecie czyści!” (Jak o psach. Po duńsku: ”I bliver aldrig stuerene”. Po niemiecku: ”Ihr werdet nie stubenrein!”. Ale, oczywiście, w przenośnym znaczeniu: przyzwoici). Ale wielu komentatorów już wtedy nazywało to ”bramką samobójczą”. Bo tym wypowiedzeniem też zniesławił wielką część wyborców swojej własnej partii. Wielu wyborców Duńskiej Partii Ludowej jest byłymi wyborcami Socjaldemokratów. Według badań wyborczych Duńska Partia Ludowa teraz jest największą partią robotniczą w Danii. W marcu 2006 r. Duńska Partia Ludowa była prawie tej samej wielkości jak Socjaldemokraci, którzy jeszcze nie mogą znaleźć swojej linii w polityce w zakresie spraw cudzoziemskich. Rzecz w tym, że są dwa skrzydła w tej starej sławnej partii, która miała tak wielkie i dobre znaczenie dla Danii przez większą część 20. wieku: ideologiczna, utopijna - a realistyczna. - Według jednego badania podczas kryzysu związanego z rysunkami Mahometa (w połowie lutego 2006) Socjaldemokraci mieli 21,2% a Duńska Partia Ludowa 18%. Większość za rządem liberalno-konserwatywnym miała 55,7%. Liberalna partia Danii miała 29,0%, Konserwatywna Partia Ludowa 8,7% (obie w rządzie), Duńska Partia Ludowa 18% (nie w rządzie, ale część większości parlamentarnej). – Wyniki wyborów parlamentarnych 8 lutego 2005 r.: Liberalna Partia Danii (”Venstre”) 29%, Socjaldemokraci (”Socialdemokraterne”) 25,8%, Duńska Partia Ludowa (”Dansk Folkeparti”) 13,3%, Konserwatywna Partia Ludowa (”Det Konservative Folkeparti”) 10,3%, ”Det Radikale Venstre” (nazwa z 1905 roku; ta partia jest socjał-liberalną partią centrową!) 9,2%, Socjalistyczna Partia Ludowa (”Socialistisk Folkeparti”) 6%, Lista Jedności - Czerwono-Zieloni (”Enhedslisten - De Rød-Grønne”) 3,4%.

 

9.

W 2001 roku opór ludności przeciwko polityce imigracyjnej i przeciwko tłumieniu opinii już wzrosnął w siłę. Ja sam utworzyłem ”Forum for Kritisk Indvandringsdebat” (”Forum dyskusyjne dla krytycznej debaty o imigracji”). Większością członków tego forum byli pastorzy. Ale było wiele innych przykładów tego, że ludzie już mieli tego dosyć. A wtedy zdarzył się zamach terrorystyczny w USA 11 września 2001 r. – i niektórzy muzułmanie bardzo cieszyli się i wydawali radosne okrzyki na naszych ulicach. I wyniki wyborów parlamentarnych 20 listopada 2001 były: Liberalna Partia Danii (”Venstre”) 31,2%, Konserwatywna Partia Ludowa (”Det Konservative Folkeparti”) 9,1%, Duńska Partia Ludowa (”Dansk Folkeparti”) 12%. Mieliśmy rząd liberał-konserwatywny (”Venstre” i ”Konservative”) z poparciem Duńskiej Partii Ludowej (to razem 52,3%). Socjaldemokraci 29,1%, ”Det Radikale Venstre” (nazwa z 1905 roku; ta partia jest socjal-liberalną partią centrową!) 5,2%. Socjalistyczna Partia Ludowa (”Socialistisk Folkeparti”) 6,4%, Lista Jedności - Czerwono-Zieloni (”Enhedslisten - De Rød-Grønne”) 3,4%. Niektórzy nazywają te wybory ”zmianą systemu (porządku) w 2001” (”systemskiftet i 2001”). To jest aluzja do ”zmiany systemu" w 1901, kiedy parlamentaryzm zwyciężył w Danii.

 

10.

Po ”zmianie systemu” nowa większość parlamentarna rozpoczęła zaostrzać politykę imigracyjną – z poparciem wielkiej większości ludności. Ale ”wytworni i dobrzy” byli zażarci. Większość wyborców odrzucili ich ideały. Ich pozycja była zagrożona. Z coraz większym zażarciem atakowali nową większość parlamentarną i tych, którzy w debacie podpierali politykę tej większości. Jedną z ich broni było powoływanie się na złą opinię, którą miała Dania za granicą, w tym w różnych organizacjach międzynarodowych, z powodu nowej polityki w zakresie spraw cudzoziemskich. Ale w związku z tym niektórzy z zwolenników polityki rządu pytają, czy może ”wytworni i dobrzy” sami zaopatrują dziennikarzy zagranicznych i innych w negatywne informacje o nowych warunkach w Danii. W każdym razie bardzo chciałbym, aby ta sprawa została poddana dokładnemu badaniu. Bardzo dziwi mnie sposób, którym za granicą piszą i mówią o Danii. Na przykład, że nazywają Duńską Partię Ludową ”skrajnie prawicową” (euro.pap.com.pl), ”populistyczną i ksenofobiczną” (Gazeta Wyborcza) i ”Populistyczną” (1praca.gov.pl). Ja wstąpiłem do partii w 2002 r. – żeby tym sposobem dać jak największe poparcie dla ratowania kraju z sytuacji, w którą wprowadziła nas dotychczasowa większość parlamentarna. I 5 kwietnia 2006 zostałem wybrany na przewodniczącego miejscowego oddziału partii (”Duńska Partia Ludowa Lolland”, w nowej komunie Lolland na wyspie Lolland nad Bałtykiem, 50.000 mieszkańców). I mogę poinformować, że członkowie i wyborcy tej partii są zupełnie zwykli, poczciwi Duńczycy, którzy mają absolutnie demokratyczne zapatrywania. Wielu z nich jest byłymi socjaldemokratami, i dzisiaj partia jest albo odpowiednikiem partii socjaldemokratycznej albo może nawet następcą tej partii! Ale nie mamy socjalistycznego obciążenia ideologicznego. Jesteśmy współczesną i pragmatyczną partią ludową. I mamy bardzo restrykcyjną, zaostrzoną politykę w zakresie spraw cudzoziemskich – i jesteśmy bardzo krytyczni wobec Unii Europejskiej. Ja sam jestem wśród członków najbardziej pozytywnych wobec Unii, ale też jestem krytyczny wobec deficytu demokratycznego i wobec wielu przykładów oszustwa itd. Obecny kryzys jednak pokazuje, że Dania nie może być odosobniona. Mamy tylko wolność, jeśli nam pomagają nasi sojusznicy. Bez pomocy naszych sojuszników nawet nasza konstytucja nic nie znaczy. Bez pomocy naszych sojuszników nie możemy mieć wolności słowa. I nawet dlatego napisałem m.i. ten tekst dla swojej stronie domowej.

 

11.

Co do samego ”kryzysu mahometowego” tylko chcę powiedzieć, że Jyllands-Posten spytał 40 duńskich rysowników, czy chcą narysować Mahometa, jak go widzą, dlatego, że duński autor książek dla dzieci nie mógł znaleźć ilustratora do swojej książki o Mahomecie, który chciał wystąpić pod imieniem i nazwiskiem. Za tym było też inne przykłady ”samocenzury”, ale przede wszystkim zabójstwo holenderskiego reżysera Theo van Gogha i pogróżki, które otrzymała autorka scenariusza do jego filmu "Submission" (Posłuszeństwo), członkinia parlamentu holenderskiego Ayaan Hirsi Ali, która jest w dalszym ciągu chroniona, a jej adres zamieszkania nie jest znany. Można powiedzieć, że Jyllands-Posten tą akcją chciał poprzeć Hollandię. I Hollandia ”pokwitowała” tym, że była jednym z naszych narbardziej lojalnych sojuszników podczas tego kryzysu.

 

12.

Kryzys Mahometowy pokazuje, że islamiści – m.in. z powodu już teraz wielkiej ilości muzułman – próbują brać coraz więcej władzy nad naszym społeczeństwem. Jest teraz co najmniej 200.000 Muzułman w Danii (cała liczba ludności Danii: 5.200.000). I w Unii Europejskiej jest 20 milionów muzułman. Ale ani Dania ani inny kraj w Europie ani inny kraj demokratyczny nie może akceptować takie zwierzchnictwo. Nikt z nas nie może akceptować ograniczanie wolności słowa albo naszej swobody działania w ogóle. Dlatego apeluję do wszystkich miłujących wolność ludzi, aby patrzyli na Danię nie jak na ”złego chłopca w klasie”, ale wzięli nas za wzór w walce o wolność, demokrację i prawa człowieka. I nie tylko w naszych własnych krajach. Zamiast poddawać się wymaganiom "szacunku" muzułman musimy zaznaczać uniwersalne prawa człowieka wobec nędznych stosunków w krajach muzułmańskich. – Odsyłam do manifestu Salmana Rushdiego i. in., z którymi zupełnie zgadzam się. Po klęsce nazizmu i stalinizmu islamizm jest totalitarnym zagrożeniem naszych czasów.

 

Mógłbym pisać więcej. Ale musiałem poprzestać na tym w tej pierwszej wersji, którą też przekładam na angielski i niemiecki. Mam nadzieję, że później będę mógł poprawić i uwspółcześnić ten tekst.

 

 

*  *

 

 

02.02.06 napisałem:

 

POMÓŻCIE NAM!

 

Pomóżcie nam dzisiaj - następnym razem może być Polska

 

02.02.06

 

Cieszy mnie bardzo, że wiele europejskich (i chyba innych) dzienników wydrukowało rysunki duńskiego dziennika ”Jyllands-Posten”, przedstawiające proroka Mahometa. I że Reporterzy bez granic też bronią wolności prasy. I mam nadzieję, że Unia Europejska będzie działać mocno i solidarnie.

 

Ale w każdym razie musimy kontynuować walkę przeciw islamizmowi - też jako walkę za wyzwolenie ludzi, którzy cierpią pod tą tyranią.

 

Jestem Duńczykiem. Mam stopień doktora teologii za rozprawę o naszym wielkim Grundtvigu. Dlatego jestem opanowany kwestią wolności. Ale mam także głębokie rozumienie godności wszystkich ludzi. Wszyscy jesteśmy stworzeni przez Boga, na obraz Jego, podobni do Niego. I myślę, że pojedynczy muzułmanin, który modli się w szczerej pobożności, jakimś sposobem modli się do tego samego Boga, do Którego ja modlę się. Ale jednak musimy też walczyć za wolność tych bliźnich.

 

Pomóżcie nam! Pomóżcie Europie! Pomóżcie całemu światu demokratycznemu! Pomóżcie wszystkim ludziom ku wolności!

 

 

 

*  *  *

 

 

 

O GRUNDTVIGU

 

Część wykładu o N.F.S. Grundtvigu, ojciec uniwersytetów ludowych

 

 

Krótko o życiu i myślach N.F.S. Grundtviga

 

N.F.S. Grundtvig urodził się we wsi UDBY w Zelandii południowej. Jego ojciec był tam proboszczem.

 

W 1803 r. zdał egzamin teologiczny na uniwersytecie w Kopenhadze.

 

Od 1805 do 1807 był nauczycielem domowym w majątku na wyspie Langeland (między wyspami Lolland a Fyn (Fionia)).

 

Tam czytał nową duńską i niemiecką literaturę - pierwszego, wielkiego, duńskiego romantyka Adama Oehlenschlägera oraz, między innymi, Niemców Goethego, Schillera, Herdera, Fichtego, Schellinga, braci Schlegel. – Filozofa Henrika Steffensena, który wprowadził romantyzm w Danię i był inspiratorem Adama Oehlenschlägera, Grundtvig już spotkał go w Kopenhadze, gdzie słuchał jego wykładów w 1802 i 1803 rr.

 

Na Langeland 1805-1807 Grundtvig przeżył kryzys i obudzenie. Można powiedzieć: obudzenie romantyczne. Ale muszę też podkreślić, że od tej pory Grundtvig znajduję się między trzema zapatrywaniami egzystencji, trzema poglądami na życie: 1) racjonalizm/Oświata. – 2) Romantyzm/idealizm (tj. niemiecka filozofia idealistyczna. – 3) Chrześcijaństwo.

 

Ale, oczywiście, chrześcijaństwo nie jest poglądem na życie między innymi poglądami na życie! Grundtvig był synem luterańskiego księdza. I on był konsekwentnym myślicielem z bardzo ścisłym umysłem i respektowaniem całej rzeczywistości.

 

I respektowanie całej rzeczywistości, to znaczy, że były za mało nie tylko racjonalizm i Oświata, lecz także neoklasycyzm Goethego i idealizm Fichtego, filozofia przyrody Schel­linga i cały romantyzm. Można powiedzieć, że wobec racjonalizmu, filozofia przyrody Schel­linga i romantyzm znaczyły wielkie rozszerzenie zapatrywania egzystencji, poglądu na życie, ale że wobec chrześcijaństwa i one były za mało. Tylko chrześcijaństwo, chrześcijańska Ewangelia, chrześcijańska Dobra Nowina, chrześcijańska wiara może zadowolić najgłębsze pragnienia i tęsknoty człowieka.

 

Ale z racjonalizmu i oświaty Grundtvig miał ze sobą respektowanie zasad logiki, przede wszystkim zasady sprzeczności, oraz zrozumienie konieczności oświaty całego narodu, zwłaszcza chłopów. I on uznawał osiągnięcia romantyzmu i Schellinga. Można powiedzieć, że po tego kryzysu celem Grundtviga było rozwijanie chrześcijańskiej teologii i filozofii, którzy z jednej strony były zgodne z prawdziwym, istotnym chrześcijaństwem, i z drugiej strony – właśnie dlatego – mogły być podstawą i ramą prawdziwej oświaty ludzi, i mogły prowadzić do tego rozległego uczucia życia, które romantyzm i filozofia przyrody bezskutecznie próbowały osiągnąć.

 

Dla Grundtviga przede wszystkim chodziło o życie i prawdę. Dlatego chrześcijaństwo było najważniejsze. I to prawdziwe, istotne chrześcijaństwo, chrześcijaństwo, które wychodziło z Jezusa i apostołów – bez wszystkich ludzkich wymysłów, jak na przykład racjonalizm, idealizm i filozofia przyrody. Bo w czasach Grundtviga wielu ludzi wykształconych, też wielu księży, mniemali, że prawdziwe chrześcijaństwo, to myśli epoki jako wyższy stopień rozwoju chrześcijaństwa. Ale Grundtvig był prawdziwym, ”starowierzącym” chrześcijaninem.

 

Tak więc przez zagłębienie się w chrześcijaństwie Grundtvig dochodził do poglądu na życie, który był lepszy, głębszy i szerszy niż poglądy Oświaty i romantyzmu. Grundtvig był wielkim teologiem w tradycji apostołów, ojców Kościoła i Marcina Lutra, i jego zasługa w dziedzinie teologii polega nie tylko w ”teologii o koniecznym angażowaniu się chrześcijan w życie”, lecz także w teologii w ogóle.

 

”Teologia o koniecznym angażowaniu się chrześcijan w życie” – to moja określenie teologii Grundtviga co do poglądu na życie, który jest lepszy, głębszy i szerszy niż poglądy Oświaty i romantyzmu. Ale podstawą tej teologii jest głębokie zrozumienie tego, że Bóg jest Miłością, nie tylko jako nasz Zbawiciel, lecz także jako nasz Twórca. Samo stworzenie jest wynikiem tego, że Bóg jest Miłością. Tylko Miłość we własnej Osobie (tj. Bóg Ojciec) mógł stworzyć Wszechświat. I tylko Miłość we własnej Osobie mógł stworzyć człowieka na obraz swój podobnego do Siebie. Ale to ten sam Bóg, ta sama Miłość we własnej Osobie jest naszym Zbawicielem.

 

Teologia Grundtviga jest też głęboką teologią o Świętej Trójcy. Jest, oczywiście tylko jeden Bóg, ale Grundtvig widzi Ojca jako Miłość, Syna jako Prawdę. Tak więc Duch Święty jest ”Duchem Miłości i Prawdy”.

 

Teologia Grundtviga jest też głęboką teologią o Kościele oraz o Chrzcie i Wieczerzy Pańskiej czyli - jak Grundtvig mówił - ”ustanowieniach Pańskich”. Teologia Grundtviga jest teologią ekumeniczną. Sam Grundtvig nie używał tego słowa, ale w rzeczywistości jego teologia i jego pogląd na Kościół jest bardzo ekumenicznie otwarta.

 

Potencjał kościelny i ekumeniczny Grundtviga pokazuje się w jego poglądzie na Kościół jako niepowtarzalną (jednorazową?) rzeczywistość historyczną przez wszystkie wieki od czasu Jezusa i apostołów do dziś dnia. I ten pogląd pokazuje się w jego pieśniach kościelnych, przede wszystkim w jego wielkim utworze pod tytułem Sang-Værk til Den Danske Kirke („Kurant dla kościoła duńskiego” - w kształcie zbioru pieśni!). W tym zbiorze są zupełnie nowe pieśni Grundtviga, ale też wiele odtworzeń pieśni z całej historii Kościoła, psalmów Dawidowych, starych greckich, łacińskich i angielskich pieśni, oraz pieśni z czasów po Reformacji, niemieckich (Lutra) i duńskich.

 

Potencjał kościelny i ekumeniczny Grundtviga widzimy dziś. W teraźniejszym badaniu Grundtviga dużo mówią o “uniwersalnym Grundtvigu”.

 

I ja widzę ten potencjał. Jako uczeń Grundtviga (i jako doświadczony pastor) biorę udział w bardzo ważnej i bardzo intensywnej aktualnej dyskusji w duńskim kościele, i jestem też gorliwym ekumenikiem.

 

Ale jest wiele różnych interpretacji Grundtviga, i ja powinienem powiedzieć, że co do poglądu na Kościół ja jeszcze przedstawiam mniejszość w duńskiej dyskusji. Ale czas pracuje dla mnie. I wiem, że mam rację! Przynajmniej obstaję przy tym, że mój pogląd na kościół, nie tylko w Danii, lecz także w całym świecie, i mój pogląd na nabożeństwo musi być obecny w duńskim kościele.

 

Krótkie określenie mojego poglądu na kościół brzmi: Ewangelicko-demokratyczno-lutersko-grundtvigski katolicyzm minimalny!

 

Ale to musi być koniec tego wstępu. – Ale bardzo ważne jest, że mamy główne perspektywy przed sobą, zanim rozpoczniemy krótki przegląd życia i dzieł Grundtviga.

 

-  -

 

Mam nadzieję, że niedługo mogę wstawić większy tekst o Grundtvigu!

 

 

 

*  *  *

 

 

 

O DUŃSKIM KOŚCIELE LUDOWYM – DEN DANSKE FOLKEKIRKE

 

 

W Internecie znalazłem polski tekst o naszym kościele, Piotr Kalinowski: FOLKEKIRKE: KOŚCIÓŁ TROCHĘ INNY. I też będę używać ten tekst. Tym bardziej, że po swoim tekście on dziękuje naszej Radzie do spraw Kontaktów Międzynarodowych ”za udostępnienie materiałów informacyjnych”!

 

Ale, oczywiście, ja sam mam coś powiedzieć, nie tylko dodatkową informację, lecz także swoje poglądy! Muszę wyznać, że od lat siedemdziesiątych biorę udział w naszej kościelnej dyskusji. Ale mam nadzieję, że mogę opowiadać obiektywnie o faktach naszego kościoła, albo przynajmniej dać do zrozumienia, z którego punktu widzenia ja mówię!

 

Ale wszystko, co dotyczy naszych spraw kościelnych, jest bardzo skomplikowane. I bardzo trudno jest objaśnić cudzoziemcom o tym.

 

Objaśnić mój punkt widzenia to prawie niemożliwe! Ja jestem twardym luteraninem i, dobrym i lojalnym członkiem naszego Kościoła Ludowego i cenię naszą bogatą tradycję bardzo wysoko. Z radością służyłem jako proboszcz od 1971 do 2003, gdy przeszedłem na emeryturę żeby używać emeryturę jako stypendium pracy i badań. - I udział w bardzo ważnej i bardzo intensywnej aktualnej dyskusji kościelnej jest bardzo ważną częścią mojego działania. I biorę udział właśnie jako byłym badaczem Grundtviga i nadal uczeń Grundtviga. Ale może o tym więcej później. Może w naszej rozmowie po tym wykładu.

 

Jestem członkiem Grundtvigskiego Ruchu ”Kirkeligt Samfund” (tj. ”Stowarzyszenie Kościelne”). Ale co do poglądu na Kościół jestem niezwykłym członkiem tego ruchu. Krótko mówiąc ja bardzo wcześnie zrozumiałem, że u nas zbliża się koniec epoki chrześcijaństwa narodowego, i że to znaczy, że w przyszłości kościół nie może być po prostu szczególną ”strukturą” w społeczeństwie, ale że kościół z konieczności musi okazać się jako szczególna wspólnota, szczególny organizm.

 

Nadto jestem – w naszych warunkach – tradycjonalistą co do nabożeństwa i gorliwym ekumenikiem, twardym, ale ekumenicznie otwartym luteraninem. Bo jest jeden Bóg, jeden Pan Jezus Chrystus i jeden Duch Święty - to jest w gruncie rzeczy tylko jeden Kościół!

 

Ale podkreślę: W NASZYCH WARUNKACH!!! Jestem twardym luteraninem i stoję w tradycji naszego Kościoła Ludowego.

 

Co do przyszłości i prawdopodobnego rozwijania się rzeczy nikt nie wie, jak to będzie. Z jednej strony ja mogę powiedzieć, że czas pracuje dla mnie. Ale prawdopodobnie muszę być zadowolony, jeśli moje stanowisko będzie grać pewną rolę w przyszłym życiu kościoła.

 

Co do przyszłości są dwie główne możliwości:

 

1. Pierwszą możliwością jest, że teraźniejszy Kościół Ludowy zostanie rozdzielony od państwa. I albo ten niezależny kościół ewangelicki pozostaje jednym kościołem jako kontynuacją teraźniejszego Kościoła Ludowego – z wielką swobodą i różnorodnością - ale jako jedna wspólnota. To jest możliwość, której ja chcę. – Albo kościół po rozdzieleniu od państwa rozpadnie się i będą ”amerykańskie warunki”. Tego ja absolutnie nie chce. I w tym jestem w zgodzie z większością Duńczyków.

 

2. Drugą możliwością jest, że teraźniejszy Kościół Ludowy pozostaje – z różnymi zmianami – i że ”amerykanizm” będzie żyć wewnątrz w kościele, razem ze wszystkimi innymi formami, pomiędzy nimi też mój tradycjonalizm i ekumenizm.

     Przed przełomem stuleci ta możliwość była mniej prawdopodobna niż dzisiaj. I przyczynami tego są: Imigracja muzułmanów (według nowych danych statystycznych za 100 lat będziemy mniejszością w swoim własnym kraju!). Unia Europejska. Globalizacja.

     Oczywiście jest u nas ”dechrześcianizacja” i kosmopolityzm. Ale właśnie teraz dzieje się dziwne chrześcijańskie i ludowe ”uzbrojenie się”! Właśnie wobec imigracji, integracji europejskiej i globalizacji. U nas wszystko jest dziwne! I nikt wie, jak to wszystko skończy się. Może Unia Europejska i Prawa Człowieka zmuszą nas do rozdziału kościoła od państwa, którego większość duńskiej ludności nie chce. Ale nikt nie wie. Może teraz po zamachach w Londynie itd. powstaje nowa sytuacja.

 

- - -

 

Ale dlaczego wszystko u nas jest tak dziwne? – Może krótki rys naszej historii może pomagać.

 

Już wcześnie w drugiej połowie pierwszego tysiąclecia pierwsze chrześcijańscy misjonarze przybyli do Danii. Ale pierwszy oficjalny misjonarz przybył w 826 r. Jego łacińskie imię jest Ansgarius. Za nim byli papież i cesarz frankijski. I on został arcybiskupem Hamburskim.

 

Ale dopiero w drugiej połowie dziesiątego wieku duński król Harald Sinozęby (Harald Blåtand) nawrócił Duńczyków na chrześcijaństwo – jak sam napisał na słynnym kamieniu runicznym, który nazywamy ”świadectwem chrztu Danii”, który do dziś dnia stoi w Jellinge, I KTÓRY MA WIZERUNEK CHRYSTUSA, KTÓRY OKOŁO DZIESIĘCIU LAT TEMU ZOSTAŁ DRUKOWANY W NASZYCH NOWYCH(!) PASZPORTACH! – To jest jednym z wielu przykładów tego, jak dziwne jest wszystko u nas!

 

Do 1536 Dania była krajem katolickim, a po roku 1536 Dania była krajem chrześcijańskim z królem na czele wszystkiego!

 

W 1849 dostaliśmy konstytucję demokratyczną – i z tym wolność wyznań i Kościół Ludowy. Ale do końca 20 wieku prawie wszyscy pozostawali w Kościele Ludowym, i można powiedzieć, że prawie wszystko było jak przedtem, tylko demokracja, władza ludu zastąpiła władzę absolutną króla.

 

Dopiero w drugiej połowie lat sześćdziesiątych zaczęło się rozwój, który prowadził do teraźniejszej sytuacji, o której już opowiedziałem.

 

To był mój wstęp. Teraz przeczytam części tekstu Piotra Kalinowskiego – z swoimi uwagami i dodatkami.

 

Ale mam nadzieję, że po moim wykładzie będzie rozmowa, w której możemy pogłębiać to, co już powiedziałem – i wymieniać doświadczenia i poglądy!

 

 

- - -

 

 

W wstępie swojego tekstu Piotr Kalinowski pisze:

 

Folkekirke, Kościół Ewangelicko-Luterański w Danii wyróżnia się na tle pozostałych Kościołów luterańskich w Skandynawii. Jako jedyny nie posiada sukcesji apostolskiej (rozumianej jako successio ordinis [BC: jako następstwa BISKUPÓW; bo mamy ”sukcesję EWANGELICKĄ” (łac.: successio evangelica) przez przyjaciela Marcina Lutra Johanna Bugenhagena!]), synodu i konsystorza. Podczas gdy

Kościół Szwecji

stracił status Kościoła państwowego, a

Kościół Norwegii

chce podążyć jego śladami, Duńczycy ani myślą o zmianie statusu Folkekirke. Wręcz przeciwnie, mimo trwającego właśnie konfliktu kleru z ministrem ds. wyznaniowych, [... ;] żadna siła polityczna takich zmian nie chce...

 

 

[...]

 

 

 

*  *  *

 

 

 

DANIA, POLSKA I ROSJA

 

Po sąsiedzku i po bratersku

 

Proboszcz Bent Christensen

 

Moje tłumaczenie artykułu w ”Roczniku Diecezjalnym” 1994 Diecezji Lolland-Falster. - Przepraszam za błędy, których jeszcze nie poprawiłem! - Zob. też album facebookowy:

http://www.facebook.com/media/set/?set=a.125441327489741.12941.100000716224349&type=1&l=87e4eef532

 

 

W okresie 13.07-23.08.94 Anna i ja odbywaliśmy przez nas samych sfinansowaną podróż w celach poznawczych i kontaktowych do Polski (własnym sa­mochodem) i Rosji (samolotem i pociągiem). W krótkiej przerwie u siebie w Døllefjelde spędzaliśmy prawie cały czas na korespondencji i telefonowaniu w związku z podróżą - oraz na wizytach gości z Polski i Rosji!

 

Za sobą mieliśmy następujące doświadczenia: Nasze uczestnictwo w stosunkach z małym kościołem ewangelickim w Polsce od samego początku w 1990 r. I moje uczestnictwo jako duński obserwator na teologicznych rozmowach naukowych między Kościołem Ewangelicko-Luterańskim w Finlandii i Rosyjskim Kościołem Prawosławnym, w Jarvenpää, Finlandia, w 1992 r. ­Moją podstawą osobistą była moja "kościelność", tj. moje zapa­trywanie na Kościół jako lud Boży na całym świecie, oraz moja (od 1971 r. prawie nie używana) znajomość języka rosyjskiego i moja (przez samouctwo od 1990 r.) znajomość (też słowiańskiego) języka polskie­go. - Mój stosunek z kościołem prawosławnym był założony podczas mojej służby w duńskim batalionie wojska ONZ na Cyprze w zimie 1976/77.

 

Anna, oczywiście, uczestniczyła jako małżonka, co ma swoje znacze­nie reprezentacyjne. Ale ona też sama pracuje w kościele jako organistka i kierowniczka chóru dziecięcego. Ona też uczestni­czy w katechizacji (lekcjach konfirmantów). I ona sama zaangażowała się w pracę ekumeniczną. W dodatku ona spełniała funkcję sekretarki.

 

Choć prywatna w znaczeniu ekonomicznym nasza podróż odbyła się przy współpracy z Radą

Ekumeniczną w Kopenhadze i z Komisją Ekumeniczną tutaj w Diecezji Lolland-Falster - co m.in. wyraziło się w tym, że przynieśliśmy z sobą do obu krajów książki jako prezenty od nich (o Duńskim Kościele Ludowym, o Grundtvigu, o Polakach w Danii, oraz o naszym ”województwie” Storstrøms Amt, t. j. ”Województwo Storstrøm” (”Storstrømmen” = cieśnina między Zelandią a Lolland-Falster).

 

 

Polska

 

Po naszym urlopie kempingowym z północy przez całą Polskę miasto Cieszyn ukazało się. Byliśmy już w ziemi górskiej. Wielki luterański Kościół Jezusowy dumnie górował nad miastem, kościół, w którym dwa dni później wygłosiłem kazanie (po polsku) i udzieliłem (po duńsku!) błogosławieństwa kapłańskiego licznemu zborowi.

 

Gościnne przyjęcie u wszystkich - od najwyższych kierowników kościelnych i miejskich do najmniejszych członków chórów dziecięcych. Może - chociaż nawet zdjęcie z mety nie rozstrzygnęłoby kwes­tii - rekord osiągnęła, w pierwszą niedzie­lę naszego pobytu, rodzina chłopska, która po moim drugim nabożeństwie razem z ks. proboszczem Melcerem (w Filiale Puńców) wydała wystawny obiad z trzema rodzajami mięsa w swojej pięknej staromodnej jadalni. Rozmowa z młodzieżą domu była też wzruszająca i ważna. Miła młodzież, pełna życia - i z zainteresowaniem do Zachodu w swoich oczach. Ale z swoim podnie­sionym "Grundtvigskim" palcem powiedziałem im: "Tak, uczcie się od Zachodu, ale pozostawajcie Polakami!". - Później, w Rosji, spotkaliśmy podobną młodzież z takim samym światłem w otwartych oczach.

 

A nadto siedzieć, śpiewając po polsku, razem z chórem Kościoła Jezusowego w autobusie poprzez góry. Ognisko z kiełbasami razem z nimi - a później tez z młodym chórem kościelnym w Filiale Hażlach-Zamarski, który potem wystąpił jako wspaniały zespół folklorystyczny, pełen luterańsko-cieszyńskiej siły żywotnej. Niech ją będą zachowywać! - I chóry dziecięce, dobrze ubrane, dobrze wy­chowane, miłe. Gospodarze robili wszystko dIa nas. Spotkania z kierownikami kościelnymi i miejskimi, z "inteligencją Wiślańską" itd. Rozmowy z czujnymi młodymi księżmi, muzykami kościelnymi itd.

 

Nabożeństwa. Oczywiście ten wielki zaszczyt i ta wielka radość, ze mogłem czytać czytania, wygłaszać kazania i odmawiać modlitwy w ich języku, w ich kościołach, dwa razy w Parafii Cieszyn, raz w Wiśle i raz w Kościele Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie. Ale zarazem tym bardziej intensywne przeżycie ich polskiego luterańskiego, znajomego, ale pomimo tego "południowego" nabożeństwa. Intensywne przeżycie międzynarodowej wspólnoty Kościoła. Byliśmy gośćmi z Danii, daleko na północy, ale mogliśmy brać udział we wszystkim. Żaden problem! W każdym razie luteranizm jest jedną wielką rodziną. - Potem to pokazało się jeszcze silniejszym sposobem, w Rosji (w luterańskim Kościele Sw. Mikhaiła w Sankt-Petersburgu).

 

Rozmowy. O sytuacji u nich i u nas. I o przyszłości. Obu stronom nasuwa się kwestia: Czy przyszłe pokolenia pozostają w kościele? Czy chrześcijaństwo pozostaje siłą duchową w społeczeństwie i kulturze? Ale z obu stron byliśmy mocno zdecydowani na przyszłe wspólne życie w bardziej stałych ramach. I więcej teologii, więcej młodzieży. Obie strony mają potrzebę tego. Moim hasłem stopniowo stawało się [ale w najlepszym znaczeniu!]: Ręka rękę myje!

 

Podróż jako przeżycie, poznanie kraju i ludzi. Muzeum w chacie góralskiej z zupełnie fantastyczną demonstracją dawnych instrumentów pasterskich. Dwu godzinny spływ na tratwie po Dunajcu w Pienińskim Parku Narodowym. Wspaniały, twardy flisak! Humor Polaków! Dlaczego wszyscy Polacy mają ten humor? - Polska miała taką historię, że Polacy bez tego humoru już dawno wymarli!

 

I to, że też udało się nam bardzo blisko uczestniczyć w uroczystości 50. rocznicy Powstania Warszawskiego. Na przykład staliśmy o piętnaście kroków za prezydentem Wałęsą podczas wielkiej mszy pamiątkowej na wolnym powietrzu, odprawianej przez kardynała Jó­zefa Glempa. I wspólnota z ludźmi stojącymi obok. - Czy opuściliśmy swoich luterańskich współwyznawców? Nie, pojechaliśmy do mszy z na­szym gospodarzem, biskupem kościoła Janem Szarkiem, jako oficjal­nie zaproszonym gościem - w jego fioletowej koszuli biskupiej! Taka jest obecna sytuacja ekumeniczna, nawet w Polsce!

 

 

Døllefjelde

 

Przerwa w domu w Døllefjelde, zanim odjechaliśmy do Rosji. Ale w ciągu tych dni udało się nam przyjąć jako gości księdza Leszka Czyża, z którym (jako przedstawicielem biskupa Anweilera) miałem dobre nowe rozmowy o planowaniu dalszej współpracy. I mło­dą rosyjską parę małżeńską (Taisija i Jurij) którzy właśnie wzięli udział w konferencji o "nowej religijności" w Jutlandii (duński półwysep "Jylland") (zorganizowanej przez nasz duński "Ośrodek Dialogu"), i którzy później zajmowali się nami w Moskwie. - On jest urzędnikiem państwowym w Ministerstwie ubezpieczeń społecznych Rosyj­skiej Federacji. Ona jest magister teologii z prawosławnego seminarium w Stanach Zjednoczonych Ameryki!

 

 

Rosja

 

(Tylko najważniejsze punkty)

 

Moskwa. Spotkanie z Connie (The Society to St. Paul, duńsko-rosyjskie towarzystwo kościelne) i z oj­cem Pawłem, kapłanem (swjaszczennikiem) kościoła Św. Theodora Studita. Zwiedzanie tego kościoła, który był w odrestaurowaniu.


Zdjęcie: Ojciec Paweł oraz Anna i Bent Christensen przed tymczasowym iko­nostasem w Kościele Św. Theodora Studita, Moskwa. (Theodor Studit to opat w Studionie (umarł w 826 r. na wychodźstwie) - naj­gorliwszy apologeta ikonolatrii).

 

Wieczorne nabożeństwo w Klasztorze Daniłowym. Pełna liturgia w klasztorze Ławra Troicko-Siergijewska (ros. Троице-Сергиева Лавра) w Sergijewym Posadzie (w okresie komunistycznym: "Zagorsk").

 

W Moskwie rozmowy z profesorem Aleksandrem Dworkinem (Ośrodek Św. Ireneusza), ekspertem kościoła prawosławnego w zakresie "nowej re­ligijności", i z "igumenem" Ioannem Ekonomcewem, kierownikiem ca­łego działu rosyjskiego kościoła prawosławnego katechizowania i wykształcenia religijnego, też rektorem nowego prawosławnego uni­wersytetu w Moskwie.

 

 

Sankt-Petersburg

 

Akademia Duchowna. Arcybiskup Michaił (z którym zaprzyjaźniłem się w Järvenpäa, Finlandia, w 1992 r.).

 

Luterski Kościół Św. Michaiła. Dziekan Władimir Kinner (z którym też zaprzyjaźniłem się w Finlandii w 1992 r.)

 

Zdjęcie: Po nabożeństwie w Kościele Św. Mikhaiła, Sankt-Petersburg. Dziekan mówiących po rosyjsku zborów Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Ingermanlandskiego i Bent Christensen (w albie i stole tego kościoła).

 

W nabożeństwie w Kościele Sw. Mikhaiła w 12-ą niedzielę po Trójcy Św. wygłosiłem kazanie po rosyjsku i pomodliłem się za rosyjskiego prezydenta i duńską królową. Po nabożeństwie rozmowa z naczelnym redaktorem luterańskiego wydawnictwa w Rosji.

 

Spotkanie się z Rosjanami. Kolacja u prawosławnej rodziny. I u Connie i ojca Pawła. Obiad u luterańskiej rodziny.

 

Uważamy, że w ciągu tych tylko dziesięć dni weszliśmy głęboko, nie tylko w kościół prawosławny, lecz także w rosyjski kościół luterański, oraz w naród rosyjski.

 

 

 

*  *  *      *  *  *

 

 

 

 

NABOŻEŃSTWA I KAZANIA

 

 

«POZDROWIENIE»

W SALCE-KAPLICY KOŚCIOŁA EWANGELICKO-AUGSBURSKIEGO W ŻAGANIU 24.09.06

 

15 NIEDZIELA PO TRÓJCY ŚWIĘTEJ 2006

 

 

Drodzy bracia i siostry w Chrystusie! Drodzy ewangeliccy współwyznawcy!

 

Jest to bardzo wielka radość dla Anny i mnie, że możemy być obecni tutaj u Was i razem z Wami brać udział w tym nabożeństwie w salce-kaplicy tutaj w Żaganiu

 

Od roku 1990 w naszej Diecezji Lolland-Falster jesteśmy w stosunkach z Kościołem Ewangelicko-Augsburskim w Polsce. I w 2002 roku Anna i ja odwiedziliśmy Żary - stolicę polskich Łużyc (po wizycie u naszych przyjaciół w Łużycach niemieckich!). I tam, w Żarach, spotkaliśmy poprzednika księdza Andrzeja. Później ksiądz Andrzej znalazł moją wizytówkę - i posłał mi e-mail. Potem wymienialiśmy e-maile. I dzisiaj Anna i jesteśmy tutaj u Was!

 

Jako pozdrowienie od Duńskiego Kościoła Ludowego chcę czytać cztery strofy pieśni nad starą Ewangelią na 15. niedzielę po Trójcy Świętej, pieśni, którą napisał nasz największy pisarz pieśń kościelnych Nikolaj Frederik Severin Grundtvig.

 

Jest to pieśń nad Ewangelią o ptakach niebieskich i liliach polnych. Niestety tylko mogłem przełożyć te wiersze w ”białe wiersze” bez właściwego rytmu. Ale mimo to proszę Was słuchać uważnie. Nad Ewangelią o ptakach niebieskich i liliach polnych z Grundtvigiem u nas śpiewamy:

 

1.

Dziecko Boże, co może ci szkodzić?

Pamiętaj o swoim Ojcu niebieskim!

On jest bogaty, On jest dobry,

nikt może walczyć przeciw Jego mocy

Błogosławiony niech będzie Bóg!

 

6.

Kwiat wschodzi, i kwiat więdnie,

czymże on jest wobec Boga niebios

w porównaniu z maluczkimi,

które wiecznie stoją przed Jego obliczem!

Błogosławiony niech będzie Bóg!

 

7.

Dziecko Boże w tym świecie,

trzymaj się blisko swojego Ojca!

Szukaj Jego mocy i miłości,

ufaj mu, trwaj w Jego pokoju!

Błogosławiony niech będzie Bóg!

 

8.

Wyżywienie i odzież będziesz otrzymywać

od Niego, jutro jak dzisiaj,

i kiedy Jego słońce zajdzie nad tobą,

odziedziczysz wszelką chwałę Jego.

Błogosławiony niech będzie Bóg!

 

 

*  *  *

 

 

TRZY TEKSTY W ZWIĄZKU Z PODRÓŻĄ DO POLSKI 25.08-14.09.2005

 

Przygotowałem coś na wszystkie trzy niedziele, ale nasze uczestnictwo w nabożeństwie Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego odbyło się w niedzielę 04.09.05 (15 niedzielę po Trójcy Świętej). Mimo to też wstawiłem części tego, co przygotowałem na 14 i 16 niedzielę po Trójcy Świętej.

 

*  *

 

Części tego, co przygotowałem jako «pozdrowienie-kazanie» na

14 NIEDZIELĘ PO TRÓJCY ŚWIĘTEJ 2005

 

Drodzy bracia i siostry w Chrystusie!

 

[Zob. ”pozdrowienie-kazanie» na 15 niedzielę po Trójcy Świętej”]

 

-  -

 

Ale teraz jesteśmy zebrani na tym nabożeństwie i na koniec chcę dać Wam bardziej treściwe pozdrowienie od Duńskiego Kościoła Ludowego.

 

Nasza Ewangelia na tę 14 niedzieli po Trójcy Świętej, to Ewangelia o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych:

 

A w drodze do Jerozolimy przechodził między Samarią i Galileą. Gdy wszedł do pewnej wioski, wyszło naprzeciw niego dziesięciu trędowatych mężów, którzy stanęli z daleka. I podnieśli swój głos, mówiąc: Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się nad nami. A gdy ich ujrzał, rzekł do nich: Idźcie, ukażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Jeden zaś z nich, widząc, że został uzdrowiony, wrócił, donośnym głosem chwaląc Boga. I padł na twarz do nóg jego, dziękując mu, a był to Samarytanin. A Jezus odezwał się i rzekł: Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu? Czyż nikt się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec? I rzekł mu: Wstań, idź! Wiara twoja uzdrowiła cię (Łuk. 17,11-19).

 

I zakończę te pozdrowienie czterema wierszami pieśni o cudownych znakach Jezusa – i o Jego chwale - którą napisał nasz wielki twórca pieśni kościelnych – i mój wielki ”ojciec-nauczyciel” - Nikolaj Frederik Severin Grundtvig (1783-1872). (Każda trzecia pieśń w naszym śpiewniku jest napisana przez niego!).

Niestety tylko mogłem te wiersze przełożyć w ”białe wiersze” bez właściwego rytmu. Ale mimo to proszę Was słuchać uważnie. O cudownych znakach Jezusa – i o Jego chwale - z Grundtvigiem u nas śpiewamy:

 

-  -

 

1.

Z chwałą Jednorodzonego Syna

Słowo zaprawdę stało się ciałem;

Syn Boży nie zstąpił do nas

z koroną na głowie,

ale urodził się w ubogim miejscu, jak niewolnik,

i umarł pod czarnymi chmurami

na krzyżu, jak złoczyńca.

 

2.

Jego chwała w jasnych znakach

świeciła z mocą,

więc pod całym niebem

oni są jako światłość w ciemności,

jako światła z niebios,

które wołają:

Kto Jego widział, widział swojego Boga;

On i Ojciec są jedno.

 

I w strofach 3-5 Grundtvig parafrazuje, przerabia: Cudo na weselu w Kanie Galilejskiej, Uciszenie burzy na morzu. Wskrzeszenie młodzieńca z Nain. - Tak więc może on w ostatnich dwóch strofach podsumować znaczenie cudownych znakach Jezusa.

 

W szóstej strofie śpiewamy o cudownych znakach Jezusa, że w nich:

 

6.

Tam dokładnie widzimy usta i rękę

z mocą niezrównaną,

które w dawnych dniach stworzenia

dały prochowi ziemi życie i ducha

i które, mimo śmierci i grobu,

nas wywołamy z łona ziemi

do radości Pana naszego.

 

I w szóstej strofie śpiewamy o wyniku tego wszystkiego:

 

7.

Dlatego możemy płynąć we wszystkich falach,

mimo wszystkich niebezpieczeństw,

dlatego możemy żyć i umrzeć

na Słowo, jak go słyszymy,

w imię Jezusa, na Jego Słowo,

które nie przeminie z niebem i ziemią

ale tylko zostanie przemienione w jasność chwały.

 

 

*  *

 

 

«Pozdrowienie-kazanie» w Kościele Zbawiciela (Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego) w Sopocie

 

15 NIEDZIELA PO TRÓJCY ŚWIĘTEJ 2005

 

Drodzy bracia i siostry w Chrystusie! Drodzy ewangeliccy współwyznawcy!

 

Jest to bardzo wielka radość dla Anny i mnie, że możemy być obecni tutaj u Was i razem z Wami brać udział w tym nabożeństwie w Kościele Zbawiciela – i że możemy być Waszymi gośćmi tutaj w Sopocie, w Parafii Gdańsk i w Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej.

 

Może teraz nie bardzo skromny jestem, ale to ja w 1990 podjąłem inicjatywę do kontaktu naszej diecezji z Waszym Kościołem. O tym mogę potem więcej opowiadać. Teraz tylko chcę powiedzieć, że była w 1990 u nas w Diecezji Lolland-Falster delegacja z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego z ówczesnym seniorem Janem Szarkiem na czele (który wkrótce potem został Biskupem Kościoła). I Anna i ja byliśmy obecni przy następnych wizytach w naszej diecezji. Odwiedziliśmy Wasz kościół w 1994 (Cieszyn, Wisła, Bielsko-Biała i Warszawa), w 1998 (Cieszyn i Wisła) i w 2002 (Żary).

 

Nasza diecezja – to dwie wyspy, Lolland i Falster, nad Morzem Bałtyckim, między wyspą Zelandia (na której znajduję się nasza stolica Kopenhaga) a Niemcami. I przynoszę Wam serdeczne pozdrowienia nie tylko od naszego teraz byłego biskupa Holgera Jepsena, lecz także od naszego przyszłego biskupa Steena Skovsgaarda, którego wyświęcenie na biskupa odbędzie się w niedzielę.

 

Przyszły biskup Steen Skovsgaard poprosił mnie pozdrowić Was z tym wersetem z Listu Św. Pawła do Kolosan:

 

W sercach waszych niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też powołani jesteście w jednym ciele; a bądźcie wdzięczni. Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie (Kol. 3,15-16).

 

Przynoszę Wam też pozdrowienie od nowego katolickiego księdza na Lolland-Falster, księdza Christiana Novala(?). ”Od mniejszości do mniejszości”!

 

Ale dlaczego takie pozdrowienie? Dlatego, że od 1893 r. na naszych wyspach jest polska mniejszość, dzisiaj potomkowie polskich robotników sezonowych oraz uchodźcy polityczni z Polski komunistycznej. I dlatego na naszych wyspach są trzy kościoły katolickie. Mamy dobre stosunki z naszymi katolikami, dobre «miejscowe stosunki ekumeniczne»!

 

Pozdrowienie też od przewodniczącego Związku Polaków w Danii, redaktora miejscowego dziennika ”Lolland-Falsters Folketidende” (Lolland-Falsterskiego Dziennika Ludowego) Duńczyka Torstena Elsvora, który mieszka w naszej gminie i którego dobrze znamy.

 

Ale Lolland-Falster też – razem z południową częścią Zelandii - jest częścią ”województwa” (po duńsku ”amt”) Storstrøms Amt, z którym ma współpracę Województwo Pomorskie. W piątek odwiedzimy pani Annę Golec w Departamencie Współpracy Międzynarodowej i Gospodarczej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.

 

W ostatniej części naszego pobytu odwiedzimy Kaszubski Uniwersytet Ludowy. Ja jestem badaczem Grundtviga – duńskiego ojca uniwersytetów ludowych – i w ogóle jego uczeń.

 

-  -

 

Ale teraz jesteśmy zebrani na tym nabożeństwie, i ja też chcę dać Wam pozdrowienie od Duńskiego Kościoła Ludowego, i Diecezji Lolland-Falster, w formie bardzo krótkiego kazania.

 

[Nie wiedziałem, że w Kościele Ewangelicko-Augsburskim teraz jest nowy Śpiewnik i nowe czytania. Dlatego kontynuowałem:]

 

Od 1994 r. mam wasz ”Śpiewnik”. I wiedziałem [zob. wyżej!], że Wy macie tę samą starą Ewangelię na 15 niedzielę po Trójcy Świętej jak my. Jednak bez wersetu 24:

 

Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie. (Mat. 6,24).

 

Mógłbym mówić o tym wersecie. Ale myślę, że tego nie trzeba. I wy tutaj w Polsce i my w Danii, mamy doświadczenia w tej dziedzinie, i znamy ryzyko tego, że pieniądze i dobrobyt i konsumpcja (konsumpcjonizm) będą naszym bałwanem, albo tego, że my - odpowiednym sposobem - zostaniemy totalnie pochłonięci ekonomicznymi troskami.

 

Co więcej: Jako ewangeliccy chrześcijanie wiemy, że nie przez napominania albo groźby unikamy te bezpieczeństwo. Główną rzeczą w dzisiejszej Ewangelii – bez względu na werset 24 – jest to, że Pan Jezus wskazuje na łaskę Bożą.

 

Przede wszystkim jak zjawia się - ob-jawia - się ta łaska w tym, że w Jezusie przybliżyło się Królestwo Boże, które zawsze i we wszystkich warunkach musimy szukać jako naszą ostateczną pociechę i ostateczną nadzieję. Ale też jak zjawia się ta łaska już w naszym zwykłym, przyrodzonym życiu!

 

I łaska w naszym zwykłym, przyrodzonym życiu, i łaska w Jezusie Chrystusie jest od Boga! Dlatego mogą ptaki niebieskie i lilie polne być obrazem tego, jak w Królestwie Bożym będziemy żyć jako ptaki i kwiaty przed Bogiem.

 

Dlatego - jako szczególne pozdrowienie od Duńskiego Kościoła Ludowego – teraz przeczytam część naszej lekcji Starotestamentowej na 15 niedzielę po Trójcy Świętej, część opowiadania o przymierzu Boga z Noem:

 

Potem rzekł Bóg: To będzie znakiem przymierza, które Ja ustanawiam między mną a między wami i między każdą istotą żyjącą, która jest z wami, po wieczne czasy; łuk mój kładę na obłoku aby był znakiem przymierza między mną a ziemią. (1 Mojż. 9,12-13).

 

To daje nam osobny punkt widzenia co do ”łaski stworzenia”. Ale słyszymy to jako chrześcijanie, to jest przez tę ”łaskę zbawienia”, którą przyrzeka nam Pan Jezus.

 

Teologii o ”łasce stworzenia” nie osłabia teologii o ”łasce zbawienia”. Przeciwnie! Tym, że teraz mówię, chcę podkreślić, że nie możemy słyszeć całą pełnię Ewangelii, tj. Dobrej Nowiny, bez świadomości o tym, że ”Bóg zbawienia” jest ten sam Bóg jak ”Bóg stworzenia”, którego znamy przez te dary, którymi są nasze życie i nasz świat. Tylko z tą świadomością rozumiemy, że zbawienie, to nie zbawienie, które nas wyprowadzi – i już wyprowadza - ze życia, którym już żyjemy, w zupełnie inne, zupełnie nieznane istnienie. Nie, zbawienie, to zbawienie, którym Bóg stworzenia i zbawienia, Bóg, nasz Stwórca i Zbawiciel, ratuje nas i nasz świat z mocy Grzechu i Śmierci i Diabła.

 

Dlatego ma Stary Testament takie wielkie znaczenie. W Starym Testamencie spotykamy Boga jako Stwórcę i Pana całego świata i wszelkiego życia. Ale w Starym Testamencie też spotykamy Boga jako Zbawiciela. Dzieje zbawienia zaczęły się, gdy Bóg powołał Abrama. A doszły do tymczasowego punktu kulminacyjnego z wyjściem Izraelitów z Egiptu i przymierzem Boga z Izrael pod Mojżeszem.

 

Ale opowiadanie o Noem jest już przedsmakiem tego! Łuk na obłoku, tęcza, to nie tylko znak tego, że wszystko będzie trwało na zawsze. W opowiadaniu o przymierzu Boga z Noem już widzimy te usposobienie Boga, które później objawi się zupełnie w Jezusie.

 

Teologię o tym, że musimy znać Boga nie tylko jako Boga zbawienia, lecz także jako Boga stworzenia, mam przede wszystkim od swojego wielkiego ”ojca-nauczyciela” Nikolaja Frederika Severina Grundtviga, o którym mogę coś opowiadać później. Ale ten Grundtvig (1783-1872) jest też naszym absolutnie największym pisarzem pieśń kościelnych. Każda trzecia pieśń w naszym śpiewniku jest napisana przez niego!

 

I 4 strofami jego pieśni nad dzisiejszą Ewangelią chcę zakończyć te pozdrowienie od Duńskiego Kościoła Ludowego. Niestety tylko mogłem te wiersze przełożyć w ”białe wiersze” bez właściwego rytmu. Ale mimo to proszę Was słuchać uważnie. Nad Ewangelią o ptakach niebieskich i liliach polnych z Grundtvigiem u nas śpiewamy:

 

-  -

 

1.

Dziecko Boże, co może ci szkodzić?

Pamiętaj o swoim Ojcu niebieskim!

On jest bogaty, On jest dobry,

nikt może walczyć przeciw Jego mocy

Błogosławiony niech będzie Bóg!

 

6.

Kwiat wschodzi, i kwiat więdnie,

czymże on jest wobec Boga niebios

w porównaniu z maluczkimi,

które wiecznie stoją przed Jego obliczem!

Błogosławiony niech będzie Bóg!

 

7.

Dziecko Boże w tym świecie,

trzymaj się blisko swojego Ojca!

Szukaj Jego mocy i miłości,

ufaj mu, trwaj w Jego pokoju!

Błogosławiony niech będzie Bóg!

 

8.

Wyżywienie i odzież będziesz otrzymywać

od Niego, jutro jak dzisiaj,

i kiedy Jego słońce zajdzie nad tobą,

odziedziczysz wszelką chwałę Jego.

Błogosławiony niech będzie Bóg!

 

 

*  *

 

 

Części tego, co przygotowałem jako «pozdrowienie-kazanie» na

16 NIEDZIELĘ PO TRÓJCY ŚWIĘTEJ 2005

 

Drodzy bracia i siostry w Chrystusie!

 

[Zob. ”pozdrowienie-kazanie» na 15 niedzielę po Trójcy Świętej”]

 

-  -

 

Ale teraz jesteśmy zebrani na tym nabożeństwie, i na koniec chcę dać Wam bardziej treściwe pozdrowienie od Duńskiego Kościoła Ludowego.

 

Chcę przeczytać część naszej Ewangelii na tę 16 niedzielę po Trójcy Świętej. Jest to Ewangelia o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain:

 

A zaraz potem udał się do miasta, zwanego Nain, i szli z nim uczniowie jego i mnóstwo ludu. A gdy się przybliżył do bramy miasta, oto wynoszono zmarłego, jedynego syna matki, która była wdową, a wiele ludzi z tego miasta było z nią. A gdy ją Pan zobaczył, użalił się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz. I podszedłszy, dotknął się noszy, a ci, którzy je nieśli, stanęli. I rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię: Wstań, podniósł się zmarły, i zaczął mówić. I oddał go jego matce. Wtedy lęk ogarnął wszystkich, i wielbili Boga, mówiąc: Prorok wielki powstał wśród nas i Bóg nawiedził lud swój. I rozeszła się o nim ta wieść po całej Judei i po całej okolicznej krainie. – (Łuk. 7,11-17).

 

I zakończę te pozdrowienie parą wierszy pieśni o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain, którą napisał nasz wielki twórca pieśni kościelnych – i mój wielki ”ojciec-nauczyciel” - Nikolaj Frederik Severin Grundtvig (1783-1872). (Każda trzecia pieśń w naszym śpiewniku jest napisana przez niego!).

 

Niestety tylko mogłem te wiersze przełożyć w ”białe wiersze” bez właściwego rytmu. Ale mimo to proszę Was słuchać uważnie. O wskrzeszeniu młodzieńca z Nain z Grundtvigiem u nas śpiewamy:

 

-  -

 

1.

Oddał ducha wdowi syn,

był on nadzieją i pociechą matki;

z bólem jąkała (swoją) modliwę (swoją),

płacz dusił jej głos;

ale Bóg niebios,

jest ojcem sierot

i opiekunem wdów.

 

Po tej pierwszej strofie Grundtvig w następnych strofach, 2-5, daje piękną przeróbkę reszty Ewangelii. Zakończenie piątej strofy brzmi:

 

5

. . .

Wszyscy razem wołali:

Prorok wielki powstał wśród nas

teraz Bóg swój lud nawiedził!

 

I w szóstej, ostatniej strofie Grundtvig – jak zawsze w zakończeniu takich ”przerobionych” pieśniach - zastosuje Ewangelię i swoją przeróbkę w pierwszych pięciu strofach do naszego dzisiejszego życia w Kościele:

 

6.

Tak, zmartwychwstał nasz Zbawiciel,

lud swój on odwiedza;

Jezus Chrystus, Bóg i człowiek,

życie nasze w krainie śmierci;

on z miłością nas spotyka,

bladym policzkom nadaje rumieniec,

wszelką łzę ociera.

 

 

*  *  *

 

 

TRZY KAZANIA PODCZAS POBYTU W POLSCE

13.07.94-02.08.94

 

W 1994 mało znałem język polski, i kazania były dość prymitywne. Teraz – w 2005 -spróbowałem poprawić błędy.

 

 

*  *

 

 

7 Niedziela po Trójcy Św. – 17 lipca 1994

 

W kościele Jezusowym w Cieszynie i w kościele filialnym

 

Fil. 2,1-4

 

 

Modlitwa

 

Ojcze w Niebie!

Dziękujemy za to, że mocą Ducha powołałeś nas do życia w Chrystusie!

Zostań z nami w obecności Ducha, abyśmy teraz i zawsze mieli życie – przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Brata i Pana!

Amen!

 

 

Kazanie

 

Drodzy polscy współchrześcijanie! Drodzy polscy współwyznawcy! Drodzy bracia i siostry!

 

Jest to bardzo wielka radość i wielki zaszczyt dla mnie, że otrzymałem pozwolenie stać tutaj w Waszym kościele przemawiąc do Was – słowami, które są jednocześnie kazaniem na tym nabożeństwie i pozdrowieniem od kościoła ewangelickiego w Danii, Kościoła Danii – czyli, w bezpośrednim tłumaczeniu: od Duńskiego Kościoła Ludowego (obejmującego 90 procent ludności).

 

Przynoszę Wam pozdrowienia od biskupa Diecezji Lolland-Falster, Thorkilda Græsholta; od Komisji Międzykościelnej Diecezji Lolland-Falster (przez przewodniczącego pana Johannesa Andersena) – oraz od Rady Międzykościelnej Kościoła Danii (przez przewodniczącą, byłą minister, panią Brittę Schall Holberg). – I od swojego ”seniora” Nilsa Rolanda. Oraz, oczywiście, od zborów swoich trzech parafii Døllefjelde, Musse i Herritslev!

 

Jest to wielki moment dla mnie – spełnienie się marzenia, które miałem od czasu wizyty Waszej delegacji w jesieni 1990 r. Wtedy zacząłem studiowanie języka polskiego, umówiwszy się z naszymi polskimi gośćmi, że w przyszłości będziemy korespondować po polsku. (Gośćmi w naszych parafiach byli: obecny Biskup Kościoła Jan Szarek i pani Aniela oraz pan Władysław Stefek i pan Paweł Pilch).

 

Proszę Was być pobłażliwi dla moich błędów! Wszystko słyszeć w najlepszym znaczeniu! Odważam się mówić po polsku aby wyrazić głębokość swojego zainteresowania do Was i do naszych stosunków!

 

-  -

 

Jest to wielki moment - ale też trudne zadanie! Zwłaszcza w związku z tym tekstem. Ja więc nie mogę przemawiać do Was tym samym sposobem, którym Święty Paweł w swoim liście przemówił do zboru w Filippi! - Ale ani tym samym sposobem, którym przemówiłbym do swojego zboru w domu. - Ani jak wasz własny ksiądz, gdybym spróbował wyobrazić sobie, jakim sposobem on przemówiłby do Was!

 

Oczywiście ja po prostu muszę wygłosić kazanie tym sposobem, którym zawsze należy wygłosić kazanie. To jest: musimy wspólnie słuchać słowa Apostoła jako przemówienie do całego Kościoła, nie tylko do zboru w Filippi w owym czasie, lecz także do nas dzisiaj, czy to w Døllefjelde, czy w Cie­szynie.

 

Ale jednocześnie muszę zadawać sobie pytanie: Jak możemy słyszeć te słowa właśnie w tej szczególnej wspólnocie, która istnieje między polskim ewangelickim zborem i odwiedzającym duńskim księdzem?

 

A więc wtedy będzie jasno, że dzisiaj możemy słyszeć napomnienie Św. Pawła do zboru w Filippi w owym czasie jako napomnienie teraz do nas w naszych dwóch ewangelickich kościołach o wzajemnej zachęcie, pociesze, miłości, wspólnocie Ducha, oraz o współczuciu i zmiłowaniu. - I nieprawdaż: Skoro tylko usłyszymy te stare słowa tym sposo­bem, one zabłysną zupełnie nową mocą!

 

Ale jednocześnie też musimy słyszeć słowa Apostoła w bardziej szerokiej perspektywie: "Nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie".

 

Oczywiście nie należy do mnie przyjść do Was z prawie czysto luterańskiej Skandynawii i napominać Was do czegokolwiek. Ze względu na Waszą przeszłość i Waszą teraźniejszość! Przychodzę do Was w dużej pokorze i z wielkim podziwianiem. I wiem, że nie ja mogę uczyć Was, lecz Wy możecie uczyć mnie tego, co teraz poruszę.

 

Ale ja przychodzę z kraju, w którym kościół ewangelicki ma pozycję prawie monopolową. Jest tylko niewiele takich krajów! A jednocześnie przychodzę z diecezji z największą katolicką mniejszością w Danii. I do tego ta mniejszość wywodzi się z polskich robotników sezonowych osiadłych w Danii po 1914 (Olszewski str. 13). Duża liczba tych robotników przybyła stąd, z południowej części Polski.

 

Dlatego ja też musiałem słyszeć te słowa, które dopiero co zacytowałem, w zupełnie szczególny sposób. Ale proszę Was słyszeć to, że powiem, nie jak naiwne "ja-wiem-lepiej-od-Was", czyli nawet nieuprzejme "pouczenie"!!! Przeciwnie! W tych sprawach Wy będziecie uczyć mnie! (I właśnie to jest jeden z najważniejszych celów moich stosunków z Wami - i tej wizyty).

 

Usłyszmy więc w każdym razie te słowa od Sw. Pawła tak, żeby one pomagały nam w zrozumieniu tego, że im więcej żyjemy w radosnej wdzięczności za to, że otrzymaliśmy tę wielką łaskę, że żyjemy w tej światłości, która objawiła się dla Marcina Lutra, im więcej będzie świecić ta światłość wszystkim, którzy są w domu. I nie stawiamy tej świecy pod korcem!

 

Myślę, że Wy rozumiecie to daleko lepiej niż ja. Ale może Wy słyszycie to jak naiwną mowę rozpieszczonego Duńczyka – zresztą żyjącego w sekularyzowanej sytuacji, w której większość tego tak wielkiego kościoła ludowego i tak nic z tego wszystkiego nie bierze na serio!

 

Ale w każdym razie tym, co teraz mówię, ja chcę wyrazić, że z jednej strony ja przychodzę do Was jako gość, żeby okazać ewangelicką, luterańską, braterską solidarność, ale z drugiej strony nie w wąskim wyznaniowym interesie. Mam nadzieję, że Wasze stosunki z Danią i resztą luterańskiej Skandynawii będą utwierdzać Was w taki sposób, że będzie to płodne nie tylko dla Was, lecz tak­że dla Waszych katolickich współziomków!

 

A na koniec: To, o co chodzi, to, co wszyscy chrześcijanie zawsze muszą mieć na oku, co jest wielką, jedną podstawą wszystkiego – też podstawą tych napomnień Św. Pawła - to następuje bezpośrednie w tekście listu do Filipian:

 

"Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom ..." (Fil. 2,5-7). I tak dalej, cały wielki "hymn w Liście do Filipian".

 

Oczywiście my, jako ewangelicy, nie mamy patentu na to! Ale być ewangelikiem, to musimy rozumieć jak stałe spojrzenie na to, co wyraża się w tym hymnie. Wtedy "etyka", sposób życia nie stanie się zakonem, żądaniem pod groźbą kary, lecz, jak powiedział Marcin Luter (po niemiecku): "ein freudiges Hervorquellen". - Czy to po polsku: ”radosne wytryskiwanie"? Jeśli tak, to znaczy: radosne wytryskiwanie życia dochodzącego od Boga do nas i wychodzącego dalej od nas do bliźniego.

 

To jest siła w ewangelickim sposobie życia. To jest jedyna siła, która jest coś warta. To jest siła, której będą potrzebować nasze społeczeństwa w przyszłych latach - na Wschodzie i na Zachodzie. I tutaj w Polsce i pozostałych krajach nowej na Zachód orientowanej Europy Środkowej. Wśród wszystkich wielkich trudności, które też musimy próbować pokonywać realistycznym i praktycznym sposobem. Ale na szczęście Ewangelia (Dobra Nowina) daje nie tylko miłość i ciepło, lecz także swobodę i światło - to jest: realizm i praktyczność!

 

Hymn w Liście do Filipian jest skoncentrowanym wyrazem Ewangelii (Dobrej Nowiny).

 

Odpowiedni wyraz znajdujemy w Pierwszym Liście Św. Jana:

 

Bog jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim ... W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń ... Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował" (1 Jana 4,16-19).

 

Amen!

 

 

*  *

 

 

8 Niedziela po Trójcy Św. – 24 lipca 1994

 

W kościele ap. Piotra i Pawła w Wiśle

 

1 Kor. 6,9-14.18-20

 

[Kazanie wstawię na tę stronę później]

 

 

*  *

 

 

9 Niedziela po Trójcy Św. – 31 lipca 1994

 

W kościele Wniebowstąpienia w Warszawie

 

Jer. 1,4-10

 

[Kazanie wstawię na tę stronę później]

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Nabożeństwo w Kościele Parafii Døllefjelde, Lolland

 

5 LIPCA 1992 - 3. niedziela po Trójcy Świętej

 

Goście z Polski. (Wisła, Kościół Ewangelicko-Augsburski). - Przy organach Marek Pilch. Flet: Ewa Pilch.

 

 

-  -  -

 

 

I - Porządek nabożeństwa

 

Preludium organowe.

 

Przemówienie – pozdrowienie pana Pawła Pilcha. Ks. Bent Christensen tłumaczy.

 

- - -

 

Modlitwa wstępna.

 

Pieśń nr. 368 [2003: 403 **)]: Denne er dagen, som Herren har gjort (N.F.S. Grundtvig).

 

Pozdrowienie:

Herren være med jer! (Pan niech będzie z wami!). - Og med din ånd! (I z duchem twoim!).

 

Kolekta - Zb.: Amen.

 

Czytanie (lekcja): Dz. 9,1-18.

 

Pieśń nr. 360 [2003: 435]: Aleneste Gud i Himmerig (Na wysokościach Bogu cześć).

 

Ewangelia (po duńsku):

Ks.: Dette hellige evangelium skriver evangelisten Lukas. (Świętą ewangelię pisze ewangelista Łukasz).

Zb.: Gud være lovet for sit glædelige budskab! (Bóg niech będzie pochwalony za swoją radosną nowinę!).

Ks. czyta Ewangelię: Łuk. 15,11-32.

 

Wyznanie wiary (apostolskie).

 

Marek Pilch i Ewa Pilch grają. (Zamiast 3. pieśni).

 

Ewangelia (B) i kazanie:

Modlitwa (własnymi słowami księdza).

Ewangelia (po polsku): Łuk. 15,11-32.

Kazanie. ***)

 

Modlitwa (za Kościół i świat - ”Modlitwa główna”(?)).

 

Ogłoszenia.

 

Błogosławieństwo apostolskie.

 

Pieśń nr. 145 [2003: 167]: Hører I, vor Herre kalder (N.F.S. Grundtvig).

 

LITURGIA KOMUNIJNA.

 

Kolekta - Zb.: Amen.

 

Pozdrowienie:

Herren være med jer! (Pan niech będzie z wami!). - Og med din ånd! (I z duchem twoim!).

 

Kapłańskie błogosławieństwo.

 

Pieśń nr. 11 [2003: 11]: Nu takker alle Gud (Dziękujmy Bogu wraz).

 

Modlitwa końcowa.

 

Postludium organowe I (zbór siedzi).

 

Postludium organowe II (wszyscy wychodzą).

 

_______________________________________________________________________

 

 

(* W 1992 wprowadzono nowy porządek nabożeństwa. O nim później.

 

(** W 2003 wprowadzono nowy śpiewnik.

 

(*** Streszczenie kazania wstawię na tę stronę później.

 

 

- -

 

 

II - Streszczenie kazania

 

 

Wstęp 2005

 

«Tekst 1992» jest tylko streszczeniem! I wtedy słabo znałem język polski. Teraz poprawiłem kilka błędów. Ale ten bardzo wczesny tekst jest przykładem na to, jakie wtedy miałem kazania w kontekście ekumenicznym.

 

- -

 

Tekst 1992

 

Rzecz najważniejsza w tym podobieństwie: Zgubieni byli ci, którzy ”szemrali” dlatego, że Jezus przyjmował grzeszników! - Na początku tekstu czytamy:

 

A zbliżali się do [Jezusa] wszyscy celnicy i grzesznicy, aby go słuchać. Faryzeusze zaś i uczeni w Piśmie szemrali i mówili: Ten grzeszników przyjmuje i jada z nimi (Łuk. 15,1-2).

 

I z tego powodu Jezus opowiedział podobieństwo o zgubionej owcy, podobieństwo o zgubionym groszu - oraz podobieństwo o synu marnotrawnym - z trzema odpowiedziami na ”szemranie” faryzeuszów i uczonych w Piśmie:

 

Powiadam wam: Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania (Łuk. 15,7).

 

Taka, mówię wam, jest radość wśród aniołów Bożych nad jednym grzesznikiem, który się upamięta (Łuk. 15,10).

 

Synu, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko moje jest twoim. Należało zaś weselić się i radować, że ten brat twój był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się (Łuk. 15,31-32).

 

To wszystko jest zupełnie jasne! - Ale Dobra Nowina o miłości Bożej nie znaczy, że wszystko jedno, jak żyją ludzie!

 

Prawdziwa miłość - i prawdziwa solidarność - wszystko czyni, aby wybawić dziecko - czyli bliźniego - z biedy.

 

Ojciec nie przestał kochać syna. Ojciec też kochał syna, zanim on ”wejrzał w siebie”. Problem syna marnotrawnego nie polega na tym, czy kocha go Ojciec czy nie. Problemem syna marnotrawnego jest jego bieda! Głód! Gnój świń!

 

Niemożliwe zrozumieć stosunek między działaniem Boga i upamiętaniem człowieka. Bóg sprawia w nas i chcenie i wykonanie (Fil. 2,13).

 

Miłość Boga Ojca naszego to nie tylko jakieś ”oświadczenie”. Tak również musi być konkretną rzeczywistością, gdy my wracamy z chlewu na ucztę w domu ojcowskim. I ta rzeczywistość - to rzeczywistość Kościoła, którą dzisiaj szczególnie widzimy w tym, że mamy u nas rodzinę Pilchów.

 

Rzeczywistość za wszystkimi słowami ekumenicznymi - to jest, że w świecie są ludzie, którzy zbliżają się do Jezusa, aby go słuchać - i aby jadać i pić z nim. Jako przedsmak wielkiej uczty u Ojca naszego niebieskiego!

 

Ta rzesza ma członków na całym świecie. I jest tylko jedna rzesza, ponieważ jest tylko jeden Pan! Niestety było - i wciąż jest - za wiele ”szemrania” i sporu w tej rzeszy! Ale musimy żyć razem w tej wspólnocie. Dla nas samych. I dla świata. Ponieważ jesteśmy nie tylko grzesznikami, którzy wracami do domu Ojcowskiego, lecz także Jego ustami i rękami! My musimy powoływać tych, którzy są w biedzie, i ich przyjmować w wspólnotę Kościoła z otwartymi ramionami - z radością. Bo tak musi być nasze życie, jeśli w ogóle zrozumieliśmy, kim sami jesteśmy - jak jest nasza własna sytuacja - i jak jest Bóg, Ojciec nasz!

 

Amen.

 

 

 

*  *  *

 

 

 

Kościelne błogosławieństwo małżeństwa cywilnego

Po duńsku i po polsku

 

-  -

 

Kirkelig velsignelse af borgerligt indgået ægteskab

 

Gudstjenesten følger helt ritualet i Den Danske Folkekirkes Ritualbog. De to polske kollekt-bønner er fra Den Evangelisk-Augsburgske Kirke i Polens ritualbog (luthersk).  De bibelske tekster er fra Bibelselskabets polske Bibel. De øvrige dele er oversat til polsk til denne lejlighed. – De to polske salmer er fra den polske katolske salmebog ”Śpiewajmy Panu” (Lad os synge for Herren), og de to danske salmer er fra Den Danske Salmebog. – Det, der er trykt med stort, siges på hhv. dansk og polsk.

 

Nabożeństwo całkiem odpowiada porządkowi Księgi Liturgicznej Duńskiego Kościoła Ludowego. Kolekty są z Agendy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Teksty biblijne z polskiej Biblii Towarzystwa Biblijnego. Pozostałe części są przełożone na tę okazję. – Polskie pieśni są z śpiewnika ”Śpiewajmy Panu”, Śpiewnik Archidiecezji Warszawskiej, 1971. Duńskie pieśni są z ”Śpiewnika Duńskiego” (Den Danske Salmebog). – Co jest drukowane większymi literami, będzie czytane na głos, odpowiednio po duńsku i po polsku.

 

Pr.: I Faderens og Sønnens og Helligåndens navn.

 

Ks.: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Zb.: Amen.

-  -  -

Polsk salme / Polska pieśń:

 

Kiedy ranne wstają zorze,

Tobie ziemia, Tobie morze,

Tobie śpiewa żywioł wszelki:

Bądź pochwalon, Boże wielki!

 

A człowiek, który bez miary

Obsypany Twymi dary,

Coś go stworzył i ocalił,

A czemużby Cię nie chwalił?

 

Ledwie oczy przetrzeć zdołam,

Wnet do swego Pana wołam,

Do mego Boga na niebie,

I szukam Go koło siebie.

 

Wielu snem śmierci upadli,

Co się wczoraj spać pokładli;

My się jeszcze obudzili,

Byśmy, Cie, Boże, chwalili.

 

Pr.: Vor Herres Jesu Kristi nåde, Guds kærlighed og Helligåndens fællesskab være med os alle.

 

Ks.: Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa, miłość Boga i społeczność Ducha Świętego niech będą z nami wszystkimi!

 

Pr.: Lad os alle bede!

Herre, vor Gud, himmelske Fader! Vi takker dig for livet, du gav os, og for alle dem, der har vist os kærlighed, fra vi var børn og indtil i dag. Vi beder dig: Giv os stadig, hvad vi behøver, og forny daglig vor indbyrdes kærlighed ved Jesus Kristus, vor Herre, som med dig lever og regerer i Helligånds enhed, én sand Gud fra evighed og til evighed.

 

Således beder vi i Den Danske Folkekirke. Den tilsvarende polske bøn (med en noget anden ordlyd) er taget fra den polske lutherske kirkes ritualbog (Den Evangelisk-Augsburgske Kirke i Polen).

 

Ks.: Módlmy się!

Wszechmogący Boże i Ojcze, Ty stworzyłeś mężczyznę i kobietę dla siebie wzajemnie i pobłogosławiłeś ich małżeństwo. Dlatego prosimy Cię: okaż Swoje miłosierdzie i dobroć tej parze, która już wstąpiła w stan małżeński i dzisiaj ufni Twoim obietnicom proszą o Twoje błogosławieństwo. Wysłuchaj nas przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

Zb.: Amen.

 

Pr.: Således står der skrevet:

Da Gud havde skabt himlen og jorden, havet, solen, månen og stjernerne, planterne og dyrene sagde han: ”Lad os skabe mennesker i vort billede, så de ligner os! De skal herske over havets fisk, himlens fugle, kvæget, alle de vilde dyr og alle krybdyr, der kryber på jorden”. Og Gud skabte mennesket i sit billede; i Guds billede skabte han det, som mand og kvinde skabte han dem. Og Gud velsignede dem.

 

Ks.: Tak jest napisane:

Kiedy Bóg stworzył niebo i ziemię, morze, słońce, księżyc i gwiazdy, rośliny i zwierzęta, rzekł: ”Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas i niech panuje nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad bydłem, i nad całą ziemią, i nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi”. I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich. I błogosławił im Bóg.

 

Og vor Herre Jesus Kristus siger:

Har I ikke læst, at Skaberen fra begyndelsen skabte dem som mand og kvinde og sagde: ”Derfor skal en mand forlade sin far og mor og binde sig til sin hustru, og de to skal blive ét kød”? Derfor er de ikke længere to, men ét kød. Hvad Gud altså har sammenføjet, må et menneske ikke adskille.

 

I nasz Pan Jezus Chrystus mówi:

Czyż nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i połączy się z żoną swoją, i będą ci dwoje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza.

 

Og apostlen Paulus skriver:

Bær hinandens byrder; således opfylder I Kristi lov. Ifør jer da, som Guds udvalgte, hellige og elskede, inderlig barmhjertighed, godhed, ydmyghed, mildhed, tålmodighed. Bær over med hinanden og tilgiv hinanden, hvis den ene har noget at bebrejde den anden. Som Herren tilgav jer, skal I også gøre. Men over alt dette skal I iføre jer kærligheden, som er fuldkommenhedens bånd.

 

I apostoł Paweł pisze:

Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy. Przeto przyobleczcie się jako wybrani Boży, święci i umiłowani, w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość, Znosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do skargi przeciw komu: Jak Chrystus odpuścił wam, tak i wy. A ponad to wszystko przyobleczcie się w miłość, która jest spójnią doskonałości.

 

Dansk salme / Duńska pieśń:

 

Jeg ved en blomst så favr og fin,

dens duft gør hjerter glade,

dens saft er som den klare vin,

så liflig fin,

som rosens er dens blade.

 

Den favre blomst er kærlighed,

et kunstværk af Guds finger,

den vokser op, før støv det ved,

i lønlighed,

til dejlig den udspringer.

 

Den vokser vildt dog kun på jord,

undtagen i Guds Eden,

kun der, ved livets flod, den gror

og står i flor

med duft for evigheden.

 

Ved brudeblus i Jesu navn

dog gode råd vi finde,

thi Paradis er i hans favn:

sin fødestavn

skal blomsten atter vinde.

 

Velsignelsen af Jesu mund,

hvor kærlighed er inde,

omplanter i en salig stund

på hellig grund

den blomst hos mand og kvinde.

 

De to da vorder ét på ny

ved kærligheds vidunder,

som kun forklares over sky,

hvor lysets by

på kærlighed sig grunder.

 

-

 

”Tale” - Przemówienie

 

-

 

Pr.: - Ks.:

 

[Ægteparrets navne]! – I er allerede rette ægtefolk og står i dag her for at få Guds velsignelse over jeres ægteskab.

 

[Imiona i nazwiska małżonków]! – Jesteście już prawowitymi małżonkami i dzisiaj stoicie tutaj aby otrzymać Boże błogosławieństwo dla waszego małżeństwa.

 

Dersom Herren ikke bygger huset, er bygmestrenes møje forgæves. Derfor vil vi nu bede om Guds velsignelse over dette ægtepar!

 

Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują. Dlatego poprosimy o Boże błogosławieństwo dla tych małżonków!

 

Almægtige Gud, som skabte mand og kvinde til at leve sammen i ægteskab og velsignede dem, vi beder dig, velsign disse to. Lad dem altid leve af din nåde og i indbyrdes kærlighed.

 

Wszechmogący Boże, który stworzyłeś mężczyznę i kobietę, aby żyli razem w małżeństwie, i błogosławił im, prosimy Cię, pobłogosław tej parze. Niech zawsze żyją z Twojej łaski i w wzajemnej miłości.

 

Vor Fader, du som er i himlene! Helliget blive dit navn, komme dit rige, ske din vilje som i himlen, således også på jorden; giv os i dag vort daglige brød, og forlad os vor skyld, som også vi forlader vore skyldnere, og led os ikke ind i fristelse, men fri os fra det onde. For dit er Riget og magten og æren i evighed! Amen.

 

Ojcze nasz, któryś jest w niebie, Święć się imię twoje, Przyjdź Królestwo twoje, Bądź wola twoja, jak w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom; I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Albowiem twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki. Amen.

 

Polsk salme / Polska pieśń:

 

Pod Twą obronę, Ojcze na niebie,

Grono Twych dzieci swój powierza los.

||: Ty nam błogosław, ratuj w potrzebie

I broń od zguby, gdy zagraża cios. :||

 

Czy toń spokojna, czy huczą fale,

Gdy, Ty Twe dzieci w Swej opiece masz,

||: Wznosimy modły, dziś ku Twej chwale,

Boś Ty nam tarczą, Boże Ojcze nasz :||

 

Pr.: Lad os alle bede!

Herre, vor Gud, himmelske Fader! Vi takker dig for ægteskabet, og vi beder dig, at du vil bevare denne ordning og velsignelse urokket iblandt os. Giv alle kristne ægtefolk ved din Helligånd, at de må hjælpe hinanden til at holde fast ved din frelsende nåde. Gør dem glade i håbet, tålmodige i trængslen og udholdende i bønnen, og styrk dem til at være levende lemmer af din menighed, så at de engang med den kan samles hos dig i dit rige, hvor du med Søn og Helligånd lever og regerer, én sand Gud fra evighed og til evighed.

Mh.: Amen

 

Således beder vi i Den Danske Folkekirke. Den tilsvarende polske bøn (med en noget anden ordlyd) er taget fra den polske lutherske kirkes ritualbog (Den Evangelisk-Augsburgske Kirke i Polen).

 

Ks.: Módlmy się.

Panie, nasz Boże,Ty stworzyłeś mężczyznę i kobietę aby byli dla siebie wzajemnie pomocą i poparciem. Prosimy Cię za tych małżonków: spraw aby w małżeństwie doznali wiele szczęścia i radości; prowadź ich Twoim Słowem i zachowaj w Twojej miłości, którą Ty nas umiłowałeś przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Pana.

Zb.: Amen.

 

Ks.: Modtag Herrens velsignelse. – Przyjmijcie błogosławieństwo Boże.

 

Herren velsigne dig og bevare dig!

Herren lade sit ansigt lyse over dig

og være dig nådig!

Herren løfte sit ansigt mod dig og give dig fred!

Mh.: Amen

 

Niech ci błogosławi Pan i niechaj cię strzeże; niech rozjaśni Pan oblicze swoje nad tobą i niech ci miłościw będzie; niech obróci Pan twarz swoją ku tobie i niech ci da pokój.

Zb.: Amen.

 

Dansk salme / Duńska pieśń:

 

Det er så yndigt at følges ad

for to, som gerne vil sammen være,

da er med glæden man dobbelt glad

og halvt om sorgen så tung at bære;

ja, det er gammen

at rejse sammen,

når fjederhammen

er kærlighed.

 

Det er så hyggeligt allensteds,

hvor små og store har ét i sinde,

og det, som drager de store læs,

i hjertekamret er inderst inde;

ja, det er gammen

at holde sammen,

når ja og amen

er hjertets sprog.

 

Det er så herligt at stole på:

vi har en Herre, som alting mægter,

han os ej glemmer, når vi er grå,

hans nåde rækker til tusind slægter;

ja, det er gammen,

at alle sammen

er ja og amen

Guds nådes ord.

 

Det er vemodigt at skilles ad

for dem, som gerne vil sammen være,

men, Gud ske lov! i vor Herres stad

for evig samles de hjertenskære;

ja, det er gammen

at leve sammen,

hvor ja og amen

er kærlighed.

 

Hvert ægtepar, som med kærlighed

i Jesu navn holder bryllupsgilde,

skønt alt i verden går op og ned,

skal finde tidlig og finde silde:

det er dog gammen

at sidde sammen,

hvor arneflammen

er kærlighed.

 

 



[i] Po duńsku zawsze mówimy "vender" (lp), "vendere" (lm). Dzisiaj o wszystkich wówczas żyjących słowianach na zachód od Polski, zwłaszcza o tych, którzy nas obrabowywali i osiedlili się u nas, zwłaszcza na wyspach Lolland (gdzie ja mieszkam) i Falster (Lolland-Falster). Dlatego wolę ich po polsku nazywać "Wendami" chociaż poprawniej byłoby nazywać ich Słowianami połabskimi (albo Obodrytami i - na Rugii - Ranami).

 WIKIPEDIA: Wendowie (niem. Wenden, Winden, Windische) - określenie historyczne Słowian nadbałtyckich [...]. Obecnie używane w Niemczech w odniesieniu do Serbów Łużyckich zamieszkujących Łużyce.

Pochodzi od łacińskiej nazwy Venedi, którą określano Wenedów.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wendowie

MAPA:

http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Limes.saxoniae.wmt.png&filetimestamp=20050823210457

[ii] http://pl.wikipedia.org/wiki/Eryk_Pomorski - DUH I 156.162.